środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 5

Nadal stałam po środku pokoju i nie wiedziałam, co mam zrobić.  Malfoy wyszedł, nie informując mnie o tym, JAK mam się zajmować jego matką. W końcu, nie powiedział kiedy dostarczy mi ingrediencje do  eliksirów uzdrawiających, a bez nich nie byłam w stanie przejść do kolejnego etapu kuracji. Druga sprawą było to, że najzwyczajniej w świecie, Narcyza nie chciała mieć ze mną nic wspólnego i szczerze wątpiłam w to, że wypije ona coś przyrządzonego przeze mnie albo będzie się stosować do moich zaleceń.  Jak więc mogłam jej pomóc, skoro brzydziła się nawet dotknąć szlamy?

Dlatego też pozostawało mi czekać na pierwszy ruch kobiety. Gdybym powiedziała za dużo, ta pewnie dałaby znać mężowi i synowi o tym, że nie podoba się jej uzdrowicielka, a wtedy mnie czekałby marny los. Gdy cisza między nami zaczęła robić się już krępująca, w końcu pani Malfoy odezwała się:

-I tak wiem, szlamo, że…- zacharczała i ucięła w pół zdania, gdyż zaczęła mocno kaszleć. Mimo, iż usłyszałam z jej ust obelgę, skierowaną w moją osobę, zrobiło mi się jej trochę żal. Była naprawdę blada i miała opuchnięte oczy, pod którymi było widać sine cienie. Gdy męczący atak kaszlu przeszedł, kontynuowała swój wywód :
-Wiem, że chcesz mnie otruć! Podasz mi zły eliksir, a ja umrę! Jestem tego pewna! Nie wezmę niczego, co mi podasz! – syknęła i spojrzała na mnie wilkiem. Spodziewałam się tego. Przecież żona jednego z najbardziej wpływowych Śmierciożerców , po prostu nie była w stanie przestać tak strasznie nienawidzić mugolaków. Dlaczego to właśnie ja musiałam się nią opiekować ?  Każdy by się domyślił, że nie uda mi się nakłonić jej do wypicia choćby kropelki leczniczego napoju.

Postanowiłam nie odpowiadać na jej zarzuty. Nie miałam zamiaru doprowadzić do jej śmierci. Po pierwsze – miałam cichą nadzieję, że jeśli uda mi się przywrócić kobietę do zdrowia, Śmierciożercy puszczą mnie wolno, a po drugie – gdybym po prostu ją zabiła, podając niewłaściwy eliksir, wydałabym na siebie pewny  wyrok. Nie miałam innego wyjścia.

Nadal stałam w tym samym miejscu, wpatrując się tępo w jeden punkt. Co robić, co robić? Zadawałam sobie w myślach wiele pytań.  Kiedy on ma zamiar dostarczyć mi ingrediencje? Może powinnam poprawić jej poduszkę? A może powinnam… Tak, niewątpliwie powinnam zbadać panią Malfoy. Ale jak jej to powiedzieć? Przecież i tak nie posłucha!

-Ja… uważam, że ja…- nie mogłam odpowiednio sformułować zdania. Bałam się jej reakcji.-  Powinnam panią zbadać.- wykrztusiłam. Usta kobiety zwęziły się w cienką linię.
-Żadna brudna szlama mnie nie dotknie!- warknęła, by po chwili zanieść się kaszlem. No tak. Wiedziałam, że tak właśnie będzie, więc postanowiłam wysunąć silniejsze argumenty.
-Ale ja musze panią zbadać! Nie mogę inaczej ocenić stanu pani zdrowia!- powiedziałam lekko podniesionym głosem. Oczywiście, wiedziałam, jaki eliksir podać, ale co prawda musiałam się jeszcze upewnić, czy na pewno będzie on odpowiedni i czy wcześniej nie zastosować na blondynce pewnych zaklęć.

Oczy Narcyzy ciskały we mnie piorunami. Nie dałam jej znowu dojść do głosu.
-Niech pani to zrobi dla syna, on pani potrzebuje.- rzekłam cicho. Byłam pewna, że to na nią zadziała i nie myliłam się. W sumie, to nie wiem co mnie podkusiło, żeby powiedzieć coś takiego. Po prostu nie wiedziałam, co może przekonać ją do badania.
-Dobrze.- stwierdziła szeptem i zamknęła oczy- Miejmy to już za sobą.

Powoli podeszłam do olbrzymich rozmiarów łóżka i pochyliłam się nad kobietą. Na jej twarzy zauważyłam grymas niezadowolenia, ale nie cofnęłam się. Delikatnie podniosłam ją do pozycji siedzącej.
-Może mogłaby pani zdjąć…- zaczęłam. Było mi strasznie głupio prosić ją o to, by zdjęła piżamę, bym mogła ją zbadać. Ku mojemu zdziwieniu, tym razem nie opierała się i spełniła moją prośbę.  Nie wymagałam, by wstała, gdyż wiedziałam, że nie jest na siłach, by to zrobić.  Po kilku minutach, z moją małą pomocą, uporała się ze zdjęciem koszuli i szlafroka.
Krótko mówiąc, pani Malfoy wyglądała co najmniej okropnie. Wszystkie kości odstawały tak, że dało się policzyć żebra, a skóra była w odcieniu jasnej szarości. Na szczęście, jej ciała nie znaczyły rany, więc nie myliłam się- problem tkwił w środku. Gdy się ubrała, stwierdziłam, że czas zadać jej kilka istotnych pytań, z których część była nieco krępująca.

-Zadam pani bardzo osobiste pytanie. Proszę mnie źle nie zrozumieć, po prostu muszę wiedzieć teraz wszystko o stanie pani zdrowia.- wyjaśniłam, po czym przeszłam do pierwszego, chyba najtrudniejszego pytania ze wszystkich. – Ile czasu przebywała pani pod Cruciatusem?
Zdawałam sobie sprawę z tego, że będzie jej trudno wspominać tamte chwile, lecz nie miałam wyboru. To była jedna z ważniejszych informacji.
-Nawet nie zdaję sobie z tego sprawy, ale z relacji męża wiem, że około dziesięciu godzin. – wyznała głosem wypranym z emocji. Nie mogłam pojąć, kto mógł być na tyle bezduszny, by tyle czasu znęcać się nad kimś tak potężnym zaklęciem niewybaczalnym. Nie życzyłabym tego nawet największym wrogom. Pamiętam, kiedy to na mnie rzucono Crucio. Leżałam na podłodze przez kilka bolesnych minut, błagając Merlina o śmierć. Ta kobieta musiała być naprawdę silna, skoro wytrzymała tyle i przeżyła. 

Narcyza uciekła wzrokiem w kąt pokoju, unikając mojego wzroku. Dostrzegłam, jak w jej oczach zaszkliły się łzy, którym nie dawała wypłynąć na wierzch. Teraz było mi jej żal z całego serca. Wychudzona, pozbawiona emocji, zdawała się być wiecznie smutna i skrzywdzona przez los.
-Przykro mi.- wypaliłam, a pani Malfoy spojrzała się na mnie zdziwionymi oczami.
-Tobie jest przykro?- spytała, wciąż natarczywie się mi przypatrując. – Jest ci przykro z powodu cierpień jednego z największych wrogów? – w jej słabym głosie można było wyczuć niedowierzanie pomieszane z pogardą.
-Pani nie jest moim wrogiem, tylko jest po stronie mojego wroga. To zmienia postać rzeczy. - wyjaśniłam spokojnie. Takie było właśnie moje rozumowanie. Przecież nie zaznałam żadnych cierpień z jej strony. Jej mąż, jej siostra, jej syn , mogli zasługiwać na miano mych wrogów, ale nie ona. Jak mogłabym ją uważać za kogoś takiego, skoro nie zrobiła mi nigdy krzywdy? Z resztą, nie chciałam się z nią teraz spierać, więc wolałam nie poruszać tematu 
Zastanawiała się nad czymś dłuższą chwilę, a po chwili rzekła:
-Możesz już wyjść, skrzaty pokażą ci twoje posłanie.- powiedziała cicho, po czym zakaszlała- Pojaw się jutro rano, wtedy Draco przywiezie składniki.
Pokiwałam głową i skierowałam się do drzwi. Zamykając je, zdążyłam jeszcze powiedzieć cicho:
-Dobrej nocy, pani Malfoy.


***

-Zabini, nie żartuj sobie ze mnie.- powiedziałem spanikowany, patrząc się mojemu rozmówcy prosto w oczy. Miałem nadzieję, że ten zaraz wyszczerzy zęby w szerokim uśmiechu, mówiąc, że żartował, jednak nic takiego się nie stało.
-A czy wyglądam, jakbym żartował?- rzekł z śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy. Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę, a ja nie mogłem uwierzyć w to, że właśnie mi przypadło tak parszywe zadanie.
-Dlaczego wybrali nas? Czy ktoś inny nie mógłby przesłuchiwać?-  spytałem błagalnie, kładąc dłonie z tyłu głowy. Zdawałem sobie sprawę, że nic już nie wskóram, gdyż Lord Voldemort nie traktował nikogo ulgowo i nie zmieniłby z mojej prośby, wybranej przez  siebie osoby. Miałem torturować porwanych, chcąc wydusić z nich informacje potrzebne Czarnemu Panu i to jeszcze w moim własnym domu. Na domiar złego, piętro wyżej znajdowała się moja ledwo żywa rodzicielka, której krzyki bólu i rozpaczy jeńców, na pewno nie dodadzą otuchy.
-Nie tylko nas. Będzie jeszcze Crabbe i Bellatrix.- powiedział, po  czym szybko dodał- Lestrange oczywiście musi ,,kontrolować poczynania młodych”, jak to powiedział Carrow. – mój towarzysz prychnął, wypowiadając ostatnie zdanie. Od niedawna uważał siebie za rasowego Śmierciożercę, chociaż kiedyś bronił się rękami i nogami, byleby nie dołączyć do mrocznych szeregów.

A więc, porwana zostanie dosyć duża grupa czarodziejów, sądząc po ilości osób, wybierających się na misję do Doliny Godryka.  Ciekaw też byłem, na kogo tym razem jest urządzane ,,polowanie”.
-Kogo tam namierzyli?- zapytałem, tym razem beznamiętnie wbijając wzrok w podłogę.  Starałem się nie pokazywać szargających mną emocji. Nie chciałem wydawać się przejęty swoim losem, lub co gorsza, losem nic nie wartych, szlamowatych zdrajców krwi.

Blaise westchnął, jakby ze zmęczenia, po czym zaczął szperać w kieszeni spodni. Wyciągnął pomiętą kartkę z dwoma pionowymi kolumnami zapisanych tam nazwisk. Błagałem Merlina, aby nie znajdowały się tam nazwiska moich dawnych znajomych. Nie chciałem mieć już z nimi nic do czynienia. Nie chciałem, by poznali mnie , jako bezlitosnego sługusa Voldemorta.

Po chwili mój kompan zaczął swoją ponurą wyliczankę:
-Sypion Horacy, Drews Irena, Lavre Roxana,  Chiter Jack, Katterly Louis…- wsłuchiwałem się w jego słowa, doszukując się znajomych mi nazwisk- Houten Silvia, Jawer Catherine, Vepin William, Creevey Dennis, Smith Zachariasz… - ten mały Gryfon i jeden Puchon. Miałem wielką nadzieję, że na tym się skończy. Jednak pomyliłem się- Turpin Lisa, MacDougal Isobel, Weasley Angelina…- po usłyszeniu tego nazwiska, dosłownie zamarłem. Nie słuchałem dalej. Znałem tylko jedną rodzinę Weasleyów i nie pamiętam, by należała do niej jakakolwiek Angelina. Chyba, że… Chyba, że muszę spodziewać się najgorszego- rozdzielenia kochającej się rodziny. Jeśli nie kojarzyłem żadnej Angeliny Weasley, oznaczało to, że któryś z rudych  braci, poślubił kobietę o tym imieniu. A teraz mu ją odbierzemy i najprawdopodobniej, już nigdy nie wróci do domu.

Poczułem się, jak ostatnie ścierwo. Kimże ja jestem? Czy cokolwiek daje mi prawo do bezkarnego rozłączania dwóch ludzi? Nawet fakt, że uprzykrzę życie jakieś Weasley’owej łasicy, nie dawał mi otuchy. A będąc tym piekielnym Śmierciożercą, powinienem już dawno wyzbyć się wszelkich uczuć przy mordowaniu. Starałem się całym sobą hamować emocje, ale najzwyczajniej w świecie nie potrafiłem. Oczywistym było, że nie użalałem się nad nikim, o nie. Po prostu żałowałem tego, co robię.
Nie wiem, co to za uczucie, ale czasem na widok ostatniego pożegnania zakochanej pary,  zdarzającego się podczas wojny tak często,  coś mocno kłuło mnie w klatce piersiowej. Nie był to smutek ani przykrość, z powodu ich śmierci. Nie znałem tego odczucia. Zastanawiałem się tylko nad jednym: czy i ja kiedykolwiek znajdę się w takiej sytuacji? To było wątpliwe.

W szkole cieszyłem się ogromnym powodzeniem wśród dziewcząt, byłem niemalże rozchwytywany. A teraz? Ku mojemu zdziwieniu, moi rodzice nie przedstawiali mi żadnej potencjalnej kandydatki na żonę. Przypuszczałem, że było tak tylko dlatego, iż widzieli mnie, jako wiernego sługę w szeregach Czarnego Pana, a komuś takiemu nie wypadało szykować sobie wesela albo uganiać się za jakimś dzieciakiem.  Poniekąd byłem im za to wdzięczny.

Jednakże nie mogłem zrozumieć, dlaczego w czasach Hogwartu byłem niemal Casanovą, a z chwilą skończenia szkoły, żadna kobieta nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Nie chodziło mi o łatwe panienki na jedną noc, w których każdy młody Śmierciożerca mógł przebierać.  Miałem na myśli kobietę zainteresowaną wspólnym życiem, przyszłością. Nie chciałem mieć domku przy lesie, gromadki dzieci, żony czekającej z obiadem. Po prostu pragnąłem doświadczyć tego, co nie było dla mnie przeznaczone.

Starałem się tym nie przejmować. A nawet jeśli któraś by mnie pokochała bezinteresownie, nie za pieniądze, wygląd czy pozycję społeczną, to co bym zrobił? Nawet, jeśli tak jak większość moich rówieśników niebędących po Mrocznej Stronie, byłbym żonaty, bez przymusu rodziców, to czy byłoby dla mnie możliwe oczekiwać czegoś więcej? Potomków? I co mógłbym im powiedzieć?
,,Jesteś dzieckiem Śmierciożercy, więc na każdym kroku czają się na ciebie mordercy”?
A z resztą. Po co ja o tym myślałem, skoro i tak nigdy nie będę w stanie tego doświadczyć? Lepiej skupić się na rzeczywistości.


A rzeczywistość, tak jak i przyszłość, nie przedstawiała się w kolorowych barwach.


____________


Hej! Przepraszam was, że rozdział dopiero dzisiaj, ale internet mi troszkę nawalił i dodaję z jednodniowym spóźnieniem :) Kolejny rozdział planuję dodać jeszcze przed obozem  (jadę w niedzielę na obóz strzelecki) o ile mój router nie będzie znowu wariował. Obiecuję, że się postaram. Dziękuję wam za komentarze oraz za to, że czytacie to opowiadanie. Pozdrawiam serdecznie.
Nadya.

18 komentarzy:

  1. Hmm.. cóż ci tu powiedzieć. rozdział szczerze mówiąc troszeczkę nudny mało się w nim dzieje ale mam nadzieję że teraz to się troszkę zmieni :) Zastanawia mnie czy postawa Natcyzy co do zmieni się w filmie była jednak troszke inna co mnie zastanawia ale co tam nie ja przecież pisze tego bloga tylko ty <3
    Życzę ci duuuuuuuuuuuzo weny i powodzenia w pisaniu następnego rozdziału i pytanko... Jak było na koncercie Nelly - zakładając że byłaś :*
    Pozdrawiam Martyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Wiem, że nudny, ale OBIECUJĘ , że następny będzie lepszy. Nie mogłam od razu wprowadzić akcji bo wtedy blog by się szybko skończył :) A na koncercie niestety nie byłam :c Deszcz.

      Usuń
  2. przeciez nie padało.. ja byłam na całym i ani kropelki nie spadło... ale rozumiem że nie chcesz za szybko rozwijać akcji bo wtedy faktycznie byłoby nudno :) mam nadzieje ze tamtego wcześniejszego nie potraktowałaś jako krytyki tylko takie porady ;D
    Pozdrawiam Martyna :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, wzięłam to do siebie jako dobrą radę ;)

      Usuń
  3. No kurcze już myślałam, że będę wzywać jednostki specjalne żeby Cię odwiedziły i zmusiły do opublikowania nowego rozdziału xD
    I czemu znowu jest tak strasznie krótko?
    Jak router coś będzie świrował to przyślij go do mnie, jako naczelny bezczelny prawie informatyk zajmę się tą sprawą!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej! :D Jakby co, przekażę routerowi co go czeka za następne świrowanie :)

      Usuń
    2. Oby wziął to na poważnie >D

      Usuń
  4. Moim zdaniem rozdział jest fantastyczny :)
    Ciekawi mnie co zrobi Malfoy podczas "spotkania" z Weasleyami...
    Czekam na następny :)
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Postaram się, by każdy rozdział był dłuższy od poprzedniego!

      Usuń
  5. No, no, no. Coraz ciekawiej muszę przynać :)
    Zdecydowanie czekam na wiecej akcji Dramione :>
    Pozdrawiam, Wiklara
    http://hermionalovedraco.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akcja Dramione pojawi się całkiem niedługo, jednakże nie chcę popędzać, by opowiadanie się za szybko nie skończyło :) Ten rozdział był trochę przynudzający, ale to tylko przedsmak tego, co się pojawi ;)

      Usuń
  6. No świetny, czekam na więcej. :) http://dramione-umrzec-z-mlosci.blogspot.com/ u mnie nowa notka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja mam pytanie - kiedy coś nowego? :) jestem ciekawa, co dalej :D


    -----
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się jutro. Przepraszam, że przeciągam, ale byłam na weselu kuzynki i dzisiaj jadę na poprawiny, więc nie miałam za bardzo jak napisać. Ale za to postaram się, by był dłuższy od reszty!

      Usuń
  8. O! Dobrze, że mówisz, bo zaglądam co jakiś czas na Twojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super opowiadanie... Ciekawy pomysł :) Bardzo szkoda mi Draco, on nie powinien zostać śmierciożercą, on wcale nie jest taki zły.
    Ron to kretyn! Biedna Mionka!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Ona powiedziała :. lubisz mnie?' '
    | On powiedział "nie".
    | Myślisz ze jestem ładna? - zapytała.
    | Znowu powiedział "nie".
    | Zapytała wiec jeszcze raz:

    | " Jestem w twoim sercu?"
    | Powiedział "nie".
    | Na koniec się zapytała: "Jakbym odeszła, to byś
    | płakał za mną?" Powiedział, ze "nie".
    | Smutne - pomyślała i odeszła.
    | Złapał ja za rękę i powiedział: "Nie lubię Cię,
    | kocham Cię. Dla mnie nie jesteś ładna,
    | tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu,
    | jesteś moim sercem. Nie płakałbym za Tobą,
    | tylko umarłbym z tęsknoty."
    | Dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że
    | Cię kocha.
    | Coś ładnego jutro miedzy 13-16 się zdarzy w Twoim
    | życiu, obojętnie gdzie będziesz w domu, przy
    | telefonie albo w szkole.
    | Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się
    | tą piękną historią - to nie znajdziesz szczęścia w
    | 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
    | Jutro rano ktoś Cię pokocha.
    | Stanie się to równo o 12.00.
    | Będzie to ktoś
    znajomy.
    | Wyzna Ci miłość o 16.00
    |Jeśli ci się nie uda wysłać tego do 20 komentarzy zostaniesz na zawsze sam

    OdpowiedzUsuń