Drzwi otworzyły
się z impetem, a do środka wparował… Blaise Zabini z nieprzytomnym Malfoy’em na
rękach. Matka omdlałego chłopaka
krzyknęła z przerażenia, gdyż ten był
cały blady, miał sine palce, a po czole spływały mu kropelki potu. Teraz, nie
martwiłam się o siebie. Chociaż były Ślizgon ostrzegał mnie, bym się nikomu nie pokazywała, a właśnie miałam
przed sobą zapewne Śmierciożercę, to bardziej bałam się tego, że z blondynem
może nie być za dobrze. To zapewne spowodowane
było częstymi rozmowami z jego rodzicielką.
-Granger, zrób coś! – usłyszałam stanowczy głos
ciemnoskórego chłopaka. Nie był to jednak rozkaz – była to niemalże prośba.
Nie było czasu na wymyślanie rozwiązań.
-Połóż go na stole. – rozkazałam, starając się zachować jak
najspokojniej.
Spełnił moje polecenie, po czym sam oparł się rękami o blat
dużego, drewnianego stołu.
-Co mu się stało? – zapytałam.
-Dostał mocnym Cruciatusem. –odpowiedział łamliwym głosem
Zabini. Widocznie on i Malfoy musieli być przyjaciółmi, skoro tak przejmował
się jego losem.
-Ile to trwało?
-Nie wiem, jakieś piętnaście minut. Może trochę więcej. –
odparł, a ja wytrzeszczyłam oczy. Piętnaście minut? Może więcej? Kiedy po
trzydziestu sekundach każdy traci zmysły i nie jest w stanie poruszać
kończynami. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać, co musiał przeżyć chłopak.
W tym momencie odezwał się we mnie głos magomedyka – skoro
matka Dracona na odzyskanie sił brała eliksir Wiggenowy, to może jej synowi też
by nie zaszkodził? Zawsze warto spróbować.
Szybko sięgnęłam do stojącej koło łoża etażerki i złapałam
jedną z trzech stojących tam buteleczek z
leczniczym eliksirem.
Zignorowałam jakieś paniczne pytanie jego matki. Podbiegłam z powrotem do stołu i podnosząc lekko głowę leżącego na stole
nieprzytomnego, wlałam mu go do gardła. Ze zniecierpliwieniem czekałam na
jakiekolwiek reakcje.
Minuta.
Dwie.
Trzy.
Gdy już zaczynałam mieć obawy, że nic z tego nie wyjdzie i
trzeba będzie przygotować inny eliksir, młody Malfoy obudził się. Jakby leniwie
otworzył oczy i wycharczał:
-Blaise?
-Jestem, jestem. – zaśmiał się, po czym poklepał kolegę po
ramieniu – W porządku, stary?
Zanim odpowiedział, musiał odkaszlnąć parę razy.
-No pewnie. Nie ma to jak dobre Crucio! – odrzekł,
uśmiechając się łobuzersko, lecz po chwili przybrał poważny wyraz twarzy –
Zabini, idź już. Będziesz miał kłopoty, jak się znowu spóźnisz.
Nie wiedziałam o co chodzi, ale dostrzegłam niesmak na
twarzy czarnoskórego. Pokiwał tylko głową, jeszcze raz, tym razem bez
entuzjazmu klepnął blond włos ego w ramię, po czym z głośnym westchnięciem
wyszedł z pokoju.
Pierwsza odezwała się Narcyza:
-Draco, kto ci to zrobił? –zapytała smutno. Postanowiłam nie
wtrącać się w ich rozmowę, więc cichutko przemieściłam się na stojący w kącie
fotel.
-Mamo… -zaczął, ale widząc spojrzenie matki, wypuścił głośno
powietrze i powiedział –Ciotka Bella.
Kobieta opadła bezsilnie na poduszki i ukryła twarz w
dłoniach, szepcąc coś na wzór: ,,Zabiję
tą Bellatrix, to już przesada”
Po tym, już żadne z nich się nie odzywało. Leżąca w łóżku
pani Malfoy spoglądała tylko litościwie na swojego, ciężko oddychającego syna.
-Hermiono, czy mogłabyś zaprowadzić Draco do jego sypialni?
Chyba powinien odpocząć. – stwierdziła cicho. Od razu podeszłam do stołu.
-Nie dasz rady iść sam. – rzekłam, zresztą zgodnie z prawdą.
Widziałam, że chciał zaprzeczyć, więc szybko dodałam – Przewieś rękę przez moje
ramię.
Z grymasem na twarzy, spowodowanym zapewne przez ból,
spełnił moją prośbę, po czym wyszliśmy z pokoju. Chłopak mówił mi tylko, gdzie
powinniśmy iść, co chwila się potykając i tracąc równowagę. Gdybym nie ja, jako
,,podpórka”, leżałby już jak długi. Nie miał sił.
Nareszcie dotarliśmy do jego komnaty. Delikatnie otworzyłam
drzwi. Na szczęście łóżko stało blisko wejścia.
Pokój był urządzony – oczywiście – w barwach Slytherinu.
Zielono – srebrna tapeta, szmaragdowa kanapa i łóżko, meble z ciemnego drewna. Pomieszczenie było przestronne i panował w nim
chłodny klimat, z resztą jak w całej posiadłości, bo nie byłam w stanie nazwać
,,tego” domem. Gdyby to był dom, nie urządzano by tu przesłuchań, ani nie
torturowano niewinnych czarodziejów.
Z jak największą ostrożnością ułożyłam Malfoy’a na łóżku.
Przykryłam go kocem i sprawdziłam ręką czoło – dzięki Marlinowi, nie miał
gorączki. Góra tydzień i będzie jak nowy.
Stwierdziłam, że powinnam podać mu jeszcze jedną dawkę eliksiru, więc
musiałam udać się do pracowni.
-Malfoy, idę po lekarstwo dla ciebie, zaraz przyjdę. –
oświadczyłam, po czym sprawnym krokiem udałam się do wyznaczonego miejsca.
Dobrze, że zrobiłam zapas medykamentu, gdyż przy dzisiejszych wydarzeniach, w
innym wypadku by mi go zabrakło!
W sumie, w tym momencie mogłabym uciec, ale jakoś nie miałam
sumienia. Może to Narcyza? Nie chciałam być wobec niej niehonorowa, pragnęłam
jej pomóc. Nie wiem. Nie byłam w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego
nie uciekłam. Po prostu nie czułam już takiej potrzeby.
Wróciłam do pokoju i w ciągu sekundy znalazłam się przy
leżącym chłopaku. Trzymał się za głowę. Od razu zobaczyłam, że coś jest nie tak
jak być powinno. Bez wahania ponownie podałam mu miksturę, gdyż w takim wypadku
nie miałam innego wyjścia. Mugolskie metody na pewno nic by tu nie dały.
Mogłam tylko czekać na efekty. I nie musiałam ich oczekiwać
tak długo. Już po chwili blondyn przestał dyszeć, z jego czoła zniknęły
kropelki potu.
Już chciałam wstawać,
gdy nagle poczułam uścisk na swojej dłoni. Były Ślizgon przyglądał mi się
uważnie z jakimś nieodgadnionym spojrzeniem.
-Nie idź. – powiedział cicho.
-Skoro chcesz, to zostanę. –odpowiedziałam spokojnie,
uśmiechając się do niego. On także obdarzył mnie leciutkim uśmiechem, ale nie
rozluźnił uścisku na mojej ręce.
-Dziękuję Ci, Hermiono. – szepnął. I choć były to jedynie
zwyczajne słowa, w jego ustach zabrzmiały wyjątkowo. Przeszła mnie taka fala…
sama nie wiem czego. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Powiedział moje imię – ale
nie z wrogością, nie z kpiną.
Objęłam nasze splecione dłonie drugą ręką i oparłam się na
nich. Przyjrzałam mu się bardzo uważnie i w skupieniu, po czym przypomniałam
coś sobie.
-A co z Angeliną? – zapytałam niepewnie.
Znowu się uśmiechnął, jak najbardziej serdecznie.
-Bezpieczna. Nawet nie była przesłuchiwana. – odparł.
Chociaż jeden plus! Teraz mogłabym dla niego zrobić
wszystko! Pomógł mi! Pomógł, choć nie musiał! Tym samym mógł przecież narazić
siebie!
-Dziękuję! Tak bardzo Ci dziękuję, Draco! – powiedziałam
rozpromieniona. Dziwny impuls, chwila radości, sprawiła, że wtuliłam się w
leżącego chłopaka, zapominając o tym, że zaledwie godzinę temu był w stanie
agonalnym. Jednak bardziej zdziwiło mnie
to, że wypowiedziałam jego imię. Nie powiem, że było to do końca świadome. Nie
mogłam inaczej wyrazić swojej wdzięczności.
A wtedy zdarzyło się coś, czego bym się nigdy w życiu nie
spodziewała – mój były wróg szkolny, na dodatek Ślizgon, z którym darłam koty
przez siedem lat Hogwartu – także objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
Nie wiem, ile czasu trwaliśmy w tej pozycji. Żadne z nas nie miało zamiaru
przerywać tej chwili. Nie chciałam się
od niego odsuwać – było mi dobrze. Wiedziałam, że było to całkowicie bez sensu,
ale nie wyobrażałam sobie innego miejsca, w jakim mogłabym teraz się znajdować.
Nagle, Malfoy, a właściwie to Draco, bo już i tak zwróciłam
się do niego po imieniu, przejechał ręką wzdłuż mojego kręgosłupa. Zaczął
gładzić mnie po plecach. Gdyby w tamtym momencie skończył się świat, nawet bym
tego nie zauważyła. Miałam ochotę się rozpłynąć. Jego dotyk powodował u mnie
uczucie dziwnej błogości i gdyby ktoś kazał mi teraz odejść, nie zrobiłabym
tego.
Byłam ciekawa wyrazu jego twarzy. Nieśmiało podniosłam głowę
i zauważyłam, że on też na mnie patrzy. Tymi swoimi szaroniebieskimi
tęczówkami, tym stalowym spojrzeniem, które potrafiło w jednej sekundzie
wywołać mętlik w mojej głowie. Nawet nie wiedziałam, gdzie jestem, nie
myślałam. Liczyły się tylko te cudowne oczy.
Kolejny impuls.
Delikatnie podniosłam dłoń do jego twarzy i dotknęłam jego
policzka, jakbym chciała sprawdzić, czy ON jest prawdziwy. Kiedy to zrobiłam,
przymknął oczy i lekko odchylił głowę do tyłu. Zachichotał.
-Co cię tak rozbawiło? –spytałam, ledwo powstrzymując
śmiech, niewiadomo skąd przybywający. Moja ręka nadal spoczywała na jego twarzy
i lekko ją gładziła.
Znowu otworzył oczy , spojrzał na mnie i przesłał mi
najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek w życiu widziałam.
-Nawet… Nawet nie wiesz, co czuję, gdy tak robisz. – rzekł z
ciągłym rozbawieniem.
Nie byłam pewna, o co mu chodzi, więc zabrałam rękę i
zabierałam się do wstawania. Przestraszyłam się, że przeliczyłam się co do niego i zaraz
wybuchnie głośnym śmiechem. Draco złapał mnie jednak za nadgarstek.
-Hermiona, proszę, nie idź. – powiedział spokojnie, już
drugi raz dzisiaj.
_____
-Hermiona, proszę, nie idź – powiedziałem błagalnie.
Chciałem, by dziewczyna została przy mnie. Dawała mi pewien rodzaj…
uspokojenia, ukojenia? Nie wiem, jak mógłbym to właściwie nazwać.
-Już czujesz się lepiej. – stwierdziła, przyglądając mi się
uważnie, a ja nadal nie rozluźniałem uścisku na jej ręce. Było mi głupio, że
okazywałem wobec niej taką słabość, tym bardziej, iż zrobiłem to już dzisiaj
raz przed ciotką Bellą. Myślę, że postąpiłem tak radykalnie, gdyż od czasu
ataku na matkę, przestałem być wierny ideałom ojca. Chciałem robić mu wszystko
na przekór.
-A jeśli w nocy osłabienie się powtórzy? – zapytałem z
nadzieją, a była Gryfonka prychnęła pod nosem. Dotknęła wolną dłonią mojego czoła.
-Nie masz gorączki. Myślałam, że mówisz tak z otępienia. –
zakpiła, chichocząc. Zrobiłem minę naburmuszonego dziecka i pociągnąłem jej
rękę mocniej w swoim kierunku.
-Jestem aż tak okropny, że wolisz towarzystwo skrzatów w
kanciapie niż moje w tym pokoju? – nie dawałem za wygraną. Wiedziałem, że tym
przekonam ją do podjęcia decyzji. Poza tym, miałem wyrzuty sumienia, iż
pozostawiłem ją w takich warunkach, w jakich żyły skrzaty. Po tym, jak pomogła mi i matce, mógłbym
niemalże odwdzięczyć jej się, w jaki sposób by tylko sobie tego zażyczyła.
Sprawiała wrażenie, jakby się chwilę nad czymś zastanawiała,
po czym odpowiedziała:
-No dobrze, w sumie, w
razie powtórzenia tego omdlenia mogę zostać. – rzekła, udając poważną minę
fachowcy , dystyngowanie łapiąc się za podbródek.
Nie wiem, naprawdę NIE MAM ZIELONEGO POJĘCIA, co się ze mną
działo, ale słysząc jej słowa miałem ochotę skakać z radości aż pod sufit, choć
ledwo mogłem ruszać kończynami.
-Pójdę sprawdzić, co u twojej matki. Zaraz wracam. –
stwierdziła, delikatnie wyrywając rękę z mojego ciągłego uścisku i zwinnym
krokiem wyszła z mojej sypialni.
Merlinie! Malfoy! Ty dupku! Jak ty się zachowujesz! –
Zacząłem karcić się w myślach. Cieszysz
się, jak głupi, że jedna , zwyczajna dziewczyna zechciała z tobą posiedzieć?
Przecież w szkole mogłeś mieć ich na pęczki.
Ale ona była inna. Nie była taka jak tamte. Widziałem to w
jej oczach.
Była silniejsza ode mnie. Zniosła ból, śmierć bliskich,
wojnę, tortury, ukrywanie się, pracę, a nadal potrafi się uśmiechać i to do
mnie! Do swojego największego wroga z Hogwartu, który ciągle mieszał ją z
błotem.
Kiedy teraz na to patrzę, sądzę, że to właśnie ja byłem tą szlamą.
A gdzie podziałem się
,,dawny ja”? Tamten beztroski Ślizgon?
Nie ma go, odszedł razem z ,,wspaniałomyślnymi” ideami ojca.
Wyrzuciłem go z siebie. I nawet wiem, dlaczego – bo chciałem być mężczyzną, a
nie chłopaczkiem, latającym za przygodami i pakującym się co krok w tarapaty. Chciałem postawić na swoim i uniezależnić się
od ,,tatusia”.
Moje rozmyślania przerwało wejście dziewczyny do pokoju.
-Spała, nie chciałam jej przerywać, więc tylko poprosiłam
Knuta, by podał jej eliksir za trzy godziny. – oznajmiła, siadając ponownie na
łóżku. – Wiesz może, która godzina? –
zapytała.
-Za chwilę jedenasta. Jesteś śpiąca?
-Troszeczkę – odrzekła, a na potwierdzenie swej odpowiedzi
ziewnęła. Podniosłem się na łokciach i rozejrzałem po pokoju.
-Ja przeniosę się na kanapę, a ty położysz się w łóżku,
jesteś zapewne bardziej zmęczona ode mnie. – oświadczyłem stanowczo. Już
chciałem wstawać, ale brązowowłosa powstrzymała mnie.
-Chyba żartujesz. Zostajesz w łóżku, ja prześpię się na
kanapie. W twoim stanie nie powinieneś się w ogóle ruszać. – ogłosiła z powagą,
wstając z łóżka.
-Zawsze uparta, cała Granger – pokręciłem z rozbawieniem
głową. – A tak właściwie, to masz jakąś koszulę nocną? – zapytałem.
Zmieszała się.
-Zostawiłam szatę nocną na dole, mogę po nią iść… -
przerwałem jej w pół zdania.
-No co ty! Zaraz pewnie mój ojciec wróci do domu, a wiesz, że on… - nie musiałem kończyć, gdyż
Hermiona na pewno zdawała sobie sprawę z jego stosunku do mugolaków. Pokiwała automatycznie głową. – Dam znać Służce, niech znajdzie coś dla
ciebie.
Stuknąłem lekko różdżką – był to sygnał dla skrzatów, który
słyszalny był również tylko dla nich. W chwilę później w pokoju pojawiła się
mała skrzatka. Nakazałem jej znaleźć coś do spania dla dziewczyny. Zaledwie
pięć minut później wróciła z małym zawiniątkiem, podała je byłej Gryfonce, po
czym szybciutko wybiegła z sypialni, tłumacząc, iż nie znalazła codziennej szaty dziewczyny.
Zanim zdążyłem zorientować się, co Granger trzyma w rękach,
było już za późno. Brązowooka właśnie
wyciągnęła z pakunku… koronkową bordową koszulkę nocną na ramiączkach,
przypominającą wyglądem bardziej
wyuzdaną bieliznę, niż strój do spania.
Zrobiło mi się głupio. Dziewczyna spojrzała na mnie z widocznym
zdezorientowaniem i już chciała coś powiedzieć, kiedy wypaliłem:
-Ja… nie wiedziałem, że Służka weźmie akurat to! To… Ja
dostałem to na osiemnastkę od Zabiniego. -
kolejne, jeszcze bardziej zdziwione spojrzenie- To znaczy… Nie! To nie
dla mnie, znaczy się… - język mi się plątał – On dał mi to, bo zawsze wpadał na
takie szalone pomysły.
Hermiona zapewne
zabierała się do wysunięcia jakiegoś argumentu, kiedy nagle z trzymanego przez
nią kompleciku, wypadła mała różowa karteczka z wielkim całusem na
okładce. Nie miałem pojęcia, że coś
takiego się tam znajduje! Wiedząc, iż kumpel podarował mi na urodziny damską
bieliznę, nawet nie otwierałem prezentu.
Granger podniosła karteczkę i z nieukrywanym śmiechem przeczytała
znajdujące się na niej słowa:
-,,Smoku, oczywiście nie jest to dla ciebie (chociaż, kto
wie, co ci w głowie siedzi) , tylko dla twojej kocicy! Dobrej zabawy życzę
państwu Malfoy’om! Z pozdrowieniami i wielkim całuskiem – Diabeł”
Spojrzała się na mnie rozweselonymi oczami i wybuchła
głośnym, perlistym śmiechem. Ukryłem twarz w dłoniach. Taka kompromitacja!
Widząc moje zmieszanie i zakłopotanie, podeszła do mnie i
odsunęła ręce od twarzy.
-Hej, nie ma się co przejmować. Przecież wiem, że to dla
żartu. – powiedziała wesoło – Mi Ginny dała w siódmej klasie różowe kajdanki z
futerkiem. Dogadałaby się z Zabinim. – roześmiała się szczerze, a ja nadal nie
wiedziałem co mam zrobić. Głupio mi po prostu było.
-Przepraszam cię. Jeśli
nie chcesz zostawać – zrozumiem, ale… - zacząłem się znowu tłumaczyć,
ale po raz kolejny przerwała mi. Wzięła bordową bieliznę do rąk, westchnęła i
oświadczyła:
-W sumie, to nie jest taka zła. Nawet ładna. – zastanowiła
się chwilę.
-Naprawdę? – zdziwiłem się. – Możesz ją założyć, jeśli
chcesz. Na pewno będzie pięknie… - ,,zaciąłem” się, uświadamiając sobie sens
swoich słów. Na Merlina!
Kolejny wybuch śmiechu mojej rozmówczyni.
-Mam ją założyć? – zapytała, przyglądając się mi uważnie.
-Tak! Znaczy… - Malfoy, kretynie, imbecylu, debilu jeden!
Weź się w garść! – Jeśli chcesz, to… - kolejna plątanina słów.
-Mam ją założyć, czy nie? – spytała ponownie dziewczyna,
bardziej stanowczo. Zrozumiałem, że oczekuje odpowiedzi twierdzącej lub
przeczącej, więc tylko lekko pokiwałem głową, nie widząc innego wyjścia.
-Łazienka jest tam? – wskazała na drzwi naprzeciwko łóżka.
Znowu pokiwałem tylko głową, a dziewczyna przygryzła zabawnie wargi i
natychmiast wbiegła do pomieszczenia.
I chociaż nadal było mi strasznie głupio, to w sumie
cieszyłem się z takiego obrotu sprawy. W końcu, czy jest mężczyzna, który nie
cieszyłby się, mając przed sobą, nie ukrywajmy – piękną, młodą kobietę? No
chyba, że gej. Merlinowi dzięki, ja stałem po drugiej stornie barykady, więc
wyjście byłej Gryfonki spowodowało na mnie duże wrażenie.
Powiedziałbym nawet bardzo duże wrażenie.
Bardzo, bardzo
duże.
Hej.:)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny.:) Malfoy faktycznie zmienił swój stosunek do Hermiony. A jak fajnie się zacinał.;d Coś nowego.;d Zazwyczaj jest taki pewny siebie.:) Cieszę się, że Miona miała trochę radości.;d
Czekam na kolejny.:)
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com
amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
BOŻĘ! Czekam z ustęsknieniem na kolejny rozdział ! jesteś genialna! Z zapartym tchem czytałam każdy wpis, i ten też wywarł na mnie ogromne wrażenie. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny rozdział . Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki :D
UsuńRozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńAż miło się czyta jak Draco z bezdusznego drania staje się coraz bardziej ludzki. No i ta rozmowa na koniec z Hermioną - strasznie fajnie wyszła. No bo rzadko się zdarza żeby Draco zawstydził się i nie wiedział co powiedzieć ;)
CRAUS ROZSZALAŁAŚ SIĘ Z TYMI ROZDZIAŁAMI!
OdpowiedzUsuńDobra, ale tak na poważnie :
1. Ogromnie się cieszę, że ruszyło się coś na Twoim blogu i nie muszę czekać kolejnego miesiąca na kontynuację.
2. Ten rozdział jest po prostu nie do opisania - śmiałam się, wzruszyłam, wciągnęłam na maksa. Genialne w jaki sposób wykreowałaś w swoim opowiadaniu bohaterów - zupełnie inaczej niż w pozostałych dramione, które czytam. Najzwyczajniej w świecie brakuje mi słów, żeby to jakoś sensownie skomentować.
3. Będę trzymać za ciebie kciuk prawej ręki, bo lewą muszę niestety wykonać jeszcze jeden projekt, a czasu coraz mnieej ;D Mam nadzieję, że to wystarczy, żebyś powaliła wszystkich na kolana! :D
Ściskam, całuję, kibicuję, dopinguję, kocham, wyczekuję... Starczy tego.
Z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział <3!
<3
UsuńPostaram się, by jedenastka pojawiła się za tydzień, aczkolwiek nie wiem co przyniesie los :)
Witaj;)
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twojego bloga całkiem przypadkiem i...kurczę brakuję mi odpowiedniego słowa, aby określić to magiczne opowiadanie;) Niesamowity, intrygujący i nietuzinkowy pomysł, świetne wykonanie- całość jest genialna! A ostatni rozdział WOW....czuję niedosyt;D
Moja droga pisz kolejny rozdział, bo mam zamiar zostać do końca;) Mało jest takich perełek na dramionowym rynku;D
Czekam z niecierpliwością na magiczną 11 i oczywiście życzę powodzenia!
Pozdrawiam serdecznie,
Villemo.
more-than-enemies-dramione.blogspot.com
Wow...fajowy rozdział! Masz super pomysły
UsuńIe moge doczekać się dalszego rowoju sprawy!!
No, fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńAnulka
Ale się uśmiałam czytając ten rozdział :D
OdpowiedzUsuńMalfoy,który nie wie co ma powiedzieć G.e.n.i.a.l.n.e!
Weny:)
Pozdrawiam,Lili:)
Zapraszam do mnie i proszę o opinie ---> panstwoweasley.blogspot.com
Trzymamy, trzmamy :D
OdpowiedzUsuńDopiero zaczynam, ale zapaszam...
osmyhorkruks.blog.pl
Cześć :)
OdpowiedzUsuńChciałbym cię zaprosić na moje dwa blogi...
Pierwszy to Elton
http://elton-zakochaniuczniowie.blogspot.co.uk/
Świat, sławnych i bogatych nastolatków, chodzących do jednej szkoły. Na ich czele stoi Draco Malfoy, przystojny, pożądany, popularny. Co się stanie kiedy Hermiona Granger, zacznie naukę w Elton High School? Kim tak naprawdę ona jest i co ma wspólnego ze złamanym sercem młodego arystokraty? I co zrobi Draco, kiedy odkryje, kim jest ów dziewczyna?
Od miłości do nienawiści jest cienka linia, którą jest łatwo przekroczyć...
Chciała jeszcze zaznaczyć ze bohaterowie nie są czarodziejami.
Drugi zaś to" Życie to jedna wielka niewiadoma"
http://dramion-zycietowielkaniewiadoma.blogspot.co.uk/
Hermiona, po ukończeniu 4 roku nauki przenosi się do Bułgarii, gdzie dowiaduje się, że należy do starożytnego Bractwa Białego Kruka, staje się przewodniczącą kruków. Po dwóch latach wraca do Hogwartu, pragnąc odnaleźć swojego zaginionego brata. Tak oto trafia do Slitherinu, gdzie sam książę ślizgonów zawraca jej w głowie, jednak na jej drodze pojawia się król wampirów. Kogo wybierze Hermiona? Młodego i przystojnego Ślizgona czy może szalenie seksownego Marcusa? Co skłoni Hermione do złamania zasad Odwiecznych i pomocy Harremu Potterowi? Przeczytaj a się dowiesz.... :)
Pozdrawiam i zapraszam Favashi
PS. Przepraszam za spam
o mamuniu ahahahahaha jak mnie rozbawiła końcówka <3 w ogóle masz świetny styl pisania i bardzo przyjemnie się czyta . Nawet nie wiesz jak mnie wkurzają dni kiedy sprawdzam twojego bloga, a tu nic nowego. Wtedy jestem taka zawiedziona ze szukam czegokolwiek by zająć myśli :) Mam nadzieje,ze będziesz dodawała regularnie chociaż z własnego doświadczenia wiem,ze to nie jest łatwe, ale to byłoby bardzo mile dla czytelników,lecz niestety wiem jak to jest nie mieć czasu i mimo wszystko zostaje z tobą i nadal będę czytać wszystko,co naskrobiesz
OdpowiedzUsuńBuziaki, Noxie ;*
Przepraszam :C Po prostu musicie mnie zrozumieć - mam tylko weekendy by pisać, bo mieszkam w internacie, a zdarza się, że mam zawody, jadę gdzieś itd Postaram sie niedługo dodać!
UsuńNadya
CRAUS NIE OBIJAJ SIĘ.
OdpowiedzUsuńJa tu czekam! <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń