Gdy wyszłam z sypialni chorej kobiety, przy drzwiach już
czekała na mnie mała skrzatka. Z wyglądu przypominała mi Zgredka – wielkie
uszy, kościste ręce i nogi oraz ogromne, przestraszone oczy. Jej ubraniem była
jedynie porwana i zabrudzona poszewka na poduszkę. To przykre, jak niektórzy
czarodzieje traktują te małe, niewinne stworzonka.
-Służka zaprowadzi panienkę do kanciapy. – rzekła niezwykle cichutko
skrzatka, lekko chwytając mnie za dłoń i ciągnąc w stronę schodów.
-Od kiedy tu jesteś, Służko?- zapytałam, chcąc zagadnąć
istotkę. Ta jednak nic nie odpowiedziała. Spojrzała się tylko na mnie niepewnie,
po czym przyspieszyła kroku. Po chwili znajdowałyśmy się już pod małymi,
obdrapanymi drzwiczkami. Służka otworzyła je przede mną, a ja weszłam do
małego, obskurnego pomieszczenia. Wysokość pokoju na pewno nie przekraczała
1.50 m, więc musiałam zginać plecy. Na ziemi znajdowało się pięć starych koców,
przypominających bardziej ścierki. Z całego serca współczułam skrzatom, że
musiały mieszkać w takich warunkach, podczas gdy ich właściciele wylegiwali się
w łożach o większej powierzchni, niż cała ta kanciapa.
Na podłodze siedziały także trzy inne postaci. Nagle jeden z
nich podszedł do mnie i drżącymi rękami podał szorstki, szary materiał, który
okazał się być szatą. Zauważyłam, że najzwyczajniej w świecie się mnie boi. Co
też im zrobiono, że są takie zlęknione?
-Czemu nic nie mówicie?- spytałam, niepewnie wodząc po nich
wzrokiem. Na moje pytanie odpowiedziała Służka.
-Na korytarzu nam nie wolno. Nasz Pan tego nie lubi i to go
denerwuje. Rozmawiać możemy jedynie tutaj. – wyjaśniła.
Zrozumiałam, że w Malfoy Manor skrzaty są traktowane gorzej
niż zwierzęta. Znowu przypomniał mi się biedny Zgredek, którego Harry uratował
od takiego losu.
-Jak się nazywacie?- zwróciłam się w stronę trzech skulonych
istotek, siedzących w kącie. Jedna z nich wstała, wyprostowała się i
przedstawiła resztę:
-Ja jestem Mgiełka, a to są – wskazała na pozostałą dwójkę-
Knut i Gryfon.
Domyślałam się, dlaczego nazwano jednego z nich Gryfonem.
Byli Ślizgoni musieli mieć niezły ubaw, kiedy ,,Gryfon” był ich sługą i mogli
pomiatać nim do woli. Ów skrzat był na dodatek najbrzydszy z całej czwórki i
miał najbardziej zniszczone odzienie.
-Ja nazywam się Hermiona- wyciągnęłam rękę do Mgiełki. Ta wytrzeszczyła
oczy i leciutko ścisnęła moją dłoń, jak z resztą potem Służka, Gryfon i
Knut. Nie zdziwiłam się, widząc ich
szok, gdyż ich właściciele na pewno nigdy nie byli dla nich mili ani nie
traktowali ich na równi. Skrzaty powoli przestawały odczuwać lęk wobec mnie,
więc przycupnęłam na ziemi koło nich.
Nastała długa chwila ciszy. Nie wiedziałam, o czym mogłabym jeszcze z
nimi podyskutować.
Nagle coś lekko
musnęło moje ramię. Obróciłam głowę i dostrzegłam stojącego obok mnie Knuta.
-Panienka musi założyć szatę – upomniał mnie, pokazując
palcem na szarobury materiał, który trzymałam w dłoniach – Niedługo panicz
Malfoy przybędzie, by zamknąć drzwi na noc.
Zamknąć drzwi na noc? Przecież skrzaty nigdy nie odważyłyby
się na ucieczkę! A nawet, jeśli łut szczęścia pozwoliłby im na to, i tak nie
mogłyby przekroczyć terenu posiadłości, który jest otoczony silnymi zaklęciami.
Najwyraźniej, trudno było podczas wojny o skrzaty domowe, skoro tak bardzo ich
pilnowano.
Potem uświadomiłam sobie, że zwracają się do mnie
,,panienko”. Nie chciałam, by w mojej obecności czuły się, jak słudzy.
-Mówcie mi po imieniu - poprosiłam – Nie jesteście ode mnie
gorsi, nie musicie zachowywać się przy mnie, jak przy waszym panu – oznajmiłam
ciepłym głosem, uśmiechając się do nich. Służka tak wlepiała we mnie swoje
wielkie oczy, że miałam wrażenie, iż te niedługo wyjdą jej z orbit.
-Pan nie zezwala się tak do nikogo zwracać – oznajmił
Gryfon. Ileż jeszcze zakazów wyznaczyli im Malfoy’owie? Co chwila słyszałam, że
tego nie mogą, a na to im się nie pozwala. Westchnęłam z bezradności. Skoro
musiałaby je za to czekać kara, mogłam nadal być panienką.
Niespodziewanie wszystkie skrzaty szybko usiadły obok siebie
pod ścianą. Dało się usłyszeć ciche odgłosy kroków na korytarzu. Przypomniałam sobie o założeniu szaty, jednak
było już za późno. Drzwiczki otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Stał w nich,
a właściwie schylał się Draco Malfoy. Usłyszałam ciche Lumos! i na końcu różdżki, którą ściskał, pojawiło się światełko. W
pomieszczeniu zrobiło się o wiele jaśniej. Dopiero teraz spostrzegłam ogromne
pajęczyny w kątach i kłęby kurzu na
ziemi. Mój porywacz ledwo zerknął na sparaliżowane strachem skrzaty, po czym
uważnie zlustrował mnie spojrzeniem.
-Czemu jeszcze nie przebrana? – warknął, wskazując
podbródkiem na trzymaną przeze mnie szatę. Nie rozumiałam dokładnie, czy było
to wypowiedziane w moim kierunku, czy do jego sług. Nie chciałam jednak narażać
ich na żadną karę, więc spróbowałam sama się wytłumaczyć.
-Ja właśnie… - nie dane mi było dokończyć, gdyż blondyn
przerwał mi wpół słowa.
-Zakładaj szatę! – rozkazał – sprowadziłem ingrediencje
potrzebne do eliksirów. Pokażę ci pracownię. – oznajmił. W jego głosie dało się
wyczuć zdenerwowanie. Postanowiłam się więc pospieszyć, by jeszcze bardziej go
nie rozdrażnić.
Jednak, jeśli miałam zmienić strój, musiałam się także
rozebrać, a było to nieco krępujące w towarzystwie pięciu osób, w tym jednego z
moich największych wrogów. Nie miałam
pojęcia, jak dać mu to do zrozumienia, bojąc się jego reakcji. Stał w progu i
czekał na mnie, nerwowo stukając palcami o ścianę, a ja miałam wrażenie, że
tylko ostatkami sił powstrzymuje się, by nie rzucić na kogoś morderczego
zaklęcia. Siedziałam na miejscu, intensywnie się w niego wpatrując. Miałam
nadzieję , że sam wpadnie na to, by dać mi chwilę prywatności lub chociażby zamknąć
drzwi i poczekać. Przebieranie się obok
skrzatów mogłam jeszcze znieść.
Po chwili natrafił na moje, utkwione w jego osobie
spojrzenie.
-Na co czekasz? Ruszaj się! – nakazał głosem nieznoszącym
sprzeciwu. Było wyraźnie widać jego rosnącą frustrację.
-Kiedy ja… - zaczęłam, lecz znowu nie mogłam skończyć swojej
wypowiedzi. Mój porywacz nie wysłuchując
tego, co chciałam mu przekazać, przeklął pod nosem, wszedł do kanciapy i jednym
krokiem pokonał dzielący nas dystans.
Widząc jego rozwścieczoną twarz, instynktownie przesunęłam się do tyłu,
przyciskając plecy do chłodnej ściany. Blondyn kucnął przy mnie i wyrwał materiał, który ściskałam kurczowo w
rękach. W jednej chwili, poczułam na
sobie chłodne palce i zrozumiałam, że Malfoy właśnie odpiął wszystkie guziki
mojego swetra. Dziękowałam Merlinowi za to, że pod nim miałam jeszcze koszulkę.
Spróbowałam odepchnąć jego ręce, jednak był ode mnie silniejszy i mój opór nic
nie dawał. Jednym ruchem ściągnął ze mnie
bluzkę.
Nagle jego dłonie zatrzymały się, gdyż chyba zdał sobie
sprawę, co właśnie zrobił. Moje ręce momentalnie powędrowały w stronę
odsłoniętej części ciała, próbując ją zakryć.
Opuściłam głowę, pozwalając, by loki spadły mi na twarz. Było mi okropnie wstyd, że były Ślizgon
zobaczył mnie w samym biustonoszu. Mimo, iż uświadomił sobie już swój czyn, nie
ruszył się z miejsca. Odważyłam się spojrzeć na niego, spod kurtyny włosów. Jego
uwagę przykuły siniaki ,,zdobiące” mój dekolt oraz ramiona. Do wstydu dołączyło inne uczucie -
smutek. Nie chciałam, by ktokolwiek widział fioletowe cienie
pokrywające moją skórę. Wyglądały okropnie i to właśnie one sprawiły, że
przestałam lubić swoje ciało. Z trudem
powstrzymałam cisnące mi się do oczu łzy.
Drżącymi rękami sięgnęłam po leżącą na ziemi szarą szatę.
-Czy mogę się przebrać… sama?- zapytałam niepewnie. Blondyn przeniósł wzrok na moją twarz i utkwił
spojrzenie swoich szaroniebieskich
tęczówek w moich oczach. Wtedy po raz pierwszy dostrzegłam w nich coś na
kształt… współczucia? Tak, to niewątpliwie było współczucie pomieszane z
odrobiną litości. Nigdy nie sądziłam, że zobaczę coś takiego w oczach Dracona
Malfoy’a. Czyżby… było mu mnie żal? Żal szlamy? Nie mogłam w to uwierzyć.
-Będę czekać przy drzwiach. Pospiesz się – mruknął, szybko
się odwracając, by uniknąć mojego wzroku. Kiedy ponownie znalazł się przy
wejściu, zatrzymał się i lekko przekrzywił głowę w moją stronę.
-Przepraszam, Granger – powiedział cicho.
***
Nie musiałem długo na nią czekać przed drzwiami. Wyszła z
pomieszczenia po minucie, już ubrana w szarą szatę. Przyjrzałem się jej
uważnie. Dopiero teraz zauważyłem, że jej blada, wychudzona twarz także była
pokryta sińcami. Po raz drugi, poczułem dziwne ukłucie w sercu. Ciągle
zadawałem sobie to samo, jedno pytanie:
Kto jej to zrobił?
Zbeształem sam siebie za takie myśli. To jest brudno krwista
szlama, Draco! Nie możesz jej żałować! Przypomnij sobie, jak nienawidziliście
się w Hogwarcie! Przypomnij sobie, jak
cię spoliczkowała! A Ty jeszcze ją teraz przeprosiłeś!
To rzeczywiście było do mnie niepodobne - przepraszać.
Ale nie mogłem usunąć z pamięci widoku tych smutnych oczu. Czułem
się temu poniekąd winny. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Po prostu nerwy wzięły
górę. Nie zabierała się do tego, by się przebrać, a ja nie miałem czasu ani
zamiaru czekać. Nie chciałem tego zrobić, nie chciałem jej… rozbierać. Byłem zdenerwowany informacją, że będę musiał przesłuchiwać kolejnych porwanych.
-Idziemy – powiedziałem, chwytając ją za lewe ramię. Kiedy prowadziłem ją tak, zaraz po
porwaniu, nie dało się wyczuć przez materiał swetra, jaka była koścista.
W momencie, gdy złapałem jej ramię, syknęła z bólu.
Naprawdę, mój uścisk nie był mocny, więc nie wiedziałem, co takiego znowu
wymyśliła. Zaczynałem się powoli denerwować, gdyż dawno mogliśmy już być w
drodze powrotnej. Spojrzałem na nią zdezorientowany i zarazem zniecierpliwiony. Oczy jej się
zaszkliły. Puściłem jej rękę i uświadomiłem sobie, że po prostu chwyciłem ją w miejscu jakiegoś skaleczenia. Złapałem
ją za nadgarstek i podwinąłem rękaw szaty. Moim oczom ukazała się wielka rana,
przebiegająca od łokcia do barku. Nie dostrzegłem jej wcześniej, gdyż chwytałem
Granger jedynie za prawe ramię.
Zranienie to wyglądało co najmniej okropnie. Rana była zabrudzona i wyglądała na
kilkudniową. Nie miałem wątpliwości, że jest to wynik działania jakiegoś
ostrego narzędzia, ponieważ spotykałem się z takimi okaleczeniami codziennie.
-Merlinie… -wyrwało mi się na widok obrażenia, ale zaraz odchrząknąłem.
Dziewczyna spojrzała
na mnie załzawionymi oczami, pełnymi cierpienia. Nie mogłem udawać, że nie
jestem ciekawy i zadałem nurtujące mnie pytanie.
-Granger, kto ci to zrobił? – spytałem, starając się brzmieć
na tyle chłodno, by nie pomyślała sobie, iż się nią przejmuję. W odpowiedzi
usłyszałem jedynie głośny szloch, a po chwili osunęła się na zimną posadzkę. Siedziała,
opierając ręce na kolanach, by zakryć sobie twarz dłońmi, a ja stałem nad nią,
nie mając zielonego pojęcia, jak mam się zachować. Przecież nie będę jej
pocieszał…
Ukucnąłem metr od niej i ponowiłem moje pytanie:
-Kto ci to zrobił?
Nawet nie uniosła głowy, tylko znowu zaniosła się
spazmatycznym szlochem. Nienawidziłem płaczu kobiety, nie mogłem tego znieść.
Przysunąłem się do niej na tyle blisko, by złapać lekko za nadgarstki i odsunąć
jej dłonie od twarzy. Postanowiłem po raz trzeci spróbować dowiedzieć się
czegoś. Czekałem, aż się na mnie spojrzy.
-Kto cię tak urządził?
Na chwilę przestała łkać, by wydusić:
-A co cię obchodzi jakaś szlama, Malfoy? – zapytała drżącym
głosem. Nie spodziewałem się, że użyje takiego zwrotu wobec samej siebie.
No właśnie, co mnie to obchodziło? Sam nie wiedziałem. Po
prostu nie mogłem sobie wyobrazić, kto mógłby zrobić jej coś takiego.
Najbardziej zastanawiało mnie to, jak wytrzymywała ból, nie mając nawet
założonego opatrunku.
-Powiedzmy, że mnie to ciekawi. – odparłem. Czekałem, na jej
reakcję.
Wytarła łzy rękawem szaty, po czym powiedziała:
-Nikt mi tego nie zrobił.
Czy ona ma mnie za jakiegoś totalnego idiotę?
-A więc sama pokiereszowałaś sobie rękę i posiniaczyłaś całe
ciało? – spytałem ironicznie. Odwróciła
głowę i ponownie otarła oczy. Starała się przybrać niewzruszony wyraz twarzy,
ale jej to nie wyszło. Wiedziałem, że
coś jest na rzeczy.
-Pytam ostatni raz. Granger, kto ci to zrobił?
Nie wiem co mnie tknęło, by położyć dłoń na jej ramieniu,
oczywiście nie tym rannym. Zerknęła na moją rękę.
-Nie boisz się, że ubrudzisz się szlamem?
Nie pojmowałem jej zachowania. Już dwa razy nazwała się
szlamą, mimo iż ja tego nie zrobiłem. Czyżby
Panna- Wiem- To- Wszystko miała aż taką niską samoocenę?
-Co ty masz z tym szlamem? – zapytałem, by potem dodać –
Przecież nic takiego nie powiedziałem. Granger,
powiesz mi wreszcie, kto cię doprowadził do takiego stanu? Bo nie
uwierzę, że zrobiłaś to sama. – rzekłem, wyczekując odpowiedzi. Kiedy nie
usłyszałem jej, dodałem – Rudy Łasic cię nie obronił? – zapytałem z kpiną, a
dziewczyna momentalnie odwróciła głowę, wpatrując się we mnie tak, jakby za
chwilę miała wybuchnąć płaczem. Spojrzała
na swoje zakrwawione ramię i siniaki znajdujące się na przedramieniu. Nie
musiałem już słyszeć odpowiedzi.
-Nie powiesz mi chyba, że… - powiedziałem cicho, zdając
sobie sprawę, co właśnie dała mi do zrozumienia. Tylko kiwnęła głową i kolejny
już raz zalała się łzami.
Tego bym się nie spodziewał, a szczególnie po Weasley’u.
Zawsze uważałem go za sukinsyna, ale nie sądziłem, że jest zdolny do czegoś
takiego.
Pomogłem zapłakanej Granger wstać z podłogi, z czego
zdziwiła się zarówno ona, jak i ja sam.
-Chodź, pokażę ci w końcu tą pracownię. – oznajmiłem,
tym razem chwytając ją za prawe ramię_______
Przepraszam, że czekacie tak długo. Jestem zawalona po uszy. Mam tyle pomysłów, a najzwyczajniej w świecie, nie mam kiedy pisać. W sobotę byłam na weselu, w niedzielę na poprawinach. Dodatkowo musiałam jechać na zakupy, bo jadę w środę na obóz strzelecki. Z wyjazdem na obóz wiążą się podwójne treningi oraz potrójne treningi podwójnych treningów. Tak więc jest to ostatni rozdział przed moim wyjazdem. Postarałam się, by był dłuższy od poprzednich, lecz zarazem obiecuję, że rozdział 7 będzie na 100 % jeszcze dłuższy od tego, biorąc pod uwagę, że będziecie musieli na mnie długo czekać, gdyż wracam dopiero 24 sierpnia :( Przepraszam, że tak to wyszło, ale postaram się to zrekompensować kolejnym rozdziałem :)
Przepraszamprzepraszamprzepraszam!
Pozdrawiam was serdecznie!
Nadya Craus.
PS - Nie wiem, czy wamplove tu kiedykolwiek była, ale mimo wszystko chcę podziękować jej za to, że zdecydowała się jednak przywrócić jedne z moich ukochanych blogów :)
+ Dziękuję za wszystkie miłe komentarze. Możecie zostawiać linki do swoich blogów, chętnie wszystko czytam :)
Witaj, otóż chciałam Cię najserdeczniej poinformować, że zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award :)
OdpowiedzUsuńSzczegóły link poniżej :
http://dracohermione-love-can-be-magical.blogspot.com/
Pozdrawiam !
~ Pure - Blood Princess
Grrrrr wredny Rudy Lasic .... ROZDZIAŁ świetny :D Pozdrawiam,Lili :D
OdpowiedzUsuńCześć :)
OdpowiedzUsuńNominuję Cię do Liebster Blog Award :)
Szczegóły wraz z pytaniami znajdziesz tutaj :
http://dramione-latwo-wybaczyc-kochanie.blogspot.com/2013/08/liebster-blog-award.html
Pozdrawiam ;*
Veronica
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubiłam Wieprzleja, a teraz go nienawidzę.
Czekam na następny rozdział :)
Pozdrawiam i życzę weny,
Crazy
__________
Zapraszam:
www.nieuwazne-zyczenie-1d.blogspot.com
O rany rany rany rany rany rany rany w końcu długi rozdział no jacieżniemogęuwierzyćżetozrobiłaś :DDD
OdpowiedzUsuńOjeju u Ciebie to uczucie między Malfoyem i Hermioną rozwija się tak powolutku, że człowiek chce czytać więcej i więcej i to jest tak naturalnie przedstawione. Nie takie 'ojejku, nigdy wcześniej nie zauważyłem, że ona jest taka piękna, kocham ją po prostu na zabój' xD Także ten, uwielbiam ten odcinek i czekam aż wrócić z tego nieszczęsnego obozu :c
No i powodzenia na treningach :-)
Hejhej! Dosłownie minutę temu weszłam do domu i jestem mega, mega, mega padnięta! Bolą mnie ręce i nogi i mam na rękach same blizny od ognia z pistoletu ;__; Za 15 minut kładę się spać, Ale specjalnie weszłam jeszcze na lapka, żeby przeczytać rozdziały, które dodałaś podczas mojej nieobecności!
UsuńWiem u kogo będziecie. (jeśli jesteś z ponorza ) o ci nie zazdroszczę xd byłam tam i trzeba rano wstawać i jest kilka godzin treningów :c więc powodzenia. a tak z ciekawości to z czego strzelasz? karabin? pistolet?
OdpowiedzUsuńa co do rozdziału, to ... i hate ron! proszę. wytłumaczysz jego postępowanie? dlacEgo on to zrobił? spróbuje wytrzymać te 10 dni :-)
Hejo! No, miałaś rację, musiałam wstawać o szóstej, albo nawet czasem przed szóstą rano :__: . Jestem pistoleciarą ;)
UsuńZostałaś nominowana do Liebster Award.
OdpowiedzUsuńwięcej na:
http://www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com/2013/08/liebster-award.html
[ Od razu mówię, że to SPAM!]
OdpowiedzUsuńWojna zakończyła się sukcesem dla Zakonu. Ludzie zaczęli ponownie wracać do codziennego rytmu życia, zapominając o byłych troskach i niebezpieczeństwach. Hogwart znowu stał się najbezpieczniejszym miejscem. Jednak co się stanie, kiedy zło przeniknie do niego pod inną postacią?
Czasy nowego pokolenia zaprzszają serdcznie na
http://jestem--cora--smierci.blogspot.com/
Dziękuję za chwilę uwagi
Rozdział wspaniały!
OdpowiedzUsuńCzyżby Draco zaczynał mięknąć?
A tego Rona to potraktowałabym Cruciatusem!
Życzę dużo weny i pozdrawiam.
Salazarze!
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przez przypadek i nie żałuję ;)
Na stringi Umbridge, to jest genialne. Chwała Merlinowi za takie pomysły :)
Wspaniały pomysł na bloga. Bardzo oryginalny.
No cuż, Ron to kretyn.
A Malfoy staje się milszy. Minimalnie, ale zawsze.
Pozdrawiam i nie mogę się doczekać kolejnej notki, emersonn
PS. Zapraszam do siebie w wolnej chwili: potterowskie-co-nieco.blogspot.com :) piszę miniaturki, głównie Dramione, i kończę parodię pamiętnika Severusa S.
Dziękuję, dziękuję, obiecuję, że jutro zajrzę do Ciebie, bo teraz to normalnie UMIERAM :)
UsuńNowa notka http://rose-scorpius-love.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńWpadnę :)
UsuńBiedna Miona. Jezu Ron. Po prostu czasem przez niego nie lubię rudych. Serio. Draco ma uczucia, Draco ma uczucia! Jeeej! Dobra przeszło mi XD Cieszę się, że nie wyśmiał jej ani nic. Chociaż mógłby ją opatrzyć. Może w końcu dostać zakażenia. Nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuń+ dodałam rozdział 2, zapraszam-> http://dramione-always-and-forever.blogspot.com/
Haha, rozwaliłaś mnie z tymi rudymi :D I dziękuję za miłę słowa!
Usuńo jej końcówka to po prostu mega! <3 nie mogę opisać moich emocji, ale chcę kolejne rozdziały! Szkoda mi Miony :( ale czuję, że Draco ją w końcu wesprze, bo mało do tego brakowało. On jest inny, nie taki na jakiego wygląda! Lepszy od Rona!
OdpowiedzUsuńbardzo miło się czyta :) choć miłych rzeczy tu nie ma. ciekawi mnie czy przewidujesz happy end :)
OdpowiedzUsuńOna powiedziała :. lubisz mnie?' '
OdpowiedzUsuń| On powiedział "nie".
| Myślisz ze jestem ładna? - zapytała.
| Znowu powiedział "nie".
| Zapytała wiec jeszcze raz:
| " Jestem w twoim sercu?"
| Powiedział "nie".
| Na koniec się zapytała: "Jakbym odeszła, to byś
| płakał za mną?" Powiedział, ze "nie".
| Smutne - pomyślała i odeszła.
| Złapał ja za rękę i powiedział: "Nie lubię Cię,
| kocham Cię. Dla mnie nie jesteś ładna,
| tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu,
| jesteś moim sercem. Nie płakałbym za Tobą,
| tylko umarłbym z tęsknoty."
| Dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że
| Cię kocha.
| Coś ładnego jutro miedzy 13-16 się zdarzy w Twoim
| życiu, obojętnie gdzie będziesz w domu, przy
| telefonie albo w szkole.
| Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się
| tą piękną historią - to nie znajdziesz szczęścia w
| 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
| Jutro rano ktoś Cię pokocha.
| Stanie się to równo o 12.00.
| Będzie to ktoś
znajomy.
| Wyzna Ci miłość o 16.00
|Jeśli ci się nie uda wysłać tego do 20 komentarzy zostaniesz na zawsze sam