sobota, 12 października 2013

Rozdział 8

Delikatnie chwyciłam eliksir i przelałam jego zawartość do flakonika, po czym wraz z Malfoy’em udaliśmy się do pokoju jego rodzicielki.  Po feralnej rozmowie nie odzywaliśmy się do siebie, a ja tłumiłam w sobie wściekłość, iż tak łatwo dałam mojemu wrogowi poznać moje sekrety.  Dlaczego mu to powiedziałam?   Sama nie wiem.   Może dlatego, że potrzebowałam pomocy? A może dlatego, że najzwyczajniej w świecie chciałam się komuś wygadać i dać upust emocjom?

Z sypialni nie dochodziły żadne odgłosy.  Cisza.  Zupełna cisza.  Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że w pomieszczeniu zawsze było słychać nieprzerwany kaszel pani Malfoy.  Weszłam do pokoju zaraz za moim porywaczem, który od razu rzucił się do łóżka matki.
-Cholera! – zaklął głośno, po czym sprawdził matce tętno.
I ja szybko podeszłam do łóżka.  Spoczywająca na nim kobieta leżała całkowicie nieruchomo.  Miała zamknięte oczy i ręce położone wzdłuż ciała. Nie przypominała osoby śpiącej – raczej taką, która jest już jedną nogą na ,,tamtej” stronie.
-Oddycha? – zapytałam drżącym głosem.
-Słabo. – odpowiedział panicznie, próbując obudzić matkę.
-Zdarzało jej się to już kiedyś? – teraz ja ,,wkroczyłam do akcji”, odkładając fiolkę z eliksirem na stojącą koło posłania etażerkę.
-Tak, ale wtedy byłem na misji i wiem tylko o całej sytuacji. Wtedy była tu jeszcze ta cała Miriam. – odparł, robiąc się coraz bardziej bledszym.
-Odsuń się- nakazałam. Chłopak niechętnie mnie posłuchał, chociaż nadal stał blisko łóżka, obserwując swoją matkę. 
-Podaj mi eliksir, szybko! – nakazałam, wyciągając do niego rękę. Odchyliłam głowę nieruchomej kobiety do przodu i wlałam jej do gardła połowę zawartości  leczniczego  medykamentu. 
-Rzuć rennervate!  Ja nie mam różdżki! – niemal krzyknęłam, chcąc go pospieszyć. Jego matka mogła właśnie przeżywać swoje ostatnie sekundy, każda chwila była więc ważna. Nieważne, czy była śmierciożerczynią, czy nie- życie to życie i należy je ratować.
-Rennervate! – słowa zaklęcia były ślizgon wypowiedział wyraźnie, choć z lekkim spięciem.


W jednej chwili pani Malfoy zaczęła kaszleć i się krztusić, a wtedy ja podałam jej resztę eliksiru. Ze zniecierpliwieniem czekałam, aż zadziała. Nie chciałam go używać w takim już momencie, ale wiedziałam, że była to wyższa konieczność. 
-Draco? – dało się usłyszeć cichy szept z ust kobiety – Synu, jesteś tu? – spytała, już głośniej.
-Jestem. – odpowiedział jasnowłosy , po czym przysiadł na krańcu łoża i zlustrował matkę wzrokiem.
-Draco, co mi podałeś? – zapytała chrypiąc lekko. Chłopak zacisnął pięść.
-Ja nic ci nie podawałem.  To Granger. – przyznał, gniewnie na mnie spoglądając.  Z ruchu jego ust mogłam odczytać  przekleństwo skierowane w moim kierunku. Żołądek podjechał mi do gardła. O co mu chodziło? Przecież kobieta odzyskała przytomność! 
- Czy coś się boli? – spytał, przenosząc wzrok z powrotem na chorą rodzicielkę. Widać było po nim, że się denerwuje.
-Boli? – uśmiechnęła się – Chyba pierwszy raz od długiego czasu nic mnie nie boli. – stwierdziła, po czym spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, jakby…  Dziękowała? Ten widok niemal zwalił mnie z nóg. Teraz i jej syn ponownie na mnie spojrzał, tym razem ze zdziwieniem oraz czymś na kształt ulgi.
-Synku, czy mógłbyś zostawić nas same?- ponownie zapytała blond włosa kobieta, wywołując u niego szok.  Bez słowa wyszedł z pokoju, ale byłam niemalże pewna, że pod drzwiami nasłuchuje, co dzieje się w pomieszczeniu.


-Chciałabym ci podziękować. – rzekła pani Malfoy, uśmiechając się do mnie serdecznie. Po raz pierwszy w życiu widziałam ją w takim wydaniu. Zaledwie wczoraj nie chciała mieć ze mną nic wspólnego, a dzisiaj posyła mi uśmiechy?
-Wiem, że moje zachowanie wobec ciebie nie było słuszne. Dzięki tobie czuję się o wiele lepiej. – oświadczyła, a ja wpatrywałam się w nią szeroko otwartymi oczyma.
-Nie musi mi pani dziękować, pani Malfoy. To był mój obowiązek. – powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Jestem świadoma, że mogłaś mnie równie dobrze otruć, ale…
-Nigdy bym tego nie zrobiła. – wcięłam się w jej zdanie. W tak niehonorowy sposób nie mogłabym nawet uśmiercić najgorszego wroga. A już tym bardziej i tak umierającego.
-Nie, nie. Chodzi mi o to, że mogłaś to zrobić, ale nie zrobiłaś. Pomogłaś wrogowi, choć zrobiłaś to z przymusu.  Zawdzięczam ci życie. Dotąd utrzymywały mnie przy nim misterne eliksiry Dracona. Wiedziałam,  że kiedyś znowu nadejdzie moment, że mój organizm tego nie wytrzyma.  – oznajmiła, a mi  nagle zrobiło się niebywale przykro. Ileż ona musiała przejść? Ile bólu przeżyła?
-Czeka panią jeszcze kilka kuracji eliksirem, ale postaram się, by niedługo mogła pani stanąć na nogi. – rzekłam, po czym zaczęłam kierować się do drzwi.
-Hermiono? – usłyszałam głos za sobą.
-Tak, proszę pani? – zapytałam, kolejny już dzisiaj raz zszokowana: kobieta użyła mojego imienia.
-Widzę, że jesteś bardzo odpowiedzialną osobą. Czy mogłabym cię o coś prosić?
-Oczywiście. – przytaknęłam. Czegóż też może chcieć ode mnie – szlamy , kobieta nosząca znamienne nazwisko szanowanego rodu Malfoy’ów?
-Chciałabym cię prosić, żebyś… zajęła się także Draconem. – te słowa kompletnie mnie rozbroiły. Jej synem? A on potrzebuje ,,opieki”? Jesteśmy przecież w równym wieku.
Kobieta chyba zrozumiała moje zdezorientowanie, więc wyjaśniła:
-Widzisz, od kiedy zachorowałam, mój syn przejmuje się tylko mną.  Znacznie schudł, zajął się tylko pracą. Od dawna nie widziałam u niego uśmiechu.
-Ale co ja mam z tym wspólnego?  - spytałam, nadal nie rozumiejąc , o co chodzi matce blondyna.
-Czy mogłabyś… naprawdę, wiem, nie powinnam o to prosić, ale ja… martwię się o niego i chciałabym cię prosić byś przywróciła mu ten dawny uśmiech. Wiem, że jesteś tutaj, bo cię porwano, więc jest to tylko moja suwerenna propozycja.
Nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć, więc tylko stwierdziłam krótko:
-Co ja mogę? Jestem szlamą. – rzekłam sucho i wbiłam wzrok w podłogę.
Westchnięcie.
-Naprawdę myślisz, że czystość krwi ma dla nas jeszcze takie duże znaczenie? – kolejne pytanie, na które nie znałam odpowiedzi.
-A nie? Przecież pani sama niedawno nie chciała mnie jako medyka, bo jestem brudnej krwi. – przypomniałam, znowu nie rozumiejąc o co jej chodzi.
-Jeszcze nie rozumiesz? Tutaj każde nasze słowo jest kontrolowane. Zasłabłam właśnie przez to, że chciałam mieć spokój i rzuciłam na pokój zaklęcie wyciszające. – wyjaśniła, a mi wszystko zaczęło się rozjaśniać.
-Dlaczego już tolerujecie szlamy? – zapytałam.
-To tyczy się tylko mnie i Dracona. Mój mąż ma do nich taki sam stosunek, jak reszta z kręgów Czarnego Pana. – rzekła beznamiętnie, podnosząc się na rękach. Rzeczywiście, eliksir dodał jej sił, gdyż mogła zrobić to samodzielnie i nawet nie kaszlała przy mówieniu.
Widząc, iż oczekuję odpowiedzi, dokończyła:
-Jakieś dwa lata temu braliśmy udział w misji w świecie mugoli. Paru mugolaków  ukryło się w starej, mugolskiej fabryce.  Moja siostra niecelnie rzuciła zaklęcie, które niemalże uderzyło w… Draco. Gdyby nie starsza kobieta, która rzuciła się przed niego, to… - tutaj pani Malfoy się zatrzymała – Podobno przypominał jej syna. – zakończyła swoją opowieść.
-Postaram się. – odpowiedziałam na jej pierwsze pytanie, po czym wyszłam z sypialni.

______________________________________


Czekałem na Granger jakieś dziesięć minut. Gdy już zaczynałem się niecierpliwić, wyszła z pokoju mojej matki.  Chciałem jej podziękować jej za to, że uratowała moją rodzicielkę. Było mi głupio, że osądziłem ją na początku, uważając, że podała mojej matce zły eliksir, który wywołał ból.
-Granger – zacząłem mówić, a dziewczyna spojrzała na mnie. – Chciałbym ci podziękować. Wiem, że jeśli nie ty, to … - nie dokończyłem.  Położyła rękę na moim ramieniu, co w dziwny sposób dodało mi jakiejś niezwykłej otuchy.
-Nie masz za co mi dziękować. Zrobiłam, co należało zrobić. – odparła tylko, nadal patrząc w moje oczy. Delikatnie się uśmiechnęła.
Szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego się uśmiechnęła. Porwałem ją, praktycznie rzecz biorąc zmusiłem do tego, by zajmowała się moją matką, a ona się do mnie uśmiecha?
-Ja po prostu… Nie wiem, co bym zrobił bez twojej pomocy. Naprawdę nie wiem, jak mogę ci się odwdzięczyć. – odrzekłem, dotykając dłonią jej ręki, nadal leżącej na moim ramieniu. Kiedy teraz pomyślałem o tym wszystkim, co zrobiłem jej zarówno teraz, jak i w przeszłości, czułem do siebie wielki wtręt. Jak mogłem być wtedy tak zaślepiony ojcem?
-Malfoy, wiesz co jest największym problemem twojej matki? –zapytała mnie całkiem poważnie.
-Co takiego? – zaciekawiłem się.
-Ty. – odrzekła, a ja nie do końca zrozumiałem. Kontynuowała – Twojej matki nie boli teraz nic prócz serca. Uśmiechnij się czasami, zrób coś dla siebie. – oświadczyła była gryfonka , a ja byłem szczerze zdumiony jej słowami. Dziewczyna westchnęła, po czym skierowała swoje chudziutkie palce w stronę mojej twarzy i wygięła moje usta w uśmiechu.
Odciągnąłem jej dłonie od mojej twarzy i zaśmiałem się. Ona też się zaśmiała, szczerym, perlistym śmiechem. Spojrzałem na nią zafascynowany – tyle krzywd jej wyrządziłem, a ona mnie pociesza. Śmieje się, mimo tego, iż znajduje się zapewne w ostatnim miejscu, w jakim by chciała. Nie wiedziałem, co jest w niej takiego, że w ciągu tych dwóch minut poczułem się bardziej szczęśliwy niż podczas ostatnich miesięcy.


-Muszę przygotować więcej eliksiru. – oznajmiła, przerywając tym samym moje rozmyślania.
-Chodź – powiedziałem szybko, łapiąc ją za rękę i kierując w stronę pracowni.
Tuż przed drzwiami, kiedy stanęliśmy, spostrzegłem, że Granger uważnie mi się przypatruje.
-O co chodzi? – zapytałem. 
-Nie brzydzisz się trzymać szlamy za rękę? – spytała z niedowierzaniem, znowu poruszając temat mojego poczucia wobec ,,szlamu”. Uświadomiłem  sobie, że nadal trzymam ją za rękę. Nie miałem jednak ochoty jej puszczać, sam nie wiem dlaczego.
-Już od dawna nie, Granger. Jak mógłbym nadal nazywać cię szlamą, kiedy zawdzięczam ci życie mojej matki?
-Nie spodziewałam się, że do tego kiedykolwiek dojdzie. – stwierdziła, ponownie się uśmiechając. Nie wypominała mi tych wyzwisk, tych poniżeń ani obelg skierowanych w jej stronę. Uśmiechała się promiennie, a jej uśmiech wywoływał jakieś dziwne uczucia we mnie. 
-Ja też nie. – odparłem, zresztą zgodnie z prawdą. – Ale cieszę się z takiego obrotu sprawy.
I tym dziwnym akcentem zakończyłem naszą rozmowę, otwierając drzwi przed brązowowłosą dziewczyną. 






_____________________________


Hej! Przepraszam za taką długą nieobecnośc, ale znacie sytuację no i ten... nie da się szybciej. Rozdział jest wg mnie jakiś ciotowaty, nic się nie klei, a wena przychodzi raz na ruski rok :c Ale nie mam zamiaru rezygnować! + gorąąąąąąąąąąąące pozdrowiona dla Faceless, za to, że zawsze czeka na nn :) Wbijajcie do niej na: http://lovevsus.blogspot.com/    BO WARTO <3


Pozdrawiam i do zobaczyska do nie wiem kiedy!

Nadya.

14 komentarzy:

  1. Oby między nimi wszystko dobrze się ułożyło:)


    -----
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Noo, widać, że relacje Draco i Herm stają się coraz lepsze ;)
    Dobrze, że Narcyzie się polepszyło, widać, że kocha Draco i chce dla niego jak najlepiej.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;) Postaram się, żeby nn się pojawił nieco szybciej niż r.8 .

      Usuń
  3. Hej.:)
    Rozdział jest świetny. Nie spodziewałam się, że Narcyza ma jakieś inne uczucia co do Hermiony, to mnie zaskoczyło, tak samo jak i postawa Draco w tej części.:) To było takie pozytywne.:) Mam nadzieję, że dojdzie między nimi do porozumienia i pogłębienia ich relacji.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział. Dobrze, że Narcyza potrafiła docenić działania Hermiony. Podobają mi się jakie zmiany w życiu Draco wprowadza Granger. Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział ;) czekam niecierpliwie na next :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No i jesteś po miesiącu. Witam Cię gorąco i cieszę, ze wróciłaś. Rozdział świetny, zresztą jak zawsze. To takie słodkie, że Draco stara się poznać Hermione i jej pomóc. Dobrze, że z mamą Malfoya jest coraz lepiej. Tylko proszę niech Miona nke powtarza ciągle tego, że jest szlamą. Czekam na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jestem po miesiącu! Przepraszam za tyle czasu nieobecności, no ale szkoła jest jednak szkołą, tym bardziej, że jestem w internacie mam neta tylko w czytelni, więc... :< ALe dzięki :)

      Usuń
  7. Opłaca się czekać ;)
    Sama nie koniecznie mam czas na pisanie wiec można powiedzieć ze cię rozumiem ;)
    Nie spodziewałam się takiego zachowania Narcyzy i Draco, ciekawy pomysł ;)
    Czeka na kolejny :)
    Weny:)
    Pozdrawiam,Lili:)
    PS zapraszam na panstwoweasley.blogsot.com i proszę o opinie

    OdpowiedzUsuń
  8. OMK dziewczyno... jestem taka wzruszona!
    Po pierwsze dlatego, że w końcu oni... że ojeju nie mogę się nawet wysłowić w normalny sposób. W końcu zaczyna się coś między nimi dziać, to znaczy no wiesz, działo się już wcześniej, tak mi się wydaje, ale teraz to już powoli tak mrr i w ogóle.. :>
    A po drugie to nie spodziewałam się, że mnie tak wyróżnisz ;_; To takie miłe <3
    Chyba zaraziłaś mnie swoją niemocą, bo nijak nie mogę zabrać się za napisanie drugiego rozdziałuuu, ale to nic, razem damy radę! Bo kto, jak nie my?
    Jak tam początek roku, dajesz sobie radę? :D Mam nadzieję, że na kolejne rozdziały nie będziemy już musieli czekać miliona lat? :>
    Pozdraaawiam i jak zawsze kocham! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejhejhej! Złamałam w końcu hasło do wifi w szkole mvhahaha! :D
      A po początek roku pracowity bardzo. Megamegamegadużo biegów na orientację z obciążeniem na zaliczenie, poranne ćwiczenia, ech -,- Ale niedługo zima, więc będziemy mniej biegali i wgl ;) Jestem w domu tylko w weekendy, więc jakoś pt wieczorem- sobota postaram się coś naskrobać, bo 25-27 jadę na zawody, więc nie dam rady.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Następny, następny!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ona powiedziała :. lubisz mnie?' '
    | On powiedział "nie".
    | Myślisz ze jestem ładna? - zapytała.
    | Znowu powiedział "nie".
    | Zapytała wiec jeszcze raz:

    | " Jestem w twoim sercu?"
    | Powiedział "nie".
    | Na koniec się zapytała: "Jakbym odeszła, to byś
    | płakał za mną?" Powiedział, ze "nie".
    | Smutne - pomyślała i odeszła.
    | Złapał ja za rękę i powiedział: "Nie lubię Cię,
    | kocham Cię. Dla mnie nie jesteś ładna,
    | tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu,
    | jesteś moim sercem. Nie płakałbym za Tobą,
    | tylko umarłbym z tęsknoty."
    | Dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że
    | Cię kocha.
    | Coś ładnego jutro miedzy 13-16 się zdarzy w Twoim
    | życiu, obojętnie gdzie będziesz w domu, przy
    | telefonie albo w szkole.
    | Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się
    | tą piękną historią - to nie znajdziesz szczęścia w
    | 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
    | Jutro rano ktoś Cię pokocha.
    | Stanie się to równo o 12.00.
    | Będzie to ktoś
    znajomy.
    | Wyzna Ci miłość o 16.00
    |Jeśli ci się nie uda wysłać tego do 20 komentarzy zostaniesz na zawsze sam

    OdpowiedzUsuń