Tym razem ogłoszenia na początku ~
Chciałabym zadedykować ten rozdział Faceless oraz La Tua Cantante :)
Dzięki Face postanowiłam dodać rozdział wcześniej, więc się spięłam... i jest! Co prawda dupy nie urywa, ale się starałam. La Tua Cantante - Tobie dziękuję za szczerze komentarze pod każdym postem :) Naprawdę miło jest usłyszeć słowa uznania, a szczególnie od autorki tak świetnego bloga jak ten:
http://dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com/
Miłego czytania! (mam nadzieję, że takie będzie)
Leżałam na łóżku, czytając po raz kolejny ,,Fakty i mity o
skrzatach domowych”, lecz nie mogłam się skupić na lekturze. Po głowie cały
czas chodziła mi rozmowa z moim synem.
Przyznam szczerze, że kiedy pojawiła się w naszej
posiadłości, nie miałam najmniejszej ochoty mieć z nią do czynienia. Działała
mi na nerwy po prostu tym, że tu była. Co tak diametralnie i nagle zmieniło mój
punkt widzenia? Otóż odpowiedź jest bardzo prosta, przynajmniej dla każdej
matki:
Mój syn.
Draco.
Dokładnie tak. Nie interesował mnie mój stan zdrowia. Miałam w nosie, czy
uda mi się wyzdrowieć, czy będę kolejną ofiarą rządów Czarnego Pana. Jednak
kiedy zobaczyłam, jak mój syn się stara, jak próbuje przekonać mnie do zmiany
decyzji, bym tylko mogła wrócić do siebie, nie potrafiłam być krnąbrna i dalej
upierać się przy swoim.
Czy czułam odrazę na widok szlam?
Nie.
Skąd więc moje uprzedzenia do Hermiony?
W końcu jestem żoną jednego z najważniejszych
Śmierciożerców, prawda? Sama także jestem Śmierciożerczynią – a to, czy stałam
się nią dobrowolnie, czy z przymusu, nie miało dl nikogo najmniejszego
znaczenia.
Jakby to wyglądało, gdyby Narcyza Malfoy popierała zdrajców
krwi? No właśnie. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, do czego skłonny byłby mój
mąż, dowiedziawszy się o czymś takim. Wolałam siedzieć cicho, a od czasu do
czasu ponarzekać na całą populację brudnej krwi, niż za każde słowo poparcia
wyżej wspomnianych obrywać Cruciatusem bądź innym zaklęciem.
Na samym początku – zgodnie z moimi postanowieniami- byłam w
stosunku do Hermiony zupełnie obojętna. Chciałam, by po prostu wypełniała swoją
powinność, jaką było przywrócenie mnie do stanu zdrowia. Brałam wszystkie
eliksiry, które mi podawała. Najlepsza w najgorszym była mimo wszystko nadzieja
w oczach Dracona. Wiedziałam, że darzył mnie uczuciem o wiele silniejszym od
tego, którym darzył Lucjusza. Ojciec był dla niego przykładem do naśladowania,
czy Draco tego chciał, czy nie. Musiał wykonywać jego polecenia, zgadzać się na
wszystko. Żałowałam tego, iż pozwoliłam mu tak tyranizować mojego syna.
Żałowałam tego, iż sama do tego dopuściłam, nie przeciwstawiając się mu, kiedy
na każde przewinienie, pomyłkę czy złą ocenę, reagował krzykiem i przemocą.
Mój mąż przyzwyczaił syna do takiego życia. Jeżeli nie
wykonasz zadania, czeka cię kara. W wieku około czternastu lat Draco był tak
zapatrzony w Lucjusza, że z uśmiechem na twarzy starał się mu przypodobać.
Zainteresował się wtedy Czarną Magią, od której usilnie starałam się go
odciągnąć, chociaż sama musiałam ją uprawiać. Zaczął także zauważać różnicę
między mugolakami a czarodziejami czystej krwi. Pragnął uważać się za lepszego
w każdej dziedzinie.
Co go zmieniło?
Być może moje prośby i błagania, by się opamiętał, co na
pewno nie spodobałoby się mojemu mężowi, gdyby tylko się dowiedział, co
chciałam wpoić Draconowi. Może zaczął
zastanawiać się nad swoim postępowaniem, kiedy otrzymał zadanie od Czarnego
Pana? Zobaczył, że mord na niewinnym człowieku nie jest taki prosty. Nie był
gotowy zabijać, nie chciał tego robić, nie mógł sobie z tym poradzić. Byłam
wdzięczna Snape’owi za to, że go w tym wyręczył.
Trochę czasu musiało minąć, bym i ja zrozumiała, że kiedy
mego męża nie ma w pobliżu, nie muszę się obawiać. Hermiona często starała się
mnie rozweselić, próbowała rozmawiać. W końcu jej próby powiodły się i szybko
okazało się, że znalazłyśmy wspólny język. W jej towarzystwie czułam się
swobodnie. Spostrzegłam, że i mój syn dobrze się z nią dogadywał, co mimowolnie
mnie cieszyło. Była szlamą, ale nie mogłam już czuć do niej niechęci – była
zbyt miła i serdeczna.
Coraz częściej myślałam o niej, jak o potencjalnej
kandydatce na żonę mojego syna. Była po prostu ucieleśnieniem moich marzeń o
synowej. Widziałam, że młodzi mają się ku sobie – takie rzeczy mi nie
umykają. Jedynym problemem (oczywiście
nie dla mnie, lecz dla mojego męża) był status krwi dziewczyny.
Nie mogłam znaleźć wyjścia z tej sytuacji. Ale czy należało
to do moich obowiązków? Nie wiem. Na razie należało cieszyć się szczęściem
własnego dziecka.
***
Wyszedłem z sypialni trzaskając drzwiami.
-Zabini, brachu, naprawdę cię lubię, ale jeszcze jeden taki numer, a skończysz bez przednich
zębów.
Czarnoskóry przewrócił oczami.
-Mam zadanie od Czarnego Pana. – oświadczył.
Popatrzyłem na niego zdziwiony, nie rozumiejąc, co ja
mógłbym mieć wspólnego z jego zadaniem.
-No i?- zapytałem.
Westchnął.
-Nie masz dostarczyć tych eliksirów sam. – powiedział, a ja
nadal nic nie rozumiałem.
-Mam być z Granger? O tym akurat… - nie pozwolił dokończyć
mi zdania
-I z rodzicami.
Przestraszyłem się.
-On chyba zwariował! – wściekłem się – Przecież moja matka
dopiero co wyzdrowiała! Nie może jej przydzielić kolejnej misji!
-Nie mam pewności, czy chodzi akurat o misję. Po prostu
kazał im tam być.
Przeczesałem ręką włosy.
-Ojciec już pewnie wie, wróci wcześniej z misji. –
powiedziałem bardziej do siebie, niż do niego.
-Też tak myślę. – stwierdził krótko – Ja muszę już lecieć,
stary. Trzymaj się.
Klepnąłem go tylko w plecy i wróciłem do pokoju.
***
Usiadł na łóżku, nie patrząc na mnie. Wyglądał na
zmartwionego.
Czyżby znowu jakieś złe wieści?
Przysunęłam się do niego, po czym usiadłam tuż za jego
plecami. Objęłam go w pasie. Czułam, że jest spięty.
-Co się stało? – zapytałam cicho.
Westchnął i odwrócił się, tym samym zmuszając mnie, bym się
położyła. Ułożył się koło mnie.
-Myślę, że Czarny Pan ma zamiar przydzielić mojej matce
kolejne zadanie.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Co? Tak szybko? Przecież ledwo co odzyskała siły!
-Jego to nie interesuje! Ma wszystkich i wszystko gdzieś, on
tylko wydaje rozkazy! Nie wiesz, jaki on jest?! – zdenerwował się chłopak.
Nie chciałam zaczynać ostrej wymiany zdań, więc tylko
pogłaskałam go po policzku.
-Draco, nie denerwuj się. Może wcale tak nie będzie? Nerwami
nic nie zmienisz.- starałam się go uspokoić.
Widziałam, że chciał już coś powiedzieć, ale się
powstrzymał. Spojrzał na mnie krótko, po czym wpił się niespodziewanie w moje
wargi, przewracając mnie na plecy. Objęłam jego twarz dłońmi, a on ułożył swoje
ręce po obu stronach mojej głowy. Co jakiś czas szeptałam jego imię i wydawało
mi się, że on robił to samo, chociaż nie byłam w stanie racjonalnie tego
ocenić. Podczas pocałunków zawsze szumiało mi w głowie i traciłam wszystkie
zmysły. Zaczęłam błądzić dłońmi po jego torsie, by po chwili zabrać się do rozpinania
guzików jego białej koszuli. Szybko pozbyliśmy się tej części odzienia, która
od razu wylądowała na podłodze. Po niej znalazła się tam także moja szata, w
której chodziłam na co dzień. Kiedy jednak chciałam rozpiąć pasek spodni
blondyna, ten przytrzymał moje ręce.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Hermiona, to chyba nie jest moment na… - celowo nie
dokończył, zrozumiałam go.
Opamiętałam się.
-Masz rację. – wybełkotałam, czerwieniąc się jak piwonia.
Było mi bardzo wstyd, że dałam się ponieść emocjom i wyszłam na popędliwą.
Odwróciłam się od byłego Ślizgona, by ten nie widział mojego zażenowania.
Przez chwilę wsłuchiwaliśmy się w nasze oddechy, powoli
powracające do normalnego rytmu. Ciszę przerwał głos leżącego obok mnie
chłopaka:
-Jesteś zła? – zapytał, a ja gwałtownie się obróciłam –
Dlaczego tak uważasz?
Zmieszał się.
-No wiesz, nic nie mówisz… Pomyślałem, że może Ty… - urwał w połowie zdania. W tym momencie
byłam niemalże w stu procentach pewna, że moja twarz Przybrała barwę głębokiej
czerwieni. Poczułam się bardziej skrępowana, niż przed chwilą.
-Nie jestem zła, po prostu… Głupio się czuję, że tak… myślałam, że Ty jesteś na mnie… - ja też
ucięłam moją wypowiedź. Wiedziałam, że domyślił się, o co mi chodzi.
Zaśmiał się. Nic nie mówiłam.
-Ach, Hermiono, jesteś naprawdę niemożliwa! – powiedział,
głaszcząc mnie po policzku – Ja też bym chciał. Nie wiesz nawet, co czułem,
kiedy ten półgłówek nam przerwał za pierwszym razem. Wyszedłem do niego z
ogromną chęcią mordu, że mnie od ciebie odciąga! – oświadczył – Po prostu teraz
nie jestem w stanie z tobą… - to słowo chyba go krępowało – kiedy nie wiem, co
będzie z moją matką.
Zrozumiałam go.
-Nie musisz mi się tłumaczyć, Draco. – odrzekłam cicho, po
czym złożyłam na jego ustach krótki pocałunek – Idę się kąpać – dodałam po
chwili.
***
Rzeczywiście, zrobiło się późno. Nawet nie zauważyłem, kiedy
zleciał ten cały dzień. Leżałem na łóżku, chcąc odgonić od siebie złe myśli.
Ciągle zastanawiałem się, jakie Czarny Pan ma zamiary wobec mojej matki. Ojcem
się nie przejmowałem, bo sam się pisał na coś takiego, więc powinien odczuć
skutki swojej haniebnej decyzji.
Nagle z łazienki wyszła była Gryfonka w samej koszuli
nocnej. Położyła się na łóżku i szczelnie okryła kołdrą. Stwierdziłem, że i
mnie przydałby się zimny prysznic.
Kiedy wróciłem do sypialni, Hermiona już spała. Nie chciałem
jej budzić, więc cicho wśliznąłem się do łóżka i jednym machnięciem różdżki
zgasiłem światło w pokoju.
-Kurwa mać! – dało się słyszeć przekleństwo dochodzące z
dołu. Natychmiast zerwałem się z łóżka. Jak to możliwe, że ojciec wrócił już
dzisiaj? Czyżby tak mu się spieszyło do odwiedzin u Lorda?
Spojrzałem na słodko śpiącą, niczemu winną Hermionę. Miałem
nadzieję, że nie będzie miała okazji do konfrontacji z moim ojcem. Musiałem jednak
na pewien czas znowu zacząć udawać, że nic dla mnie nie znaczy. A raczej
musieliśmy – bo przecież siedzieliśmy w tym we dwoje. Miałem nadzieję, że
Hermiona nie będzie miała mi tego za złe.
-Hermiona! Obudź się! – szeptałem, lekko szturchając dziewczynę.
Słyszałem, jak ojciec wyżywa się na jakimś skrzacie domowym.
Byłem pewien, że niedługo zajdzie także na górę.
-Co się stało? – zapytała zaspana dziewczyna, przeciągając
się.
-Mój ojciec jest w domu – odpowiedziałem martwym głosem, a
ona gwałtownie podniosła się z miejsca. Wiedziała, co będzie musiała robić.
-Zejdę na dół do… - , a jest przerwałem jej.
-Nie możesz. On tam jest. –oświadczyłem, by po chwili
zobaczyć panikę w oczach brązowowłosej.
-Więc co mam zrobić? – zapytała drżącym głosem.
-Skoro jest na dole, nie możesz wyjść z pokoju, bo to usłyszy,
a wydaje się być zirytowany (zirytowanie było tutaj okropnym
niedopowiedzeniem).
Hermiona nadal patrzyła na mnie zlękniona. Dobrze pamiętała,
co stało się, kiedy mój ojciec poprzednim razem zobaczył ją w mojej sypialni.
-Szybko przebierz się w szatę, a koszulę schowaj pod moimi
ubraniami w łazience.
Wykonała moje polecenie w ciągu zaledwie kilkunastu sekund.
Szybko zaścieliłem łóżko i przebrałem się za pomocą zaklęcia. Słyszałem już
kroki mojego ojca. Usiadłem w fotelu i kierując różdżkę w stronę mojej lewej
nogi, wyszeptałem zaklęcie. Poczułem ostre ukłucie i już po chwili moje spodnie
zaczęły pokrywać się krwią.
-Opatrzysz mnie – szepnąłem do Hermiony.
I wtedy do pokoju wszedł mój ojciec. Widziałem jego
niezadowoloną minę i w duchu prosiłem Merlina, by nie zrobił krzywdy
dziewczynie.
-Co tu robisz, szlamo? Nie zapamiętałaś poprzedniej lekcji? - zapytał drwiąco. Była Gryfonka skuliła się w
sobie. Postanowiłem odpowiedzieć za nią.
-Kazałem jej przyjść i mnie opatrzyć – orzekłem obojętnym
głosem.
Ojciec prychnął kpiąco.
-Ciebie? A cóż to się… - przerwał, gdy zobaczył, że cała
moja lewa nogawka jest czerwona od krwi. Wyjął z kieszeni sztylet i podszedł do
mnie. Nawet nie drgnąłem. Posłałem Hermionie ostrzegawcze spojrzenie, by do
mnie nie podchodziła. Mężczyzna jednym ruchem rozciął nogawkę od góry do dołu,
a jego oczom ukazała się wielka, podłużna rana, z której obficie sączyła się
krew.
Wygiął usta w geście obrzydzenia, po czym odwrócił się do
dziewczyny.
-Na co czekasz, Granger? Rusz dupę i idź po te pieprzone
opatrunki! – krzyknął, a ta natychmiast wybiegła z pomieszczenia.
Ponownie na mnie spojrzał.
-Wiesz, dlaczego wróciłem. – to było bardziej stwierdzenie,
niż pytanie.
-Wiem – odparłem – Pod koniec tygodnia – dodałem tylko.
W tym samym momencie do pokoju wpadła była Gryfonka i szybko
do mnie podeszła. Uklęknęła na ziemi i zaczęła oblewać moją nogę jakimś
eliksirem.
-Tak właściwie, to co ci się stało? – zapytał mój ojciec.
Tego nie przemyślałem. Gorączkowo szukałem w głowie sensownej
odpowiedzi.
-Rano ktoś trzasnął mnie zaklęciem, gdy byłem W Hogsmeade. –
odparłem obojętnym tonem.
-A czegoś tam szukał? – zapytał gniewnie mój rozmówca.
-To już chyba nie jest twoja sprawa. – stwierdziłem sucho,
nie chcąc kontynuować tego tematu.
Widziałem, jak ojciec zaciska rękę na lasce. Jednak odpuścił
sobie kolejne pytania. Spojrzał za to na dziewczynę z niechęcią, po czym znowu
zwrócił się do mnie:
-Jak się czuje Narcyza?
-Idź i sam się jej zapytaj.
Spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.
-Może najwyższy czas, by szlama zamieszkała w kwaterze? Nie sądzisz,
że bardziej przydałaby się tam? Po takim czasie chyba już nie jest potrzebna.
Miałem nadzieję, że do tego nie dojdzie, choć ten moment
musiał w końcu nastąpić. Mimo wszystko, nie chciałem odpuścić.
-Skoro ja ją tu sprowadziłem, to też ja zdecyduję, kiedy się
jej pozbyć. – odrzekłem głosem nieznoszącym sprzeciwu – A z resztą, póki dobrze
się sprawuje, nie mam powodu, by ją oddawać.
Spojrzałem na Hermionę, która starała się jak najdelikatniej
zrobić opatrunek. Nie podnosiła głowy.
-Nie pozwalaj sobie. –
ostrzegł mnie ojciec – Pamiętaj, że dysponuję władzą o wiele większą od twojej.
Nie odpowiedziałem. Spostrzegłem, że dziewczyna skończyła
opatrywać moją ranę i wstała. Stanęła za moim fotelem. Mój ojciec spojrzał na
nią krzywo.
-A ty co się gapisz? Wynoś się, szlamo! – krzyknął, a
Hermiona natychmiast poderwała się z miejsca. Złapałem ją stanowczo za rękę.
-Ona służy mnie, a nie tobie – orzekłem.
-Więc chyba nie jest porządnie nauczona, skoro chciała
wykonać moje polecenie! – wrzasnął ojciec wściekle i uderzył ją z całej siły w
głowę swoją laską. Upadła na ziemię, by
po chwili przyjąć cios w brzuch. Straciła przytomność.
Miałem ochotę rzucić się na niego i udusić gołymi rękami.
-Idę do Narcyzy, a potem do kwatery, by czegoś się dowiedzieć.
Rozkaż skrzatom przygotować kolację na
dziewiątą – powiedział i wyszedł z pokoju.
Spojrzałem na leżącą brązowowłosą. Tak bardzo chciałem jej
pomóc, lecz musiałem poczekać, aż ojciec wyjdzie z domu. W końcu mógł tu
jeszcze zajrzeć.
Chociaż był u matki zaledwie dwie minuty, to czas spędzony
na oczekiwaniu dłużył mi się niemiłosiernie. Kałuża krwi była coraz większa.
Kiedy w końcu usłyszałem trzask drzwi frontowych, natychmiast znalazłem się
przy dziewczynie. Byłem wściekły sam na siebie, że zrobiłem sobie tą ranę, gdyż
teraz nie mogłem jej nawet podnieść.
Przywołałem skrzatkę i poleciłem jej przyniesienie
niezbędnych eliksirów. Nie wiedziałem dokładnie, co powinienem jej podać, ale
postanowiłem zaufać instynktowi i działać jak najszybciej.
W końcu leżała tam z mojej winy.
I to po raz kolejny.
Bardzo fajny rozdział.Lucjusz podły gad,a Draco taki słitaśny xD......
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
SectumSempra
http://dramionemilosczniczego.blogspot.de/
Hej.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za dedykację, miłe słowa i link do mojego bloga.:) Cholera, wzruszyłam się. Naprawdę pisanie komentarzy pod takimi rozdziałami to nic wielkiego. To obowiązek każdego czytającego.
Cieszę się, że ukazałaś perspektywę Narcyzy.Pokazuje ona, ile cierpienia i wyrzeczeń może ponieść matka dla swojego dziecka. Z tej wypowiedzi wybija się miłość do Draco - czyli coś, czego brakowało mi w całej historii Harry'ego Pottera.
Lucjusz... Kontrastowe zestawienie go z Narcyzą. On jako ten zły rodzic, nigdy nie będzie uwielbiany przez publiczność. Zachował się jak człowiek - sku*wiel. Nie powinnam przeklinać, ale to nasuwa się automatycznie. Współczuje Draco takiego ojca.
Nadal ciekawi mnie co szykuje Lord Wszelkiego Zła. Po co mu cała familia Malfoyów, no a przede wszystkim po co mu Hermiona?
Z Blaise'a lojalny przyjaciel. Oby było takich więcej.:)
Jeszcze raz dziękuję za początek i za rozdział.:)
Pozdrawiam serdecznie,
la_tua_cantante_
dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com
Mimo wszystko uważam, że warto podziękować komuś, kto komentuje każdy rozdział od początku opowiadania!
UsuńRównież pozdrawiam! :)
Początek jest trochę źle napisany, nie wiadomo o kogo chodzi, można się domyślić, ale no... Niedomówienie.
OdpowiedzUsuńPoza tym jestem zachwycona, wpadłaś na świetny pomysł i zgrabnie go realizujesz. Przyjemnie czyta się coś nowego, zupełnie oryginalnego. Mam nadzieję, że Lucjusz w końcu umrze i będzie spokój od niego, bo już nie mogę wytrzymać -.- Nie cierpie gnoja. Na dodatek stoi na przeszkodzie do szczęścia Dracze i Miony.
Czekam na nn,
http://precious-fondness.blogspot.com/
W sumie to się z Tobą nie zgodzę, bo już w 2 zdaniu jest mowa o wcześniejszej ,,rozmowie z synem", a potem informacje o Draco. Aczkolwiek to Twoja opinia, bo każdy w końcu postrzega to inaczej :)
UsuńPozdrawiam i zaraz odwiedzę Twojego!
Powiem szczerze że jestem miło zaskoczona, kiedy przez pewien czas Cię nie było bałam się że to opowiadanie będzie pisane na siłę, a tu taka niespodziewajka :) Każdy kolejny rozdział jest coraz ciekawszy, i coraz więcej się dzieje, do tego nie gubisz wątku a wszystko trzyma się razem. Mam nadzieję że każdy kolejny rozdział będzie lepszy i bardziej porywający od poprzedniego. Życzę Ci tego z całego serca, ale życzę także odrobiny odpoczynku, bo mamy wakacje ! (tzn, kto ma ten ma ) a jeśli należysz do tej grupy społecznej która pracuje w ten piękny czas (tak jak ja) to życzę udanego urlopy, spokoju w pracy i miłych weekendów :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
No to jesteśmy w jednej grupie :)
UsuńOczywiście, że nie jest pisany na siłę, po prostu potrzebowałam trochę czasu tylko dla siebie, odpoczynku, a przede wszystkim uspokojenia splątanych myśli, bo sporo się u mnie ostatnio wydarzyło. Tak więc na pewien okres dałam sobie odpocząć od facebook'a (którego usunęłam), bloggera, GG, skype'a, whatsappa itp. Postaram się dodawać rozdziały w miarę regularnie, aczkolwiek, jak już mówiłam, w ciągu roku szkolnego mieszkam w internacie szkoły wojskowej, gdzie nie ma nawet internetu w pokojach (jedynie w bibliotece i w zasięgu 3 metrów od recepcji) , więc piszę jedynie wtedy, gdy wracam do domu :)
Również pozdrawiam i życzę udanego urlopu!
Rozdział bardzo fajny.
OdpowiedzUsuńCiekawe co ta Gadzia Lordzina kombinuje z Malfoy`ami i Herm. Choć znając wielkiego Lorda to pewnie nic przyjemnego…
A Lucjusz to dupek. Mam nadzieję że w końcu spotka go kara za to całe zło, które popełnił w swoim życiu. Dobrze, że Draco i Narcyza są całkiem inni niż on.
A Mionce i Draco ciągle ktoś przeszkadza gdy chcą być blisko siebie zaznać trochę ciepła i czułości ;) Choć teraz to pewnie będzie om ciężko skoro wrócił Lucjusz…
Pozdrawiam
Tak, co do Lucjusza miałam pewien plan, aczkolwiek nie wiem, czy go zrealizuję :)
UsuńAh, ja i moje argumenty nie do przebicia!
OdpowiedzUsuńCo z tym Lucjuszem? Dlaczego on jest gorszy niż Voldemort podczas okresu? -_- Czekam na ciąg dalszy, nie trzymaj nas w niepewności!
Postaram się!
UsuńTwój blog jest na prawdę świetny, opowiadanie czyta się z ciekawością oraz lekkością, a rzadko można spotkać takie, które łączą te cechy. Dzisiaj tu trafiłam, a przeczytałam wszystkie rozdziały, które do tej pory napisałaś i myślę ,,niech ona pisze dalej i to szybko, bo nie wytrzymam!''. Czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział jestem pewna że Voldemort kombinuje coś złego odnośnie Herm. Lucjusz jest po prostu złym psychopatycznym draniem. Czekam z ciekawością na następny rozdział. Karola
OdpowiedzUsuńOdpowiedziałam na komentarz + jest nowy post więc zapraszam serdecznie na http://somethingdiffernet-imagine.blogspot.com/2014/07/na-zawsze.html :)
OdpowiedzUsuńPS. dalsza część tej historii znajduję się tutaj http://nazawsze-imagine.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
Zabieram się do czytania :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na 1 rozdział :)
OdpowiedzUsuńkobieta-smierciozercy.blogspot.com :*
Layls
Ok :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, gdzie to napisać, więc piszę tutaj, http://nazawsze-imagine.blogspot.com/ Jeden z najbardziej emocjonalnych listów. Zapraszam :) #nln
OdpowiedzUsuńNowy u mnie :)
OdpowiedzUsuńPS. Nie ma może tt? Nie chce Ci cały czas zaśmiecać bloga
Zapraszam na moje nowe Dramione: http://ciemna-strona-dramione.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTwoja opinia byłaby dla mnie bardzo ważna :)
http://nazawsze-imagine.blogspot.cz/2014/08/list-9.html NOWY :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do komentowania, to pomaga:)
Nominowałam cię do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńWięcej u mnie - www.draco-and-diana.blogspot.com :)
Idę czytać :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na bloga, gdzie Dom Salazara chyba zwariował....
http://domsalazara.blogspot.com/
Kiedy nowy rozdział???!!!
OdpowiedzUsuńZ GÓRY PRZEPRASZAM ZA SPAM !
OdpowiedzUsuńZapraszam do magicznej krainy zwiastunów - Zwiastunolandia Emerald ! Jeśli chcesz wykonam zwiastun na twojego bloga :)
http://zwiastuno-landia-emerald.blogspot.com/
Ona powiedziała :. lubisz mnie?' '
OdpowiedzUsuń| On powiedział "nie".
| Myślisz ze jestem ładna? - zapytała.
| Znowu powiedział "nie".
| Zapytała wiec jeszcze raz:
| " Jestem w twoim sercu?"
| Powiedział "nie".
| Na koniec się zapytała: "Jakbym odeszła, to byś
| płakał za mną?" Powiedział, ze "nie".
| Smutne - pomyślała i odeszła.
| Złapał ja za rękę i powiedział: "Nie lubię Cię,
| kocham Cię. Dla mnie nie jesteś ładna,
| tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu,
| jesteś moim sercem. Nie płakałbym za Tobą,
| tylko umarłbym z tęsknoty."
| Dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że
| Cię kocha.
| Coś ładnego jutro miedzy 13-16 się zdarzy w Twoim
| życiu, obojętnie gdzie będziesz w domu, przy
| telefonie albo w szkole.
| Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się
| tą piękną historią - to nie znajdziesz szczęścia w
| 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
| Jutro rano ktoś Cię pokocha.
| Stanie się to równo o 12.00.
| Będzie to ktoś
znajomy.
| Wyzna Ci miłość o 16.00
|Jeśli ci się nie uda wysłać tego do 20 komentarzy zostaniesz na zawsze sam