Coś chłodnego przy ustach.
Twardy materiał.
Co to za faktura?
Chyba szkło.
Nagle moja głowa podniosła się do góry.
Pieczenie w gardle.
Ból głowy, okropny i nie do zniesienia.
Powinnam otworzyć oczy, ale powieki są zbyt ciężkie.
Nie dam rady.
***
Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Czułam tylko ten
otępiający ból, nic więcej. Skąd on się wziął? Mimo usilnych starań, nie mogłam
sobie tego przypomnieć. Musiałam więc zebrać całą swoją siłę, by w końcu
odważyć się otworzyć oczy.
Obraz był nieco zamazany, a wszystkie głosy przygłuszone.
Ktoś się nade mną pochylał. Duże oczy – to pewnie jakiś skrzat, lecz nie mogłam
ocenić który.
-Obudziła się – doszedł mnie głos z końca pokoju. Po chwili
ta osoba była już przy mnie i sprawdzała dłonią temperaturę. Otworzyłam oczy
nieco szerzej.
-Hermiona? Słyszysz mnie? – to była kobieta. Narcyza.
Mrugnęłam kilka razy i pokiwałam twierdząco głową.
Odetchnęła z ulgą.
Spróbowałam podnieść się do pozycji siedzącej, lecz tą próbę
uniemożliwiły mi czyjeś ręce, popychające mnie z powrotem.
-Odpoczywaj – spojrzałam na osobę, siedzącą po mojej lewej.
Draco.
-Jak…? – szepnęłam cicho. Nie wiedziałam, jak powinnam
dokończyć to pytanie.
Chłopak spojrzał na mnie ze współczuciem i chwycił moją
dłoń tak delikatnie, jakby była ona czymś
bardzo kruchym i łamliwym.
-To moja wina, znowu. – powiedział – Powinienem coś mu
powiedzieć, sprzeciwić się. Kolejny raz cię zawiodłem, Hermiono. Nie ma słów,
którymi mógłbym opisać to, co teraz dzieje się w mojej głowie. Nie ma słów,
którymi mógłbym cię przeprosić.
Słuchałam jego wywodu lekko zdezorientowana.
-O co ci chodzi? Jaka wina? Co się stało?
Westchnął i ukrył twarz w dłoniach.
Spojrzałam na Narcyzę. Jej mina nie wyrażała żadnych emocji.
Zaczęłam szukać w głowie odpowiedzi na nurtujące mnie
pytania.
Zaraz, zaraz.
Krzyki na dole, rana Malfoy’a, opatrunki…
Wszystko powoli zaczynało składać się w logiczną całość.
Wściekły Lucjusz. To był on!
-Dlaczego uważasz, że to twoja wina? – zwróciłam się do
blondyna. Podniósł wzrok.
-A nie? – stwierdził sarkastycznie – Jestem skończonym
idiotą, że nie kazałem ci wtedy gdzieś wybiec. W końcu było tyle wyjść z tej
sytuacji… - nie pozwoliłam mu dokończyć zdania.
-Przecież nie miałeś na to wpływu! –podniosłam trochę głos,
lecz nadal mówiłam cicho i ochryple.
Nie odpowiedział.
Do moich uszu nagle doszedł spokojny i opanowany głos
kobiety.
-Draco, myślę, że Hermiona ma rację.
Spojrzał na nią nieodgadnionym wzrokiem.
-Czy mogłabyś nas zostawić samych na chwilę?
Kiwnęła głową i wyszła.
***
Nie wiedziałem dokładnie, co chciałem powiedzieć byłej
Gryfonce. Bo co powinienem jej tak właściwie powiedzieć? ,,Sorry, bywa” albo
,,Ach, jak mi przykro”? Czułem się jak ostatni śmieć. Za pierwszym razem
obiecałem sobie, że nie dopuszczę do tego, by znowu stała jej się krzywda. A tu
co? Przychodzi mój ojciec i robi to co chce, nie przejmując się niczym i nikim.
-Hermiona…- zacząłem- Ja wiem, że ty i tak uważasz inaczej,
ale to jest moja wina. Powinienem był to wcześniej przewidzieć. Kiedy… - nie
dała mi dokończyć zdania.
-Draco, przestań wygadywać te bzdury, do ciężkiej cholery!
Myślisz, że jestem rozhisteryzowaną panienką, która bez ciebie nic nie pocznie?
Ja też mogłam to przewidzieć, a przez twoje narzekanie nie cofniemy czasu. –
oznajmiła, patrząc mi prosto w oczy.
Poczułem się jeszcze bardziej skołowany, niż poprzednio. Jej
gryfoński charakter dawał się we znaki.
-Jak się czujesz? – zapytałem tylko
Dziewczyna rozluźniła się nieco.
-Bywało gorzej – stwierdziła hardo, po czym dodała – Tylko
okropnie boli mnie głowa.
Westchnąłem.
-Niedługo znowu podam ci eliksir.
Brązowowłosa spięła się trochę.
-A co z eliksirami dla…? – celowo nie dokończyła.
-Skoro zostawiłaś wszystkie potrzebne rzeczy na blacie, to
pozwoliłem sobie go dokończyć. Teraz tylko trzeba poczekać, aż wystygnie.
Odetchnęła z ulgą.
-A kiedy mamy je dostarczyć? – zapytała niepewnie.
-Pojutrze.
-Dwa dni… - szepnęła.
Pokiwałem powoli głową.
-Do tego czasu powinnaś stanąć na nogach. – spojrzała na
mnie nieodgadnionym wzrokiem, po czym lekko się uśmiechnęła, a jej usta
wypowiedziały bezgłośne ,,dziękuję”.
***
Draco dosłownie cały swój czas spędzał przy mnie. Czasem
dołączyła do niego Narcyza, z którą dyskutowałam na różne tematy. Mimo wszystko wiedziałam, że
robią to dlatego, by odciągnąć zarówno swoje, jak i moje myśli od zbliżającego
się spotkania z Voldemortem.
A ja nie bałam się o siebie. Bałam się o nich – a
najbardziej o biedną Narcyzę, która dopiero co wyzdrowiała, a zapowiadało się
na to, że zostanie jej przydzielona kolejna misja. Bo w jakim innym celu Lord
kazałby jej tam być?
Kolejną rzeczą, której się obawiałam, była konfrontacja z
Neville’em. Oczywiście, że strasznie mi go brakowało, ale nie wiedziałam, w
jakim stanie jest mój przyjaciel. Bałam się jakiejkolwiek wiadomości o nim, bo
nie chciałam usłyszeć, że ponownie ukarano go w brutalny sposób.
Aby nie rozmyślać nad ponurymi scenariuszami, pogrążałam się
w rozmowie. Narcyza opowiedziała mi o początkach swego małżeństwa, o
dzieciństwie swojego jedynego syna, o tym jak ciężko było jej na początku
zaakceptować swoją sytuację. Dowiedziałam się też, jakie są jej ulubione
kwiaty, co robi w wolnym czasie, jak dba o włosy oraz jak najbardziej lubi się
ubierać. Typowe damskie pogaduchy.
Jednak nic nie było w stanie zatrzymać czasu. Jeden dzień minął
bardzo szybko, a już kolejnego musieliśmy stawić się w kwaterze Śmierciożerców.
Dopiero teraz zaczęłam zastanawiać się nad tym, czego mogą ode mnie chcieć. Po
co im szlama? Może nie mieli się na kim wyżyć? Może miałam już tam zostać? Może
przydzielą mi kolejne zadanie do wykonania?
Nie chciałam nawet o nich myśleć, a musiałam stanąć z nimi
niemalże twarzą w twarz.
No i do tego wszystkiego jeszcze ten pieprzony Lucjusz
Malfoy. Jak ja go nienawidziłam! Na szczęście, od czasu pamiętnego incydentu,
udawało mi się go unikać. Miałam nadzieję, że nie wpadnie mu do głowy jakiś
idiotyczny pomysł wyżywania się na mnie wśród tych wszystkich czarnych
charakterach.
***
Wiedziałem, że ten dzień nadejdzie, lecz miałem nadzieję, że
nie stanie się to tak szybko. No cóż, nadzieja matką głupich.
Kiedy zszedłem na dół, Hermiona już tam czekała, a obok niej
stały dwa skrzaty trzymające skrzynkę pełną fiolek z eliksirem. Zaraz potem
dołączyła do nas moja matka, a mój ojciec zadeklarował, że przybędzie tam sam.
Nie protestowałem.
Patrzyłem na przestraszoną dziewczynę, błagając Merlina o
to, by nic się jej nie stało. Po tych wszystkich krzywdach czułem okropne
poczucie odpowiedzialności za nią.
Nie mogliśmy jednak zwlekać. Wyprowadziłem towarzyszące mi
kobiety z posiadłości, po czym teleportowaliśmy się do Kwatery.
Widziałem, jak odcień twarzy brązowowłosej zmienił się z
rumianego na trupio blady. I wcale jej się nie dziwiłem. Budynek robił
wrażenie. Moja matka też się spięła. Nienawidziła tego miejsca z całego serca.
Ruszyliśmy w kierunku wejścia. Przy wrotach stało dwóch
sługusów Lorda. Nie znałem nawet ich nazwisk. Przyszedł czas na haniebne
ukazanie Mrocznego Znaku – inaczej nie wpuszczono by mnie do Siedziby.
Przywitaliśmy się skinieniem głowy, po czym wraz z moją matką i Hermioną
weszliśmy do środka.
***
Czułam, jak drżą mi ręce. Idąc korytarzem widziałam te
wszystkie kpiące uśmieszki, słyszałam obelgi kierowane w moją stronę. Nie patrzyłam jednak nikomu w oczy – te
zdradzieckie psy nie były tego warte. Szczycili się tym, że wymordowali całe
rodziny, nawet najmniejsze dzieci. Co to za chwała pokonać kogoś słabszego? A
pomyśleć, że gdyby walka Harry’ego z Voldemortem była wyrównana, te bydlaki nie
byłyby teraz takie zadowolone.
Po kilkuminutowej wędrówce przez niekończące się korytarze
zatrzymaliśmy się w końcu przed ogromnymi dębowymi drzwiami. Draco spojrzał na mnie pokrzepiająco, po czym
popchnął ciężkie wrota.
Moim oczom ukazała się wielka sala, zbudowana zapewne na
wzór tej z Hogwartu. Jedyną rzeczą różniącą ją od tego wyjątkowego miejsca, był
panujący tu nastrój – czuć było wiszący w powietrzu strach.
Zaczęłam nieśmiało rozglądać się dookoła. Na ścianach
wisiały portrety znanych Czarnoksiężników. Naprzeciwko wejścia wisiał
gigantyczny obraz przedstawiający
Salazara Slytherina. W pomiszczeniu panował półmrok, rozjaśniany jedynie
nikłym blaskiem kilku świec,
,,wiszących” w powietrzu. Po obu
stronach Sali, przy ścianach stali
Śmierciożercy. Zapewne oczekiwali swego Pana, bo żaden z nich się nie odzywał,
nie słychać było rozmów.
Kiedy drzwi za nami się zamknęły, wszyscy nagle się
ukłonili. Spojrzałam zdziwiona na Narcyzę i Dracona, którzy właśnie robili to
samo, co reszta. Odwróciłam się i zrozumiałam zachowanie zgromadzonych. Chwilę
po nas musiał tutaj wejść Voldemort, gdyż właśnie stał na środku pomieszczenia.
Ja natomiast nie miałam zamiaru kłaniać się temu nic niewartemu śmieciowi.
-Czy nikt cię nie nauczył porządku, szlamo? – syknął nagle
Riddle, po czym klasnął w dłonie. Przed nim zaczął materializować się spory
stół z dużą ilością krzeseł.
Nie odpowiedziałam na jego pytanie. Nawet na moment nie
odwróciłam od niego wzroku.
Nagle poczułam, jak moje plecy mimowolnie zginają się do
przodu, a moje ciało wykonuje coś na kształt krzywego ukłonu. Wiedziałam, że to
pewnie Draco mną tak pokierował, gdyż nie chciał po raz kolejny mieć jakiegoś
niedopilnowania na sumieniu.
-Och, jakże mógłbym zapomnieć! Dziękuję za arsenał eliksiru ,
panno Granger.– powiedział ironicznie Voldemort, klaskając w dłonie – Jak się
czujesz w domu Malfoy’ów?
Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Zmieszana, stałam w
miejscu i tylko patrzyłam na mojego rozmówcę. A on na mnie.
-No opowiadaj! W końcu tutaj sami swoi! – wyrysował ręką
niewidzialne półkole i zaśmiał się. Słychać było też chichot jego podwładnych.
-Nie narzekam – odpowiedziałam hardo.
Słyszałam, jak Draco powoli wciąga powietrze.
-Widzę, że nie jesteś dzisiaj zbytnio rozmowna. – stwierdził
Czarny Pan, po czym znowu przybrał, tak dla siebie charakterystyczny, kpiący
uśmieszek – Cóż, będziesz miała jeszcze czas sobie z nami podyskutować.
Przestraszyłam się. Mój umysł nawoływał do wycofania się,
ale stałam jak wryta w ziemię.
Patrzyłam na niego co najmniej zdziwiona.
-Możesz to potraktować jako przywitanie. –stwierdził po
chwili ciszy Riddle – Bo na inne raczej nie radzę liczyć.
-Co? – zapytałam głupio.
Pokręcił głową, jakby tłumaczył coś uporczywie dziecku,
które nie potrafiło niczego zrozumieć.
-Chyba nie oczekiwałaś, że zostaniesz w Malfoy Manor do
końca życia? Skoro już trafił nam się chociaż jeden magomedyk, to wszyscy winni
z tego skorzystać, nie tylko Narcyza która z resztą wygląda już na całkiem
zdrową. – te słowa brzmiały dla mnie jak wyrok śmierci.
Gdzie chcieli mnie przenieść?
Merlinie, to Śmierciożercy…
Nie chcę! Dlaczego ja?!
Moje krótkie rozważania przerwał ponownie JEGO głos.
-Od dzisiaj zostaniesz u nas, żebym miał cię pod ręką. A
teraz pan Malfoy zaprowadzi cię do twojego nowego miejsca pracy – rozkazał już
ostrzejszym tonem.
Poczułam, jak Draco łapie mnie mocno za ramię i – udając, że
mnie pospiesza – wyprowadza z Sali. Kiedy znaleźliśmy się w dosyć bezpiecznej
odległości od ponurego pomieszczenia, po raz pierwszy odważyłam się spojrzeć
blondynowi w oczy. On też na mnie patrzył. W oczach miał zarówno smutek, jak i
strach.
-Co teraz będzie? – zapytałam chłopaka.
-Nie wiem – odpowiedział cicho, po czym otworzył wielkie drzwi
i przepuścił mnie, bym weszła do środka.
Pomieszczenie wyglądało, jak dawno nieużywana pracownia.
Ściany były szare, cały sprzęt okurzony, a w roku stała mała, brudna kanapa,
która zapewne miała stać się moim nowym posłaniem. Były Ślizgon zamknął drzwi i
podszedł do mnie szybkim krokiem.
-Oni myślą, że teraz będę pytał cię o to, co podawać matce,
więc mamy jakieś pięć minut do zakończenia pierwszego etapu narady.
Westchnęłam, a w moich oczach zaszkliły się łzy. Malfoy,
widząc to, przytulił mnie do siebie.
-Będziesz tu przychodził? – zapytałam, pełna obaw. Nagle
cała moja nadzieja na lepsze jutro ze mnie uleciała.
Przycisnął mnie jeszcze mocniej.
-Oczywiście, że tak! I zrobię wszystko, żeby cię stąd
zabrać, Hermiono – odparł.
Chciało mi się płakać.
Wiedziałam, że on musi już iść, bo zaczął się ode mnie
delikatnie odsuwać. Postanowiłam choć na chwilę zachować go jeszcze przy sobie.
Wspięłam się na palcach i sięgnęłam jego ust. Oddał mój pocałunek, w który
włożyłam całą swoją rozpacz.
Puścił moją rękę.
Jemu też pękało serce, ale nie mógł ze mną zostać.
Rozumiałam to.
Odwrócił się.
Wyszedł.
A ja zostałam sama w miejscu, w którym najbardziej na
świecie nie chciałam się nigdy znaleźć.
***
Jestem po 2 miesiącach. Przepraszam za rozczarowanie, jeżeli takowe komuś sprawiłam. Ja także jestem sobą rozczarowana.
Trzymajcie kciuki, za tydzień mistrzostwa Polski!
Trzymajcie kciuki, za tydzień mistrzostwa Polski!
Nareszcie doczekałam się!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny! Mam nadzieję że Draco znajdzie sposób aby wyciągnąć Hermionę z tego gówna.
Czekam z niecierpliwością na następny7 rozdział. Mam nadzieję że dodasz go jak najszybciej :)
Pozdrawiam i życzę weny SectumSempra
Dziękuję za komentarz i miłe słowa, postaram się dodawać rozdziały regularnie :)
UsuńJak można czuć rozczarowanie, gdy dodaje się taki rozdział?;) Jeżeli ktoś piszę dobre opowiadanie, to zawsze warto poczekać na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dodałaś nowy rozdział, tym bardziej, że przynosi on dla Hermiony spore zmiany i to niekoniecznie na lepsze. Zapowiada się interesujący i obiecujący ciąg dalszy;)
Czekam na kolejny rozdział i oczywiście życzę powodzenia na mistrzostwach;)
Pozdrawiam serdecznie,
Villemo.
more-than-enemies-dramione.blogspot.com
Jak się cieszę, że dodałaś rozdział !
OdpowiedzUsuńI to jaki !?
Genialny !
Czuję ten strach, te emocje ... naprawdę wspaniały post !
Czekam na kolejny i nie czuj się rozczarowana sobą, bo mnie nie rozczarowałaś !
Layls
dramione-teatr-uczuc.blogspot.com
Zakochałam się.
OdpowiedzUsuńWarto było czekac, rozdział jest krótki ale treściwy, bardzo mi się podoba, czuję że wszystko nabiera rumieńców :) oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Wszystko zmienia :( czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ^.^ Czekam na kolejny rozdział . :* ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Jestem ciekawa jak potoczą się losy Hermiony. Weny Paulina :-D
OdpowiedzUsuńFajne opowiadanie. Świetny rozdział. Budujesz napięcie, wzbudzasz emocje.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że wspaniale to robisz. Jestem ciekawa jakie wydarzenia przyniesie następny rozdział. Czekam cierpliwie na next.
Pozdrawiam Zaziaaa
Hej jestem twoją nową czytelniczką i nie mogę się doczekać notki <3
OdpowiedzUsuńOna powiedziała :. lubisz mnie?' '
OdpowiedzUsuń| On powiedział "nie".
| Myślisz ze jestem ładna? - zapytała.
| Znowu powiedział "nie".
| Zapytała wiec jeszcze raz:
| " Jestem w twoim sercu?"
| Powiedział "nie".
| Na koniec się zapytała: "Jakbym odeszła, to byś
| płakał za mną?" Powiedział, ze "nie".
| Smutne - pomyślała i odeszła.
| Złapał ja za rękę i powiedział: "Nie lubię Cię,
| kocham Cię. Dla mnie nie jesteś ładna,
| tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu,
| jesteś moim sercem. Nie płakałbym za Tobą,
| tylko umarłbym z tęsknoty."
| Dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że
| Cię kocha.
| Coś ładnego jutro miedzy 13-16 się zdarzy w Twoim
| życiu, obojętnie gdzie będziesz w domu, przy
| telefonie albo w szkole.
| Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się
| tą piękną historią - to nie znajdziesz szczęścia w
| 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
| Jutro rano ktoś Cię pokocha.
| Stanie się to równo o 12.00.
| Będzie to ktoś
znajomy.
| Wyzna Ci miłość o 16.00
|Jeśli ci się nie uda wysłać tego do 20 komentarzy zostaniesz na zawsze sam