Czułam okropny wstyd i zażenowanie. Wcześniej mieszkałam z
nieopanowanym Ronem, a teraz przyszło mi służyć nadpobudliwemu arystokracie z
rodziny Malfoyów.
Pokazał mi drogę do nowej pracowni, odzywając się od czasu feralnego
incydentu tylko raz – by pokazać mi bandaże, którymi mogłabym opatrzyć rany.
Swoją drogą, nie rozumiałam, co go obchodziły te rany. Kiedyś by się z tego
cieszył, a nawet mnie dobił, a teraz daje mi bandaże.
Odprowadził mnie pod kanciapę, otworzył małe drzwiczki i
wepchnął mnie do środka. Nie sprzeciwiałam się. Usiadłam w kącie i zaczęłam
płakać. Nie rozumiałam, dlaczego to robię. Byłam po prostu rozbita
emocjonalnie. Chciałam się od tego odciąć! Od tej okropnej wojny, krwi,
śmierci, ran. Wszystkiego i wszystkich. Miałam dość.
Zwinęłam się w kłębek i próbowałam zasnąć. Było mi jednak o
wiele za zimno, a piekący ból także dawał się we znaki. Marzyłam o tym, by
znaleźć się w wygodnym łóżku.
_
Obudziło mnie skrzypnięcie drzwiczek. Przetarłam oczy i
dostrzegłam Gryfona kładącego metalową miseczkę z wodą oraz chleb na podłodze
przede mną.
-Panicz czeka już na górze. Kazał pospiesznie zjeść. –
wyjaśnił mi skrzat, po czym ulotnił się z pomieszczenia.
Najchętniej nie jadłabym nic, ale głód zbyt mocno dawał się
we znaki. Chleb był czerstwy i suchy. Gdy zjadłam, uchyliłam drzwiczki i
wyszłam na korytarz. Czekała tam na mnie Służka, która zaprowadziła mnie do
pracowni.
Otworzyła tylko przede mną drzwi i natychmiast popędziła na
dół.
-Chodź tu, Granger – nakazał mi Malfoy. Chciałam uniknąć
jakiejkolwiek konfrontacji z nim, toteż postanowiłam spełniać jego żądania.
Chłopak usiadł naprzeciw mnie.
-Wiesz, co masz
robić?- zapytał, a ja lekko kiwnęłam głową. Eliksir, jego matka- wszystko
jasne. Stanęłam przy stoliku, po czym momentalnie zaczęłam kroić potrzebne
ingrediencje. Malfoy także wstał i
stanął po drugiej stronie blatu, opierając się na nim rękami.
Przyglądał mi się
przez chwilę, po czym zapytał:
-Dlaczego Weasley cię tak urządził? – w jego głosie nie
usłyszałam żadnej kpiny. Zdziwiłam się.
-A czy ma to jakiekolwiek znaczenie? – odpowiedziałam
pytaniem na pytanie.
-Chciałbym wiedzieć – podkreślił, nie spuszczając ze mnie
wzroku. Ja starałam się nie podnosić oczu. Co miałam mu powiedzieć? Że Ron
wyładowywał tak swój stres?
-Nie wiem, może to wojna tak na niego działała… -
stwierdziłam, a mój rozmówca prychnął.
-Jeszcze go bronisz? Po tym co ci zrobił? – powiedział z
nieskrywanym zdziwieniem – To nieźle się chłop nadenerwował, że musiał się wyżyć
na twoich rękach.
-Żeby tylko rękach… - mruknęłam, lecz natychmiast
pożałowałam tych słów. Do oczu cisnęły mi się łzy, a ja nie potrafiłam ich
zahamować. Nóż trząsł mi się w ręce. Po chwili po moich policzkach popłynęły
mokre strumienie.
Przykryłam ręką twarz, czując na sobie wzrok byłego Ślizgona.
Chciałam zapaść się pod ziemię. Wiedziałam ,że w każdej chwili mogę się
spodziewać głośnego wybuchu śmiechu.
-Nie płacz – szepnął, kładąc rękę na moim ramieniu.Właściwie,
to jego ręka ledwo dotykała mojego ramienia. Podniosłam zdziwiony wzrok, a moje oczy
zatonęły w tęczówkach Malfoya. Tych szaroniebieskich tęczówkach. Najdziwniejsze
było to, że nie wyrażały one żadnych emocji prócz szczerego współczucia.
-Dobra, dawaj ten tekst o szlamie i miejmy to za sobą. –
stwierdziłam, szybkim ruchem ocierając łzy.
-Nie rozumiem cię, Granger. Już kilka razy nazwałaś się
szlamą. – rzekł Malfoy badawczo. Prychnęłam po raz kolejny.
-Daruj sobie. Wiem, że nią jestem. Nawet jeśli w pewnym
stopniu zmądrzałeś, to nadal się mnie brzydzisz. – stwierdziłam, zgodnie z prawdą.
Chłopak znowu zaczął mi się przyglądać, ale tym razem nie
odwróciłam wzroku. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, nie mając pojęcia, ile mogło
to trwać. W końcu, chcąc przerwać tę dziwaczną eskapadę, powróciłam do krojenia
kolejnej porcji korzonków. Nagle poczułam, jak mój obserwator wyrywa mi nożyk z
ręki.
-Granger, nie mam pojęcia, co tez mogło zagnieździć się w
tej twojej głowie, ale przyznam szczerze, że nie zachowujesz się jak
dziewczyna, którą znałem za czasów Hogwartu. – wyznał, przyciskając nóż do
blatu – Powiedz, co mogło tak diametralnie cię zmienić? – zapytał z naciskiem
na ,,co”, lecz po sekundzie dodał – Nie, żeby mnie to jakoś nurtowało –
sprostował- ale nie mogę zrozumieć, że najmądrzejsza czarownica od czasów samej
Roweny, przyjaciółka wielkiego Pottera, członkini złotej trójki, bohatersko
walczyła o wolność czarodziejów, a teraz stanowi zaledwie wrak człowieka. Tak
właściwie, to zachowujesz się, jak typowa służąca. Spodziewałem się jakiś
protestów, krzyków, prób sabotażu, a tu nic. Totalna pustka, na wszystko się
godzisz. Granger… – powiedział, podnosząc palcem mój podbródek – Co jest z
tobą?
Nie wiedziałam dokładnie, co chcę teraz zrobić. Płakać,
krzyczeć czy ochrzanić samą siebie. Co jak co, ale Malfoy miał rację.
- Ty nic nie wiesz, Malfoy. – stwierdziłam chłodno,
zawzięcie patrząc mu w oczy.
-To mnie uświadom, bo średnio rozumiem. – rzekł, opuszczając
palec z mojego podbródka. Westchnęłam.
-Nie będę ci tego teraz opowiadać. – powiedziałam, wrzucając
wszystkie składniki do kociołka.
-Mamy czas, zanim eliksir się ugotuje.
________
-Mamy czas, zanim eliksir się ugotuje. – nalegałem.
Dziewczyna znowu westchnęła.
-Co chcesz wiedzieć? – zapytała z rezygnacją.
Naprawdę, nie poznawałem sam siebie. Bo właściwie, co mnie
to obchodziło? Nie miałem pojęcia. Po prostu chciałem poznać jej historię, co
działo się po drugiej stronie, co robił skład świętej trójki przyjaciół
Dumbledora.
-Wszystko. Od tamtej bitwy. – odparłem, po czym zacząłem się
wsłuchiwać w jej słowa, poprzedzone kolejnym westchnięciem.
-No więc… - zaczęła – Było wielu rannych. Postanowiliśmy
przenieść się w bezpieczniejsze miejsce, by się nimi zająć oraz opracować jakąś
strategię. Nie było nadziei na nic lepszego. Z resztą, wiesz o co chodzi-
dodała szybko, po czym kontynuowała- W każdym bądź razie, brakowało nam
magomedyków, więc Miriam postanowiła wyszkolić kilka osób, by mogły jej
pomagać. Padło na mnie, Neville’a i … - zawahała się – i jeszcze jedną osobę.
Niedługo potem została porwana, a my musieliśmy radzić sobie sami. Okaleczonych
i zaatakowanych przybywało, praktycznie nie mieliśmy chwili odpoczynku. W końcu…
- zawahała się po raz kolejny- Ginny patrząc na mnie nauczyła się opatrywać poniektóre
rany i mogła mi trochę pomagać, gdy miała wolną chwilę. No i… - jej głos zaczął
się robić płaczliwy- I ja… mogłam sobie pozwolić na dzień wolny. Miałam
nadzieję się spotkać z… Ronem. No i… spotkaliśmy się, ale… - teraz ewidentnie
było słychać szloch, lecz nie chciałem jej przerywać. Pokazałem gestem dłoni,
by mówiła dalej. Wciągnęła powietrze – No więc, po pewnym czasie okazało się,
że… ja… jestem…- przełknęła gulę w gardle i spojrzała na mnie niepewnie, ale po
chwili odwróciła wzrok- Okazało się, że jestem w ciąży… - powiedziała cicho, a
ja zamarłem – Oczywiście, Ron się ucieszył, ale potem… do mojego… gabinetu
trafił George, jego brat. Miałam mu tylko zszyć ranę, jednak narzędzia były
nieodpowiednio wyczyszczone, a szwy stanowiły zaledwie zwyczajne nitki i mimo
moich starań, George’owi wdało się zakażenie. Przez to nie mógł jechać na
misję, więc spadła ona na Ronalda. Tak jak kilka potem. No i wtedy… on
powiedział mi, nakrzyczał na mnie, że to moja wina, że on jest teraz taki zabiegany,
że nie ma na nic czasu. Za to, że on musi być na misjach, nakazywał mi siedzieć
w gabinecie 24 godziny na dobę. Byłam wykończona, ale nie mogłam wyjść, gdyż
zaczarował wyjście – Granger zaczęła płakać – Po jakimś miesiącu takiego życia,
byłam na tyle zmęczona i przepracowana, że ja… straciłam to dziecko. – przystanęła, by
przetrzeć rękawem oczy. Nie przerywałem jej- Ron zaczął mnie jeszcze bardziej
obwiniać, bić, krzyczeć, wyzywać, ja… miałam dość. Po pewnym czasie okazało
się, że kazał mi siedzieć i zajmować się chorymi tylko po to, by na boku kręcić
z inną dziewczyną. Podejrzewam, że ona jest z nim teraz w ciąży, choć pewności
nie mam. Pomijając kilka faktów, tak przedstawia się cała historia. Czy właśnie
to chciałeś usłyszeć? – zapytała, powstrzymując łzy.
A ja stałem tam, jak wryty i nie mogłem do końca
przeanalizować słów byłej Gryfonki.
-Granger, ja… przykro mi.- stwierdziłem, całkowicie
szczerze. Nie chciałem nawet domyślać się, co tez musiała przeżywać w takich
warunkach, w jakich dane jej było bytować.
-Tobie? Żal ci brudnej szlamy? – zakpiła, opuszczając głowę.
Zauważyła, że eliksir się już uwarzył, więc zaczęła go przelewać do flakoniku.
-Żal mi kobiety, która została wykorzystana i straciła
ciążę. – powiedziałem cicho, kładąc dłoń na jej ręce. Ten gest był całkowicie
podświadomy. Pewna część mnie, po prostu musiała pocieszyć tę małą, kruchą, a
zarazem tak wytrzymałą osóbkę.
Granger spojrzała na swoją dłoń, a potem na mnie i rzekła:
-Malfoy, nie poznaję cię.
Teraz to ja opuściłem wzrok.
-Chodźmy już do mojej matki.
_________
Hej! Przepraszam za tak długą nieobecność. Teraz będę umieszczała rozdziały pewnie gdzieś 1-2 razy na miesiąc, gdyż najzwyczajniej w świecie nie mam na nic czasu. Wszystko mnie boli. Miałam dzisiaj trochę czasu, gdyż jutro jadę na zawody strzeleckie i nie idę do szkoły, co wiąże się z pobudką o rozsądnej godzinie :) Mam nadzieję, że nie macie mi nic za złe. Przepraszam za to, że rozdział się nie klei i jest krótki, ale padam z nóg i nie mam pojęcia, co pozmieniać.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w szkole! :D
Nadya.
Chodlerny Lasic w książce i filmach go lubię ale na blogach on jest taki wku... No wiadomo jaki ze mam go ochotę zabić xd Świetny rozdział :D Cóż szkoła.... Zajęć strasznieeee dużo i rozumiem, ze rozdziały będą rzadko ;) Dlatego z nieciepliwoscia czekam na kolejny ;) Weny:D Zapraszam na panstwowealey.blogspot.com i proszę o opinie ;)
OdpowiedzUsuńJa mam tak samo :D Przez Dramione przestałam go lubić ;c . Szkoła, szkołą, ale wiesz... gdy jesteś w szkole wojskowej to... ale pocieszę cię, że ogółem to jestem w liceum wojskowym i póki co mamy ćwiczenia, a po pewnym czasie będzie więcej normalnych lekcji, także będę częściej w domu :)
UsuńBiedna Hermiona, tyle się nacierpiała. Dobrze, że Draco po zwierzeniach Hermiony nie wyśmiał, może teraz okaże jej więcej serca. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńO MATKO MATKO MATKO CRAUS DODAŁA W KOŃCU ROZDZIAŁ!
OdpowiedzUsuńNie wierzę w to, po prostu nie wierzę! xD
Dobra, ale do rzeczy.
Już dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania, jest po prostu... no brak mi słów, no.
(Kto by pomyślał, Face nie może się wypowiedzieć w sensowny sposób, ha-ha.)
No to teraz czekamy na rozwój wypadków (tak, ja chyba umrę prędzej niż Ty to skończysz w takim tempie, ale to nic, może w szkole trochę się poluzuje? *błaga*).
No więc czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam! <3
Heh ;) Widzisz, takie życie :D Ja z kolei nie jestem zadowolona z efektu, ale cóż... ;)
UsuńW każdym razie, póki mam jeszcze czas, lecę do ciebie! :)
Mam nadzieję, że u Hermiony zajdą zmiany na lepsze :)
OdpowiedzUsuń-----
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Strasznie żal mi Herm, tyle musiała wycierpieć.
OdpowiedzUsuńA za Ronem to ogólnie nie przepadam, jest dla mnie zupełnie nijaki.
Mam nadzieję, że Draco nie będzie taki opryskliwy dla Herm i do głosu dojdzie "ta jego pewna część", która jest ewidentnie dobra i współczująca.
Pozdr ;)
Kiedy next ?? :)
OdpowiedzUsuńNiedługo! ;) Wczoraj wróciłam do domu i zabieram się za dalsze pisanie! ;)
Usuńojej trochę mi się nie podoba, że Hermiona zwierzyła się Draco, nie chciałabym, żeby tak od razu było cukierkowato, ale jestem dopiero na początku , więc nie skreślam :)
OdpowiedzUsuńOna powiedziała :. lubisz mnie?' '
OdpowiedzUsuń| On powiedział "nie".
| Myślisz ze jestem ładna? - zapytała.
| Znowu powiedział "nie".
| Zapytała wiec jeszcze raz:
| " Jestem w twoim sercu?"
| Powiedział "nie".
| Na koniec się zapytała: "Jakbym odeszła, to byś
| płakał za mną?" Powiedział, ze "nie".
| Smutne - pomyślała i odeszła.
| Złapał ja za rękę i powiedział: "Nie lubię Cię,
| kocham Cię. Dla mnie nie jesteś ładna,
| tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu,
| jesteś moim sercem. Nie płakałbym za Tobą,
| tylko umarłbym z tęsknoty."
| Dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że
| Cię kocha.
| Coś ładnego jutro miedzy 13-16 się zdarzy w Twoim
| życiu, obojętnie gdzie będziesz w domu, przy
| telefonie albo w szkole.
| Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się
| tą piękną historią - to nie znajdziesz szczęścia w
| 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
| Jutro rano ktoś Cię pokocha.
| Stanie się to równo o 12.00.
| Będzie to ktoś
znajomy.
| Wyzna Ci miłość o 16.00
|Jeśli ci się nie uda wysłać tego do 20 komentarzy zostaniesz na zawsze sam