czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 3



Mój umysł nie był w stanie ogarnąć tego całego zamieszania. To wszystko wydarzyło się jednego dnia. Kolejna kłótnia z Ronem, w czasie której mnie spoliczkował, najazd Śmierciożerców na schronienie wielu niewinnych czarodziei, porwanie mnie i Neville’a. Właśnie, tylko mnie i Neville’a? Jeśli już porywali uzdrowicieli, to dlaczego tylko nas? A Luna? Boże, a jeśli coś jej zrobili? Odpędziłam tą myśl i tym razem zastanowiłam się nad tym, co też może się teraz dziać z moimi przyjaciółmi. Wiedziałam, ze Harry , jeśli stałoby się cokolwiek złego, nie da skrzywdzić Ginny. Natomiast Ron… chyba też sobie poradzi. Taką miałam przynajmniej nadzieję.


Gdy zauważyłam, że mój porywacz,  a mianowicie Dracon Malfoy, mój najgorszy szkolny wróg, który widocznie wolał stanąć po Ciemnej Stronie, przyprowadził mnie pod wielkie, drewniane drzwi, najwyraźniej cel naszej podróży.  Od razu przypomniałam sobie jego przestrogę - ,,Radzę ci się jakoś zachowywać, bo On jest zdolny za najmniejszą obrazę karać serią bolesnych zaklęć!”, ,,Masz tylko obiecać posłuszeństwo. Jeśli tego nie zrobisz, zmusi cię. 
Śmierć przyjaciół, tortury. Chyba tego nie chcesz?”

I nie chciałam. Wolałam już przeżyć największe upokorzenia, zostać służącą posłuszną Temu- Którego- Imienia –Nie –Wolno -Wymawiać, niż patrzeć na udrękę przyjaciela. Jeśli chodziło o mnie- zniosę wszelkie tortury, zrobię wszystko, by ocalić najbliższych.

Nagle drzwi się otwarły, a ja zostałam wprowadzona do przestronnej sali. Naprzeciwko wejścia znajdowało się coś na wzór tronu, na którym pewnie siedział Czarny Pan. Po obu jego stronach ustawione były wygodne fotele. Wywnioskowałam, że tamte miejsca są zajmowane przez  najbardziej zaufanych sprzymierzeńców Riddle’a. . Przed nimi stały puste stoły, nienakryte żadnym obrusem. W całym pomieszczeniu nie było ani jednego okna, a oświetlenie stanowiły jedynie pochodnie zawieszone na ścianach. 

Po chwili do sali weszła duża grupa Śmierciożerców ze Swoim Panem na czele. Poczułam jak zaczynają pocić mi się ręce.  Gdy już cała komnata była zapełniona, ktoś z całej siły popchnął mnie na kamienną podłogę, a moich uszu dobiegł najbardziej znienawidzony głos:
-Tym razem widzimy się w nieco milszych okolicznościach, nieprawdaż panno Granger?-  zapytał ironicznie Voldemort. Nie odpowiedziałam mu, a on kontynuował- Zapewne zdajesz sobie sprawę, do czego jesteś nam potrzebna, prawda?
Pokiwałam głową.
-To dobrze, bardzo dobrze- powiedział, opierając się łokciami o oparcia  siedzenia – Jak pewnie wiesz, praca Śmierciożercy jest trudna i wymaga wielu poświęceń. Zdarzają się wypadki, mniejsze i większe. Z tymi mniejszymi jesteśmy w stanie poradzić sobie sami, jednak te większe mogą sprawić nieco kłopotu. A niewątpliwie szkoda by było przecież stracić kogoś zdolnego. – westchnął teatralnie, po czym powrócił do swojego monologu- Tak więc potrzebujemy medyków, którzy poradzą sobie z tego typu problemami. Niestety nikt z naszego grona nie jest odpowiednio wykształcony, by pełnić funkcję uzdrowiciela.  Mieliśmy wielkie szczęście, że udało nam się odnaleźć panią i pana Longbottom’a.

Po zakończeniu tego zdania, Czarny Pan wstał, a mi serce niemal podskoczyło do gardła. Byłam pozbawiona różdżki, a On zbliżał się coraz bardziej. Stanął jakiś metr ode mnie i oznajmił:
-Sprawa jest prosta. Po prostu musisz być posłuszna, nic więcej. Żadnych głupich wyskoków, nawet nie próbuj uciekać. Chyba, że chcesz skończyć, jak twoja poprzedniczka. Jak jej tam było?- machnął ręką w stronę szczupłego mężczyzny o ciemnych włosach.
-Miriam Strout, Panie.
-A właśnie, Strout, dziękuję Dołohow. – odpowiedział, po czym znowu zwrócił się do mnie- W każdym razie, mogę cię zapewnić, że nie było po niej czego zbierać.
Spojrzałam na niego zszokowana. Nie mogłam, a nawet nie chciałam sobie tego wyobrazić.
-Więc jak będzie, panno Granger?- zapytał, a spojrzenia wszystkich zgromadzonych spoczęły na mnie. Chociaż wiedziałam, że jestem w pułapce i nic na to nie poradzę, nie miałam zamiaru się tak łatwo poddawać.
-A co, jeśli się nie zgodzę? - odezwałam się po raz pierwszy w tej rozmowie. Starałam się opanować targające mną emocje, ale średnio mi to wyszło i mój głos zdradzał lęk.  Przywódca Śmierciożerców  przyjrzał mi się uważnie, a jego usta wygięły się w grymasie złośliwego uśmieszku. Niespodziewanie wyjął różdżkę i wycelował nią we mnie.
-Crucio! –wykrzyknął, a ja poczułam przypływ fali wszechogarniającego bólu, po raz drugi dzisiaj. Moje kończyny powykręcały się w różne strony. Podczas wojny nieraz doświadczyłam tego zaklęcia, jednak tym razem było ono o wiele silniejesze.  Rozumiałam, dlaczego Malfoy mimo niechęci do mugolaków, wolał uprzedzić, co może mnie tu czekać. W tym momencie przeżywałam zapewne najgorsze tortury w swoim życiu. Zdawało mi się, że płonę żywym ogniem, a moje kości są brutalnie łamane. Było to cierpienie sto razy większe od tego, jakie zadała mi Bellatrix, wycinając słowo ,,szlama” na mojej ręce.  Nie mogłam złapać oddechu, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nie byłam też świadoma, ile mnie torturował, zanim skończył udrękę. Minutę, godzinę? To nie miało znaczenia, ważne, że zakończył te męki.  Sądzę, że minęła kolejna minuta zanim zaczęłam normalnie odbierać bodźce.
-A teraz?- snuł dalej, obserwując wyraz mojej twarzy. Spojrzałam na niego spode łba, chcąc w ten sposób pokazać, że jestem nieugięta w swojej decyzji.

Już myślałam, że zostanę znowu ukarana, lecz nic takiego się nie stało. Zerknęłam na swojego oprawcę. Spoglądał w stronę wejścia, więc i ja skierowałam tam wzrok.
Zamarłam.
W naszą stronę podążał właśnie, jak mi się przynajmniej zdawało, Vincent Crabbe, prowadząc Neville’a, który miał na głowie wielkie rozcięcie. Podobnie jak mną, rzucono nim o posadzkę . Bez jakiegokolwiek wytłumaczenia, Lord Voldemort wymierzył w niego Cruciatusa. Nie mogłam powstrzymać łez.  Jak najszybciej chciałam podbiec do chłopaka, ale ktoś z tyłu złapał mnie za ramiona.
-Przestań! Zostaw go!- wrzeszczałam na całe gardło, próbując wyrwać się z żelaznego uścisku. Ten gad wiedział, że nie zniosę widoku męczarni kogoś bliskiego. Nie mogłam już patrzeć na męczarnie przyjaciela , więc nie pozostało mi nic innego,  jak ulec Śmieriożercom.
-Zgodzę się na wszystko, jeśli tylko przestaniesz!- krzyknęłam i w tym samym momencie dręczyciel opuścił różdżkę. Kamień spadł mi z serca, gdy zobaczyłam, że mój przyjaciel już normalnie oddycha i może poruszać kończynami.
-Bardzo dobra decyzja!-  zawołał i klasnął w dłonie, po czym zwrócił się do kogoś za moimi plecami- Draconie, zaprowadź pannę Granger i pana Longbottom’a do ich miejsca pracy.
Odwróciłam się i dostrzegłam zdziwienie na twarzy młodego Malfoy’a zdziwienie. Podszedł kilka kroków bliżej i szepnął:
-Ależ Panie…


***


-Draconie, zaprowadź pannę Granger i pana Longbottom’a do ich miejsca pracy!- usłyszałem polecenie od Voldemortra. Ale jak to? Przecież wcześniej mówiłem mu, że moja matka potrzebuje stałej opieki uzdrowiciela, to dlatego porwaliśmy dwie osoby. Jedna z nich miałaby zamieszkać w Malfoy  Manor, by  się nią zajmować.
-Ależ Panie- zacząłem, gdy ten rozsiadł się wygodnie- Moja matka ciężko choruje, miał jej zostać przydzielony osobny medyk. – wyjaśniłem, oczekując na jego reakcję. Nie zaprzeczę,  bałem się, że Go zdenerwuję i wszystkie moje nadzieje zostaną pochowane.
-Jakże mogłem o tym zapomnieć! A więc możesz wybrać dla Narcyzy jedno z nich. - wskazał palcem dwójkę jeńców, stojących na środku sali.

Nie miałem pojęcia, kogo mam wyznaczyć. Obydwoje znałem, za to ani jednego nie darzyłem sympatią. Nie wiedziałem, jak wojna ich zmieniła. Nie byłem w stanie ocenić ich umiejętności, gdyż wiele mogło się zmienić od czasów Hogwartu. Nie mogłem się jednak za długo zastanawiać. Moje stosunki z nimi nie miały teraz znaczenia.  Najważniejsze było to, kto byłby dla mojej matki lepszy. Granger czy Longbottom, Granger czy Longbottom?
I wtedy przypomniałem sobie, jak niezdarny i ślamazarny potrafił być Neville.  Z braku uwagi strącał kociołek, często czegoś zapominał. Również nie był zbyt dobry z eliksirów, co przechyliło szalę na stronę szlamy.

-Już wybrałem, Panie.- odpowiedziałem, po czym wyprowadziłem dwójkę medyków. Jako pierwszego odprowadziłem  byłego Gryfona. Gdy byliśmy już pod drzwiami komnaty przeznaczonej dla uzdrowicieli, postanowiłem go poinformować o jego pracy i obowiązkach.
-Ty zostajesz tutaj Longbottom. Będziesz  pracował bez ustalonych godzin. Jeśli przyślą ci kogoś w środku nocy, to bez gadania masz się nim zająć, jasne? Spać możesz w pokoju obok, jest za czarnymi drzwiami. I nawet nie próbuj uciekać, wszystko jest otoczone zaklęciem, nie uda ci się go złamać – zagroziłem, po czym siłą wepchnąłem go do pomieszczenia.

Deportowałem się z Granger pod posiadłość rodzinną. Gdy zerknąłem na jej twarz, dostrzegłem wymalowany na niej strach i przerażenie.  No tak, w końcu tutaj była torturowana przez moją ciotkę. Nadszedł czas, by w końcu uświadomić dziewczynę, podobnie jak wcześniej chłopaka.
-Granger, słuchaj mnie uważnie i nie pyskuj, bo nie będę się dla ciebie dwa razy produkował! Wolałem zostawić matkę pod twoją opieką, gdyż nie wiem, czego mógłbym się spodziewać po twoim koledze.  Po pierwsze…
-Co dolega twojej matce?- przerwała mi była Gryfonka. Wydawało mi się, że nagle jakby posmutniała. Zmierzyłem ją chłodnym spojrzeniem. Jak zwykle rozgadana, musi się wtrącić, nie da nic wytłumaczyć.
-Mówiłem, żebyś się nie wtrącała!- warknąłem, po czym odpowiedziałem na jej pytanie- Zbyt długo przebywała pod zaklęciem Cruciatusa. Żadne eliksiry nie pomagają.- starałem się zachować zacięty wyraz twarzy. Gdy tylko przed oczami stawał mi obraz cierpiącej matki, czułem się, jakby ktoś wyrywał mi serce z piersi.- Wróćmy do rzeczy.  Po pierwsze, żadnych prób ucieczki! Mówię to dla twojego dobra, ponieważ cały dom jest otoczony zaklęciami i barierami! Nie tylko nie uda ci się zwiać, ale także nie możesz rzucać zaklęć innych, od tych potrzebnych do opieki nad matką. Zrozumiano?

Kiwnęła głową, bez wykłócania się, co bardzo mnie zdziwiło. Po chwili kontynuowałem:
-Po drugie,  masz przy niej siedzieć dwadzieścia cztery godziny na dobę i robić wszystko, czego tylko sobie zażyczy. Jeśli będzie chciała, żebyś jej śpiewała całą noc, to masz to zrobić! Odejść możesz tylko wtedy, kiedy ona sama ci na to pozwoli. Każdy twój ruch będą obserwować skrzaty. Rozumiesz, co do ciebie mówię?- zapytałem podniesionym głosem, a ona znowu kiwnęła głową. 

Spodziewałem się po niej jakiegoś wybuchu, w stylu: ,,nie będę żadną służącą, odnajdą mnie, ucieknę!” , a ona nic. Zero  reakcji. Jakby jej było wszystko jedno.
-Po trzecie,  jeśli moja matka ci pozwoli, możesz spać ze skrzatami, pokażą ci gdzie. Posiłek będziesz jadła raz dziennie.  Resztę informacji przekażą ci same skrzaty.- skończyłem swój wywód i obserwowałem jej wyraz twarzy. Oczy przygaszone, usta nie wykrzywiły się w żadnym grymasie, beznamiętnie patrzyła w ziemię. Po zlustrowaniu jej wzrokiem, stwierdziłem, że jej odzież nie jest w najlepszym stanie. Podarta bluza była cała brudna, podobnie jak spodnie.  Rozkażę później skrzatom, by znalazły dla niej coś odpowiedniego.
-I pamiętaj!- syknąłem, podkładając jej różdżkę pod gardło- Jeden niewłaściwy ruch,  jeden sprzeciw czy chociażby jeden nieudany eliksir, a mnie popamiętasz! -  Na te słowa, natychmiast podniosła głowę, patrząc swoimi smutnymi, zaszklonymi, czekoladowymi tęczówkami, prosto w moje oczy.

 Poczułem się tak, jak wtedy, gdy widziałem swoją rodzicielkę w stanie agonalnym. A nawet gorzej. Jakbym właśnie krzywdził małe, bezbronne stworzonko. Nie mogłem się jednak dać ponieść emocjom. Jest wojna, a na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone. Miałem na głowie teraz o wiele więcej ważnych rzeczy niż przejmowanie się brudną  szlamą.
Z taką myślą w głowie, wprowadziłem ją do rodzinnej posiadłości.






21 komentarzy:

  1. A własnie, bo zapomniałam dodać! Nowy rozdział powinien się pojawić najpóźniej w środę! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Voldemorta, który mówi "dziękuję" to jeszcze nigdy i nigdzie nie spotkałam i nie wiem czy Ci gratulować pomysłowości, czy się dziwić, że tu u Ciebie jest taki inny :) Draco wykreowany na potwora - podoba mi się, tak jak sam pomysł na historię - kratywny i oryginalny! Jestem pewna, że blog szybko zyska grono czytelników! Życzę Ci tego i pozdrawiam Serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :D Szczerze mówiąc, gdy zakładałam tego bloga, w mojej głowie był pomysł, by wszystko działo się w szkole. Ale potem pomyślałam, że połowa blogów właśnie taka jest i lepiej napisać o czymś innym. Oczywistym jest, że nie chcę kopiować m.in. twojego opowiadania, ani opowiadań innych blogerek. Po prostu chcę napisać coś zupełnie innego, bo w głowie mam 1000 pomysłów na minutę ;)

      Ogółem to dziękuję Ci za cierpliwość, kiedy Cię tak męczę z tym czytaniem. :) I za to, że jak Cię poprosiłam o ocenę, to czytałaś i jestem Ci za to bardzo, bardzo, bardzo wdzięczna! :)

      Pozdrawiam.
      Nadya.

      Usuń
  3. Uprzejmie informuję, iż zostałaś przyjęta do Stowarzyszenia DHL :) Zapraszam do polubienia naszego fanpage'a na facebooku: https://www.facebook.com/StowarzyszenieDHL
    A także do częstego odwiedzania Stowarzyszenia :)
    Pozdrawiam, Alex ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się :)
    Brutalne dla mnie fajne. Draco niby silny emocjonalnie choć jest na swój sposób słaby, jeśli chodzi o jego mamę. Hermiona może to wykorzystać!
    Myśle, że będę wpadać częściej ;)
    Odiumortis (swag)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba! Ja również uwielbiam ( <3 ) Twój blog! :) Aż mi się miło zrobiło!

      Usuń
  5. No w końcu dodałaś nową notkę, nie mogłam się już doczekać aż coś w końcu ruszy.
    Po pierwsze : W końcu ktoś, kto tworząc dramione nie napisał "zilustrował ją wzrokiem", tak strasznie jest krzywdzić nasz język ojczysty. No właśnie, jeśli chodzi o język, to w Twoim przypadku jestem bardzo na tak - nie robisz głupich błędów składniowych/frazeologicznych/logicznych/gramatycznych, które pojawiają się w większości opowiadań zamieszczanych na blogach. To prawdziwa plaga, ale u Ciebie w ogóle tego nie zauważyłam, co powoduje, że już na samym starcie dostałaś u mnie ogromnego plusa - zupełnie inaczej czyta się tekst, którego w myślach nie trzeba poprawiać tak, żeby brzmiał sensownie xD
    Po drugie - chyba już poprzednio o tym wspominałam - bardzo podoba mi się pomysł z umiejscowieniem czasu i miejsca akcji gdzieś po środku wojny. Bo choć nie mam nic do wszędobylskiego pomysłu na romans w siódmej klasie tuż po wojnie, to szczerze mówiąc powoli zaczyna mi się to przejadać i Twoje opowiadanie jest jak świeży powiew wiatru w upalny dzień :D
    Po trzecie - widzę, że naprawdę myślisz o tym co piszesz i prawdopodobnie po napisaniu rozdziału czytasz go jeszcze raz, żeby sprawdzić czy nie ma w nim błędów, co również jest ogromną zaletą. Przy okazji sugerujesz światu, że nowy rozdział jest na tyle ciekawy, że nie szkoda Ci czasu, by go przeczytać.
    No to by było na tyle jeśli chodzi o mój komentarz, następne na pewno nie będą już tak irytująco długie, bo podejrzewam, że Twój język się nie zmieni i wszystko utrzymasz na poziomie, także czekam na kolejny rozdział i serdecznie pozdrawiam :)

    P.S. U mnie pojawił się nowy rozdział :) [www.lovevsus.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OMK, naprawdę długo wyszło XD

      Usuń
    2. Ojeju! Jak mi się zrobiło cieplutko na serduszku! <3
      A tak w ogóle, to masz rację, co do tego czytania rozdziału przed opublikowaniem. Zawsze, ale to ZAWSZE, znajdzie się powtórzenie brak/nadmiar przecinka tu i ówdzie czy po prostu literówki typu: Hermion, Malfo, Zcarny Pan, a kiedyś nawet zdarzyło mi się napisać zamiast Śmierciożercy - Śmieciożercy :D I dlatego postanowiłam wszystko sprawdzać, tak na wszelki wypadek ;)

      A o do długich komentarzy- bardzo je lubię :)

      Pozdrawiam serdecznie i oświadczam, że przeczytałam nowy rozdział! Lecę skomentować! :)

      Nadya.

      Usuń
    3. Śmieciożercy :DDDD
      Nawyk czytania swojego postu przed jego opublikowaniem jest bardzo przydatny, bo opowiadanie zyskuje wtedy na estetyce. Ostatnio czytałam całkiem niezły tekst, ale przy piątym rozdziale z niego zrezygnowałam, bo autorka ciągle pisała "Malfoy powiedziała" "Hermiona zrobił" ewentualnie "Hermion spojrzała się". Ale sama korzystam z tego przede wszystkim dlatego, że przy pisaniu mózg mi gdzieś czasem odlatuje i potrafię zacząć jakiś wątek, a potem w ogóle do niego nie wracać, bo zapominam, że go poruszyłam. To pozostawia czytelnika w niekomfortowej sytuacji, zwłaszcza, jak coś się nieźle zapowiada xD
      No to bierz się do roboty i pisz nowy rozdział o Śmieciożercach ;>

      Usuń
  6. Wow, świetny blog. Fajnie piszesz, przeczytałam dzisiaj wszystko. Na prawdę mi się podoba. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :) Pozdrawiam, Lili :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :)
      I to samo się tyczy Twojego bloga! :D A tak w ogóle, widzę, że dodałaś dzisiaj nową notkę, więc biegnęlecępędzę czytać! :)

      Pozdrawiam.
      Nadya.

      Usuń
  7. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! :)



    OdpowiedzUsuń
  8. fajny blog

    opowiadanie jest super
    czekam na dalszy ciąg

    www.thebest2000.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za odwiedziny! Bardzo chętnie przeczytam Twoje opowiadanie, ale już nie dziś, bo oczy same mi się zamykają :) Jutro nadrobię zaległości :)
    Życzę weny i dobrej nocy! ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej okej :D Cieszę się, że chcesz czytać ;)
      Branoc!

      Usuń
  10. Heyy :) Z tej strony dawna Wiklara :> Niedawno złożyłaś zamówienie do mnie i oczywiście jako ,że to dramione z chcęcią je wykonam

    OdpowiedzUsuń
  11. Ooo! Cieszę się! :D Będę czekać :)

    OdpowiedzUsuń
  12. W której części Harrego Pottera Hermiona była torturowana przez Bellatrix ?

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń