piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 16

R.16
Miałam wielką ochotę zapaść się pod ziemię. Czego chciał Zabini? Niewychowany gbur! Nie mógł zapukać?  Czułam się jak dziecko przyłapane na czymś zakazanym. Merlinowi dzięki, że nie był to ojciec Dracona, bo w takiej sytuacji nie zagrzałabym tu dłużej miejsca.
Cóż, pozostało mi tylko cierpliwie czekać na powrót blondyna.

***

-Czego chcesz, Blaise? – zapytałem jednocześnie rozdrażniony i speszony. Fakt, iż w moim łóżku leżała naga, ponętna kobieta, a ja musiałem ją opuścić zbytnio mi się nie uśmiechał.
-Od kiedy to Cię kręcą szlamy, co Smoku? -  spytał, po czym dodał – Chociaż muszę przyznać, że oddychać to ona ma czym, oj ma.

Uśmiechnąłem się krzywo.
- Nie twój zakichany interes, co robię i z kim – oświadczyłem – Mów, co cię tu sprowadza.
--Czarny Pan ponagla was z tym eliksirem. Chce go dostać jak najszybciej to tylko możliwe.
-Cholera jasna – mruknąłem pod nosem. Ani chwili wytchnienia – Zabierzemy się za to od jutra.
Mój rozmówca podniósł brwi do góry.
-My? Ty i szlama? Chcesz jej pomagać? – pytał z niedowierzaniem.
-Chcę ją nadzorować – sprostowałem, chociaż sam dobrze wiedziałem, że zrobię wszystko, by tylko ulżyć Hermionie.

-Uważaj, w co się pakujesz, Malfoy. Lord  nie byłby zadowolony, gdyby się dowiedział – oznajmił mój towarzysz.
-A co, masz zamiar mu naskarżyć na mnie? – zadrwiłem.
-Dobrze wiesz,  o co mi chodziło, perfidna bestio. Ja bym cię nie wydał, nawet jakbyś jej zrobił dzieciaka. Na mnie możesz liczyć.

Poklepałem go po plecach.
-Coś jeszcze? – zapytałem z nadzieją, iż nasza rozmowa dobiegła końca.
-Właściwie to… - zawahał się przez chwilę. Ponagliłem go ruchem ręki – Właściwie to chciałem z tobą porozmawiać, ale widzę, że jesteś zajęty – Udał obrażonego.
Wzniosłem oczy ku niebu.
-Mów, na litość Merlina!

Zaśmiał się pod nosem.
-To dosyć delikatna sprawa – stwierdził – Musiałbyś mi poświęcić trochę czasu. Przyjdę innym razem.
Nie opierałem się. Kiwnęliśmy sobie na pożegnanie głowami, po czym mój przyjaciel wyszedł z domu. Popędziłem na górę.
Kilka sekund później znajdowałem się już w mojej sypialni. Hermiona leżała do połowy przykryta kołdrą. Powoli podszedłem do łóżka i pocałowałem dziewczynę delikatnie. Jedną ręką zacząłem gładzić jej plecy, po czym dłoń zacząłem powoli przesuwać na pośladki. Brunetka czując to, lekko się spięła i odtrąciła moją rękę.

Zdziwiłem się.
-Czy zrobiłem coś nie tak? – zapytałem.
Zmieszała się.
-Nie, wszystko dobrze. Po prostu nie mogę się teraz skupić. Sam rozumiesz – uśmiechnęła się delikatnie.
Nie chciałem na nią naciskać. Mój błąd- mogłem zakluczyć te cholerne drzwi. No cóż, mówi się trudno. Przejechałem tylko dłonią po jej ramieniu i do końca okryłem ją kołdrą. Doskonale pamiętałem o mojej obietnicy – dzień wolny, to dzień wolny. Chociaż Blaise poinformował mnie o tym, iż Voldemort kazał eliksiry dostarczyć szybciej, to nie zamierzałem zmieniać planu dnia.

Dziewczyna nagle przeciągnęła się, niczym zaspana kotka. Przyciągnąłem ją do siebie i szepnąłem jej do ucha:
-To może czas się gdzieś wybrać?
Spojrzała na mnie zaciekawiona.
-Co proponujesz?
Uśmiechnąłem się tajemniczo.
-Zobaczysz.
-Znowu niespodzianka? Ciągle mnie czymś zaskakujesz. – stwierdziła ze śmiechem.


____


Po śniadaniu byliśmy już gotowi. Zajrzałam jeszcze tylko do Narcyzy, po czym natychmiast dołączyłam do blondyna. Zeszliśmy na dół, a Draco podbiegł do drzwi i je przede mną otworzył. Spojrzałam na niego niepewnie.

-Wychodzimy stąd?
-Nie do końca. Nie wyjdziemy poza teren posesji.- wyjaśnił krotko.
-Ale przecież przed rezydencją nic nie ma. – rzekłam. Pamiętam, że gdy prowadzono mnie do Malfoy Manor, zwróciłam uwagę na betonową posadzkę przed budynkiem. Nie było na niej nic, żadnego koloru, brak jakichkolwiek roślin. Co więc były Ślizgon chciał mi pokazać?

-Teoretycznie rzeczywiście nic tam nie ma – odpowiedział – Ale w praktyce jest troszeczkę inaczej.
Nie zrozumiałam kompletnie intencji chłopaka. Kiedy już znaleźliśmy się na dworze, moim oczom nie ukazał się żaden nowy widok- beton, beton i jeszcze raz beton. Nagle młody Malfoy złapał mnie za rękę i poprowadził w dół schodów. Udaliśmy się na tyły posiadłości, które – jak nawet sama przypuszczałam – przedstawiały taki sam obraz, jak dziedziniec. Szaro. Wszędzie szaro. Nawet niebo wydawało się wyblakłe.
Blondyn objął mnie w pasie i po raz kolejny tego dnia, szepnął mi do ucha:
-Widzę twoją skrzywioną minę. Poczekaj chwilkę.

Oderwał się ode mnie i odszedł na kilka metrów. Wodziłam za nim moim  całkowicie zdezorientowanym wzrokiem, nadal nie rozumiejąc, cóż jest tak niesamowitego we wszechogarniającej nas szarości. Draco wyjął z kieszeni różdżkę  i niezwykle cicho wyrecytował jakąś regułkę. Z końca jego różdżki zaczęły wylatywać jaskrawe promienie i już po chwili, zimną posadzkę zaczęły porastać gęste kępy trawy. Po trawie, nadszedł czas na drzewa i małe krzaki, po czym nastąpiła istna lawina kolorowych kwiatów. To zjawisko było jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek ujrzałam w całym swoim życiu.
Nie wiedziałam, gdzie mam podziać spojrzenie. Wszystko mnie zachwycało, wszystko było tak cudownie niesamowite.

Jasnowłosy zbliżył się do mnie i podał mi rękę.
-Draco, jak…- nie miałam nawet pojęcia, o co mam zapytać.
-Mój ojciec nie toleruje czegoś takiego. Co by powiedział Voldemort, gdyby dowiedział się o tym, że jeden z jego najwierniejszych sług hoduje kwiatki w ogrodzie? Moja matka nie raz prosiła go chociaż o kawałek ziemi. – wyjaśnił
-Nie próbowała mu się postawić? W czym przeszkadzałoby chociaż jedno drzewo?
Delikatny uśmiech powoli zstępował z ust mojego rozmówcy.
-Próbowała, gdy ojciec był na miesięcznej wyprawie. Kiedy przyjechał wpadł w szał i nakazał oblać wszystko betonem, by już nigdy nie mogła nic tu posadzić. Nieźle jej się za to oberwało. Mnie zresztą też, gdy ojciec dowiedział się, że chciałem pomóc matce.

Uścisnęłam mocniej jego dłoń.

-To skąd wziął się ten ogród? –zapytałam.
-Zrobiłem go dla matki, gdy miałem 16 lat. To był okres takiego małego buntu przeciw ojcu. On o nim wie, ale nie może nic z nim zrobić, gdyż tylko ja i moja matka możemy go otwierać i zamykać. Osoby w ogrodzie są niewidoczne dla reszty świata, oprócz tych, którzy mają dostęp do ogrodu.
-Czyli, gdyby Narcyza wyjrzała teraz przez okno, zobaczyłaby go?
-Dokładnie. Aczkolwiek okna jej sypialni nie wychodzą na tył domu.
Chwila ciszy.

-Czym jeszcze mnie zaskoczysz? Pokój życzeń w domu, ukryty ogród… - powiedziałam cicho, patrząc gdzieś w dal, w kraniec ogrodu.
-Cóż, wiele jest takich rzeczy… - odrzekł nadzwyczaj spokojnie, a ja postanowiłam nie wnikać.
Pociągnęłam jego rękę za sobą, by obejrzeć lepiej to piękne miejsce.
Nie mówiliśmy nic, wystarczyły nam spojrzenia, a cisza między nami nie była w żadnym, nawet najmniejszym stopniu krępująca.

Nie wiem, ile minęło czasu – może minuta, może godzina, kiedy Draco położył się na trawie i zapraszającym gestem ręki wskazał miejsce koło siebie. Położyłam głowę na jego brzuchu i zamknęłam oczy.
Chłopak zaczął delikatnie głaskać mnie po włosach.
-Czy nie wydaje ci się to dziwne? – zapytał po chwili
-Co takiego?
-Wszystko. – oświadczył, a ja spojrzałam na niego.
-Do czego zmierzasz? – zapytałam, ciekawa jego rozmyślań.
-Mogę ci zadać pewne pytanie? Jeżeli nie odpowiesz, nie będę naciskał.
Kiwnęłam głową.

-Co byś zrobiła ze sobą, ze swoim życiem, gdybyś jednak urodziła dziecko Weasley’owi?
-Trudne pytanie. – stwierdziłam, mając w głowie tysiąc różnych myśli.
-Przepraszam. – szepnął.
-Nie masz za co. Prawdopodobnie zostałabym z nim, chociażby dla dobra dziecka.
Mój towarzysz podniósł się na łokciu.
-Nie chciałabyś się od niego oderwać? Skończyć z nim?
-Dziecko musi mieć ojca, a nie byłabym w stanie odebrać Ronowi tego, na co  czekał.
-Nie rozumiem cię. – rzekł po chwili
-Każda matka postąpiłaby tak samo. Nie widzisz podobieństwa między mną, a Narcyzą?
-To jest inna sprawa.

Teraz to ja zmieniłam pozycję i spojrzałam blondynowi prosto w oczy.
-Dlaczego uważasz, że to inna sprawa? Twoja matka też nie odeszła od twojego ojca.
-Ona nie mogła od niego odejść, a Ty… - nie dałam mu dokończyć
-No co ja? Ja mogłam, tak? Gdzie niby miałabym się podziać? – zapytałam rozdrażniona
-Hermiona, ja nie mówię o tym. Wiem, że miałaś ciężko, ale w końcu masz tylu przyjaciół a moja matka nie miała oparcia z żadnej strony.

-Chyba sobie żartujesz. Nie chcę udowadniać, że miałam gorzej, bo nie zależy mi na tym, ale na pewno wykorzystałabym każde wyjście.
-Dobrze, skończmy ten temat. – uciął krótko Malfoy, ale ja byłam zbyt ciekawa tego, co naprawdę sądzi chłopak.
-Nie, nie, ja jestem ciekawa twojego zdania. Zresztą, sam zacząłeś ten temat. – zaprzeczyłam od razu.
-Po prostu uważam, że miałaś trochę więcej stron wsparcia. A z resztą, przecież mogłaś zawsze udać się do przyjaciół.

-Jakich przyjaciół, do cholery? Wszyscy siedzieli zamknięci w jednym miejscu, a gdybym tylko próbowała uciekać to zabiliby mnie twoi przyjaciele! – powiedziałam gniewnym tonem, dopiero po chwili uświadamiając sobie sens tych słów.
-Moi przyjaciele? Myślisz, że latam sobie odtąd, dotąd i zabijam kogo popadnie? Takie masz o mnie zdanie? – teraz to on podniósł głos
-Nie mówiłam o tobie! Chodzi mi o ogół Śmierciożerców!
-Nazwałaś ich moimi przyjaciółmi! Hermiona, dobrze wiesz, jak wygląda sytuacja!
-Więc ty możesz mi mówić, co mam robić, a co nie, ale jeżeli ja tylko się wychylę, to już mam się zamknąć?!
-Nazywanie morderców moimi przyjaciółmi jest według ciebie czymś normalnym? Gdyby nie ja, byłabyś pewnie już pozbawiona kończyn i tkwiła w twierdzy Czarnego Pana!
-Mam ci może dziękować, że tu jestem?! Porwana siłą, zmuszona komuś służyć?
-Masz tu lepsze warunki niż w ,,domu”, jeżeli mógłbym to tak nazwać!
-Jeżeli tak stawiasz sprawę, to może mam ci bić pokłony? Dziękować na kolanach? Za to, że zabraliście mnie od bliskich?
-Zwyczajna wdzięczność by wystarczyła!
Nie wytrzymałam. Zamachnęłam się i wymierzyłam blondynowi policzek. Czy nic już nie może iść po mojej myśli? Oczywiście, że byłam mu wdzięczna za to, jak mnie traktował, lecz na pewno nie za to, iż robił to w wyniku porwania mnie. Nie chciałam nawet o tym dyskutować.
Wstałam bez wahania i pewnym krokiem ruszyłam w kierunku wejścia do posiadłości. Usłyszałam wołanie Dracona:

-Hermiona, poczekaj!
Przystanęłam i odwróciłam się. W moich oczach szkliły się łzy, lecz usilnie starałam się nie pozwolić im wypłynąć na powierzchnię.

-Ja nie miałem na myśli nic złego, ja tylko… - znowu nie dałam mu dokończyć zdania
-Chciałeś pokazać, co naprawdę myślisz? No tak, Hermiona -  ofiara losu, przecież nigdy o nic nie walczyła, prawda? Głupia dziewczyna. – powiedziałam tylko
-Dlaczego łapiesz mnie za słowa? Dlaczego rozumiesz tylko to, co chcesz?
-Chcę? – zapytałam z niedowierzaniem
-Kreujesz się na wielce skrzywdzoną – stwierdził sucho
Zacisnęłam pięści.

-Za to ty o wiele więcej wiesz o życiu. Panicz Malfoy, potomek rodu, czysto krwisty arystokrata, wokół którego kręci się cały świat! No tak, ja naprawdę nic nie wiem o twoim nieszczęściu!
Ponownie odwróciłam się i podbiegłam w kierunku wejścia do budynku. Przy drzwiach dobiegł do mnie były Ślizgon i złapał mnie za ramię.
Obrócił mnie tak, bym patrzyła mu w oczy i przycisnął moje ramiona do chłodnej nawierzchni drewnianych drzwi.

-Myślisz, że moje życie było sielanką?
Nie odpowiedziałam.
-Ciebie też ojciec okładał za każdy błąd? Za każde źle wykonane polecenie, każdą pomyłkę? Patrzyłaś na coś takiego?
Wezbrała we mnie odwaga.
-A ty widziałeś śmierć przyjaciół na własne oczy? Musiałeś się ukrywać? Cierpiałeś przez kogoś, kogo kiedyś kochałeś?
On także nie odpowiedział.
Wyrwałam się z jego żelaznego uścisku  i weszłam do środka. Natychmiast pobiegłam na górę.


_______

Usłyszałem tylko trzask drzwi. Nie weszła do mojej sypialni – poszła do pracowni, zapewne po to, by przygotowywać eliksiry.

Nie wiedziałem, czy powinienem iść tam i jej pomóc. Wspiąłem się po schodach i po chwili namysłu udałem się do swojej sypialni. Musiałem wszystko przemyśleć. Położyłem się na łóżku.
Może za bardzo się uniosłem?

Może ona miała rację?

Ale przecież ta kłótnia nie była wyłącznie moją winą.

Czy Hermiona miała mnie za rozpieszczonego dzieciaka, synka tatusia? Czy aż tak bardzo jej myśli mijały się z prawdą? Ta dziewczyna pewnych rzeczy nie mogła przyjąć do wiadomości.

Ale co teraz zrobić?

Przeprosić? Ale za co? Za prawdę? 
Przecież to ona się uniosła!
Nie mogłem skupić swoich myśli.

Wstałem i przywołałem skrzata, potrzebowałem czegoś mocniejszego.





____

Wszystko się wali, wiecie? :)

15 komentarzy:

  1. Rozdział jest!
    A wraz z nim kolejna katastrofa.
    W zasadzie wcale im się nie dziwię ,że pokłócili się o temat ciąży. No ale jak potem przywalili z grubej rury no to BOOM !!
    Wali się ,wali.
    U mnie. też więc walmy razem.
    Layls.
    dramione-teatr-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już nie daję rady...
      Acodin, alkohol, całe gówno się za mną ciągnie...

      Usuń
  2. No cóż, mają takie charaktery, że różnice zdań są nieuniknione. Rozdział fantastyczny.
    Co do Twoich problemów.. Pamiętaj, że po każdej burzy wychodzi słońce.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.cok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej nie burza - to mgła. 50% czasu spędzam ostatnio na haju, nie mam innego skutecznego sposobu na ucieczkę.

      Usuń
    2. Wolisz uciekać? Wolisz być tchórzem? Wolałbym umrzeć, niż uciekać od problemów i być tchórzliwą imitacją samego siebie. Nie istnieją problemy, a jeśli sądzisz, że istnieją, to nie wiesz czym są problemy. Tak jest zawsze. Nie ważne, czy rzuci się chłopak, czy umrą ci rodzice. Zawsze twoje problemy są niczym, jeśli tylko będziesz chcieć, by takie były.

      Usuń
    3. To mnie miało ocucić, ale jakoś wątpię, że znalazłeś się kiedyś w mojej sytuacji. Musiałam w jednym momencie wyprowadzić się się z siostrą do babci - 140 km od mojego poprzedniego miejsca zamieszkania, rzucić szkołę wojskową, którą tak chciałam ukończyć, bo nie mam pieniędzy na internat. Mało tego, w mojej miejscowości nie ma klubu strzeleckiego, więc muszę dojeżdżać raz w tygodniu, żeby chociaż tego nie zawalić.
      Nie chcę Ci niczego udowadniać, żalić się, ale nie uważam, tak jak Ty, że to nie są problemy.
      Praktycznie nikomu się nie pokazuję, siedzę w pokoju i nigdy nie biorę, nie piję, nie palę z nikim dla lansu.

      Usuń
    4. To są według ciebie problemy? Takie rzeczy zdarzają się w życiu każdemu. Wiesz co zrobiłby ktoś chory na raka, gdybyś mu powiedziała o tych "problemach"? Wyśmiałby cię. Nie masz żadnych problemów, jeśli nie chcesz ich mieć. A ty najwyraźniej chcesz. Zachowujesz się jak niedojrzały dzieciak, którego ktoś wyciągnął z wygodnej piaskownicy. Życie jest trudne, ale wyjątkowo piękne, jeśli umiesz samemu radzić sobie z własnymi problemami. Nie mam zamiaru cię obrazić. Po prostu piszę ci, że sprawiasz wrażenie nie mającej pojęcia o życiu dziewczynki. Bądź dorosła i przestań ćpać jak debil. Nie wiem w ogóle jakim usprawiedliwieniem jest to, że nie ćpasz, nie pijesz, ani nie palisz dla lansu. Robienie tych rzeczy jest szczytem debilizmu i niedojrzałości. Zrozum, że nie masz problemów. Jeśli chcesz się użalać, to użalaj się nad innymi, a nie nad sobą. Nie rób z siebie idioty i zacznij w końcu być odważna. Nie ma w tym świecie miejsca dla słabych, wiec zacznij być silna. To nie jest trudne, jeśli chcesz.

      Usuń
  3. Kłótnia była nieunikniona :D
    Rozdział super!
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały!
    Oni zawsze muszą się kłócić :)
    Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  5. Fenomenalny !
    Czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, że wróciłaś z nowym rozdziałem ;)
    No tak , w końcu musiało dojść do kłótni. Ciekawe jak to teraz rozwiążą i jak będą się do siebie odnosić...
    Fajna ale i smutna historia z tym ogrodem...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Charakterki to mają!
    :D
    Czekam na więcej.
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  8. Trafiłam na twojego bloga zupełnie przypadkiem i muszę Ci powiedzieć, że bardzo mi się spodobał. Uwielbiam dramione <3 dlatego częściej będę wpadać i komentować.
    W wolnej chwili, jeśli będziesz mieć ochotę to zapraszam do mnie:
    http://hogwart-naszymi-oczami.blogspot.com
    Mam nadzieję, że się spodoba.
    Cieplutko pozdrawiam i życzę weny w dalszym pisaniu :)
    ~ Rose ~

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja pierdzielee, jakim cudem nie widziałam tego posta wcześniej O.o? No nie ogarniam po prostu...

    OdpowiedzUsuń