sobota, 20 września 2014

Rozdział 19

Coś chłodnego przy ustach.

Twardy materiał.

Co to za faktura?

Chyba szkło.

Nagle moja głowa podniosła się do góry.

Pieczenie w gardle.

Ból głowy, okropny i nie do zniesienia.

Powinnam otworzyć oczy, ale powieki są zbyt ciężkie.

Nie dam rady.



***


Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Czułam tylko ten otępiający ból, nic więcej. Skąd on się wziął? Mimo usilnych starań, nie mogłam sobie tego przypomnieć. Musiałam więc zebrać całą swoją siłę, by w końcu odważyć się otworzyć oczy.

Obraz był nieco zamazany, a wszystkie głosy przygłuszone. Ktoś się nade mną pochylał. Duże oczy – to pewnie jakiś skrzat, lecz nie mogłam ocenić który.
-Obudziła się – doszedł mnie głos z końca pokoju. Po chwili ta osoba była już przy mnie i sprawdzała dłonią temperaturę. Otworzyłam oczy nieco szerzej.
-Hermiona? Słyszysz mnie? – to była kobieta. Narcyza.
Mrugnęłam kilka razy i pokiwałam twierdząco głową.
Odetchnęła z ulgą.
Spróbowałam podnieść się do pozycji siedzącej, lecz tą próbę uniemożliwiły mi czyjeś ręce, popychające mnie z powrotem.
-Odpoczywaj – spojrzałam na osobę, siedzącą po mojej lewej. Draco.
-Jak…? – szepnęłam cicho. Nie wiedziałam, jak powinnam dokończyć to pytanie.
Chłopak spojrzał na mnie ze współczuciem i chwycił moją dłoń  tak delikatnie, jakby była ona czymś bardzo kruchym i łamliwym.
-To moja wina, znowu. – powiedział – Powinienem coś mu powiedzieć, sprzeciwić się. Kolejny raz cię zawiodłem, Hermiono. Nie ma słów, którymi mógłbym opisać to, co teraz dzieje się w mojej głowie. Nie ma słów, którymi mógłbym cię przeprosić.
Słuchałam jego wywodu lekko zdezorientowana.
-O co ci chodzi? Jaka wina? Co się stało?
Westchnął i ukrył twarz w dłoniach.
Spojrzałam na Narcyzę. Jej mina nie wyrażała żadnych emocji.
Zaczęłam szukać w głowie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Zaraz, zaraz.

Krzyki na dole, rana Malfoy’a, opatrunki…
Wszystko powoli zaczynało składać się w logiczną całość.
Wściekły Lucjusz. To był on!
-Dlaczego uważasz, że to twoja wina? – zwróciłam się do blondyna.  Podniósł wzrok.
-A nie? – stwierdził sarkastycznie – Jestem skończonym idiotą, że nie kazałem ci wtedy gdzieś wybiec. W końcu było tyle wyjść z tej sytuacji… - nie pozwoliłam mu dokończyć zdania.
-Przecież nie miałeś na to wpływu! –podniosłam trochę głos, lecz nadal mówiłam cicho i ochryple.
Nie odpowiedział.
Do moich uszu nagle doszedł spokojny i opanowany głos kobiety.
-Draco, myślę, że Hermiona ma rację.
Spojrzał na nią nieodgadnionym wzrokiem.
-Czy mogłabyś nas zostawić samych na chwilę?
Kiwnęła głową i wyszła.


***


Nie wiedziałem dokładnie, co chciałem powiedzieć byłej Gryfonce. Bo co powinienem jej tak właściwie powiedzieć? ,,Sorry, bywa” albo ,,Ach, jak mi przykro”? Czułem się jak ostatni śmieć. Za pierwszym razem obiecałem sobie, że nie dopuszczę do tego, by znowu stała jej się krzywda. A tu co? Przychodzi mój ojciec i robi to co chce, nie przejmując się niczym i nikim.
-Hermiona…- zacząłem- Ja wiem, że ty i tak uważasz inaczej, ale to jest moja wina. Powinienem był to wcześniej przewidzieć. Kiedy… - nie dała mi dokończyć zdania.
-Draco, przestań wygadywać te bzdury, do ciężkiej cholery! Myślisz, że jestem rozhisteryzowaną panienką, która bez ciebie nic nie pocznie? Ja też mogłam to przewidzieć, a przez twoje narzekanie nie cofniemy czasu. – oznajmiła, patrząc mi prosto w oczy.
Poczułem się jeszcze bardziej skołowany, niż poprzednio. Jej gryfoński charakter dawał się we znaki.
-Jak się czujesz? – zapytałem tylko
Dziewczyna rozluźniła się nieco.
-Bywało gorzej – stwierdziła hardo, po czym dodała – Tylko okropnie boli mnie głowa.
Westchnąłem.
-Niedługo znowu podam ci eliksir.
Brązowowłosa spięła się trochę.
-A co z eliksirami dla…? – celowo nie dokończyła.
-Skoro zostawiłaś wszystkie potrzebne rzeczy na blacie, to pozwoliłem sobie go dokończyć. Teraz tylko trzeba poczekać, aż wystygnie.
Odetchnęła z ulgą.
-A kiedy mamy je dostarczyć? – zapytała niepewnie.
-Pojutrze.
-Dwa dni… - szepnęła.
Pokiwałem powoli głową.
-Do tego czasu powinnaś stanąć na nogach. – spojrzała na mnie nieodgadnionym wzrokiem, po czym lekko się uśmiechnęła, a jej usta wypowiedziały bezgłośne ,,dziękuję”.



***



Draco dosłownie cały swój czas spędzał przy mnie. Czasem dołączyła do niego Narcyza, z którą dyskutowałam  na różne tematy. Mimo wszystko wiedziałam, że robią to dlatego, by odciągnąć zarówno swoje, jak i moje myśli od zbliżającego się spotkania z Voldemortem.
A ja nie bałam się o siebie. Bałam się o nich – a najbardziej o biedną Narcyzę, która dopiero co wyzdrowiała, a zapowiadało się na to, że zostanie jej przydzielona kolejna misja. Bo w jakim innym celu Lord kazałby jej tam być?
Kolejną rzeczą, której się obawiałam, była konfrontacja z Neville’em. Oczywiście, że strasznie mi go brakowało, ale nie wiedziałam, w jakim stanie jest mój przyjaciel. Bałam się jakiejkolwiek wiadomości o nim, bo nie chciałam usłyszeć, że ponownie ukarano go w brutalny sposób.
Aby nie rozmyślać nad ponurymi scenariuszami, pogrążałam się w rozmowie. Narcyza opowiedziała mi o początkach swego małżeństwa, o dzieciństwie swojego jedynego syna, o tym jak ciężko było jej na początku zaakceptować swoją sytuację. Dowiedziałam się też, jakie są jej ulubione kwiaty, co robi w wolnym czasie, jak dba o włosy oraz jak najbardziej lubi się ubierać. Typowe damskie pogaduchy.

Jednak nic nie było w stanie zatrzymać czasu. Jeden dzień minął bardzo szybko, a już kolejnego musieliśmy stawić się w kwaterze Śmierciożerców. Dopiero teraz zaczęłam zastanawiać się nad tym, czego mogą ode mnie chcieć. Po co im szlama? Może nie mieli się na kim wyżyć? Może miałam już tam zostać? Może przydzielą mi kolejne zadanie do wykonania?
Nie chciałam nawet o nich myśleć, a musiałam stanąć z nimi niemalże twarzą w twarz.

No i do tego wszystkiego jeszcze ten pieprzony Lucjusz Malfoy. Jak ja go nienawidziłam! Na szczęście, od czasu pamiętnego incydentu, udawało mi się go unikać. Miałam nadzieję, że nie wpadnie mu do głowy jakiś idiotyczny pomysł wyżywania się na mnie wśród tych wszystkich czarnych charakterach.



***


Wiedziałem, że ten dzień nadejdzie, lecz miałem nadzieję, że nie stanie się to tak szybko. No cóż, nadzieja matką głupich.
Kiedy zszedłem na dół, Hermiona już tam czekała, a obok niej stały dwa skrzaty trzymające skrzynkę pełną fiolek z eliksirem. Zaraz potem dołączyła do nas moja matka, a mój ojciec zadeklarował, że przybędzie tam sam. Nie protestowałem.

Patrzyłem na przestraszoną dziewczynę, błagając Merlina o to, by nic się jej nie stało. Po tych wszystkich krzywdach czułem okropne poczucie odpowiedzialności za nią.
Nie mogliśmy jednak zwlekać. Wyprowadziłem towarzyszące mi kobiety z posiadłości, po czym teleportowaliśmy się do Kwatery.
Widziałem, jak odcień twarzy brązowowłosej zmienił się z rumianego na trupio blady. I wcale jej się nie dziwiłem. Budynek robił wrażenie. Moja matka też się spięła. Nienawidziła tego miejsca z całego serca.

Ruszyliśmy w kierunku wejścia. Przy wrotach stało dwóch sługusów Lorda. Nie znałem nawet ich nazwisk. Przyszedł czas na haniebne ukazanie Mrocznego Znaku – inaczej nie wpuszczono by mnie do Siedziby. Przywitaliśmy się skinieniem głowy, po czym wraz z moją matką i Hermioną weszliśmy do środka.



***


Czułam, jak drżą mi ręce. Idąc korytarzem widziałam te wszystkie kpiące uśmieszki, słyszałam obelgi kierowane w moją stronę.  Nie patrzyłam jednak nikomu w oczy – te zdradzieckie psy nie były tego warte. Szczycili się tym, że wymordowali całe rodziny, nawet najmniejsze dzieci. Co to za chwała pokonać kogoś słabszego? A pomyśleć, że gdyby walka Harry’ego z Voldemortem była wyrównana, te bydlaki nie byłyby teraz takie zadowolone.
Po kilkuminutowej wędrówce przez niekończące się korytarze zatrzymaliśmy się w końcu przed ogromnymi dębowymi drzwiami.  Draco spojrzał na mnie pokrzepiająco, po czym popchnął ciężkie wrota.

Moim oczom ukazała się wielka sala, zbudowana zapewne na wzór tej z Hogwartu. Jedyną rzeczą różniącą ją od tego wyjątkowego miejsca, był panujący tu nastrój – czuć było wiszący w powietrzu strach.

Zaczęłam nieśmiało rozglądać się dookoła. Na ścianach wisiały portrety znanych Czarnoksiężników. Naprzeciwko wejścia wisiał gigantyczny obraz przedstawiający  Salazara Slytherina. W pomiszczeniu panował półmrok, rozjaśniany jedynie nikłym blaskiem kilku  świec, ,,wiszących” w powietrzu.  Po obu stronach Sali,  przy ścianach stali Śmierciożercy. Zapewne oczekiwali swego Pana, bo żaden z nich się nie odzywał, nie słychać było rozmów.

Kiedy drzwi za nami się zamknęły, wszyscy nagle się ukłonili. Spojrzałam zdziwiona na Narcyzę i Dracona, którzy właśnie robili to samo, co reszta. Odwróciłam się i zrozumiałam zachowanie zgromadzonych. Chwilę po nas musiał tutaj wejść Voldemort, gdyż właśnie stał na środku pomieszczenia. Ja natomiast nie miałam zamiaru kłaniać się temu nic niewartemu śmieciowi.
-Czy nikt cię nie nauczył porządku, szlamo? – syknął nagle Riddle, po czym klasnął w dłonie. Przed nim zaczął materializować się spory stół z dużą ilością krzeseł.

Nie odpowiedziałam na jego pytanie. Nawet na moment nie odwróciłam od niego wzroku.
Nagle poczułam, jak moje plecy mimowolnie zginają się do przodu, a moje ciało wykonuje coś na kształt krzywego ukłonu. Wiedziałam, że to pewnie Draco mną tak pokierował, gdyż nie chciał po raz kolejny mieć jakiegoś niedopilnowania na sumieniu.
-Och, jakże mógłbym zapomnieć! Dziękuję za arsenał eliksiru , panno Granger.– powiedział ironicznie Voldemort, klaskając w dłonie – Jak się czujesz w domu Malfoy’ów?
Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Zmieszana, stałam w miejscu i tylko patrzyłam na mojego rozmówcę. A on na mnie.

-No opowiadaj! W końcu tutaj sami swoi! – wyrysował ręką niewidzialne półkole i zaśmiał się. Słychać było też chichot jego podwładnych.
-Nie narzekam – odpowiedziałam hardo.
Słyszałam, jak Draco powoli wciąga powietrze.
-Widzę, że nie jesteś dzisiaj zbytnio rozmowna. – stwierdził Czarny Pan, po czym znowu przybrał, tak dla siebie charakterystyczny, kpiący uśmieszek – Cóż, będziesz miała jeszcze czas sobie z nami podyskutować.

Przestraszyłam się. Mój umysł nawoływał do wycofania się, ale stałam jak wryta w ziemię.
Patrzyłam na niego co najmniej zdziwiona.
-Możesz to potraktować jako przywitanie. –stwierdził po chwili ciszy Riddle – Bo na inne raczej nie radzę liczyć.
-Co? – zapytałam głupio.
Pokręcił głową, jakby tłumaczył coś uporczywie dziecku, które nie potrafiło niczego zrozumieć.
-Chyba nie oczekiwałaś, że zostaniesz w Malfoy Manor do końca życia? Skoro już trafił nam się chociaż jeden magomedyk, to wszyscy winni z tego skorzystać, nie tylko Narcyza która z resztą wygląda już na całkiem zdrową. – te słowa brzmiały dla mnie jak wyrok śmierci.

Gdzie chcieli mnie przenieść?
Merlinie, to Śmierciożercy…
Nie chcę! Dlaczego ja?!

Moje krótkie rozważania przerwał ponownie JEGO głos.
-Od dzisiaj zostaniesz u nas, żebym miał cię pod ręką. A teraz pan Malfoy zaprowadzi cię do twojego nowego miejsca pracy – rozkazał już ostrzejszym tonem.
Poczułam, jak Draco łapie mnie mocno za ramię i – udając, że mnie pospiesza – wyprowadza z Sali. Kiedy znaleźliśmy się w dosyć bezpiecznej odległości od ponurego pomieszczenia, po raz pierwszy odważyłam się spojrzeć blondynowi w oczy. On też na mnie patrzył. W oczach miał zarówno smutek, jak i strach.
-Co teraz będzie? – zapytałam chłopaka.
-Nie wiem – odpowiedział cicho, po czym otworzył wielkie drzwi i przepuścił mnie, bym weszła do środka.

Pomieszczenie wyglądało, jak dawno nieużywana pracownia. Ściany były szare, cały sprzęt okurzony, a w roku stała mała, brudna kanapa, która zapewne miała stać się moim nowym posłaniem. Były Ślizgon zamknął drzwi i podszedł do mnie szybkim krokiem.
-Oni myślą, że teraz będę pytał cię o to, co podawać matce, więc mamy jakieś pięć minut do zakończenia pierwszego etapu narady.
Westchnęłam, a w moich oczach zaszkliły się łzy. Malfoy, widząc to, przytulił mnie do siebie.
-Będziesz tu przychodził? – zapytałam, pełna obaw. Nagle cała moja nadzieja na lepsze jutro ze mnie uleciała.
Przycisnął mnie jeszcze mocniej.
-Oczywiście, że tak! I zrobię wszystko, żeby cię stąd zabrać, Hermiono – odparł.


Chciało mi się płakać.

Wiedziałam, że on musi już iść, bo zaczął się ode mnie delikatnie odsuwać. Postanowiłam choć na chwilę zachować go jeszcze przy sobie. Wspięłam się na palcach i sięgnęłam jego ust. Oddał mój pocałunek, w który włożyłam całą swoją rozpacz.

Puścił moją rękę.

Jemu też pękało serce, ale nie mógł ze mną zostać.

Rozumiałam to.

Odwrócił się.

Wyszedł.


A ja zostałam sama w miejscu, w którym najbardziej na świecie nie chciałam się nigdy znaleźć. 








***

Jestem po 2 miesiącach. Przepraszam za rozczarowanie, jeżeli takowe komuś sprawiłam. Ja także jestem sobą rozczarowana.


Trzymajcie kciuki, za tydzień mistrzostwa Polski!

12 komentarzy:

  1. Nareszcie doczekałam się!
    Rozdział jak zwykle cudowny! Mam nadzieję że Draco znajdzie sposób aby wyciągnąć Hermionę z tego gówna.
    Czekam z niecierpliwością na następny7 rozdział. Mam nadzieję że dodasz go jak najszybciej :)
    Pozdrawiam i życzę weny SectumSempra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i miłe słowa, postaram się dodawać rozdziały regularnie :)

      Usuń
  2. Jak można czuć rozczarowanie, gdy dodaje się taki rozdział?;) Jeżeli ktoś piszę dobre opowiadanie, to zawsze warto poczekać na ciąg dalszy.
    Cieszę się, że dodałaś nowy rozdział, tym bardziej, że przynosi on dla Hermiony spore zmiany i to niekoniecznie na lepsze. Zapowiada się interesujący i obiecujący ciąg dalszy;)
    Czekam na kolejny rozdział i oczywiście życzę powodzenia na mistrzostwach;)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Villemo.

    more-than-enemies-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak się cieszę, że dodałaś rozdział !
    I to jaki !?
    Genialny !
    Czuję ten strach, te emocje ... naprawdę wspaniały post !
    Czekam na kolejny i nie czuj się rozczarowana sobą, bo mnie nie rozczarowałaś !
    Layls
    dramione-teatr-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Warto było czekac, rozdział jest krótki ale treściwy, bardzo mi się podoba, czuję że wszystko nabiera rumieńców :) oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny rozdział. Wszystko zmienia :( czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny ^.^ Czekam na kolejny rozdział . :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział! Jestem ciekawa jak potoczą się losy Hermiony. Weny Paulina :-D

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajne opowiadanie. Świetny rozdział. Budujesz napięcie, wzbudzasz emocje.
    Muszę przyznać, że wspaniale to robisz. Jestem ciekawa jakie wydarzenia przyniesie następny rozdział. Czekam cierpliwie na next.
    Pozdrawiam Zaziaaa

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej jestem twoją nową czytelniczką i nie mogę się doczekać notki <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Ona powiedziała :. lubisz mnie?' '
    | On powiedział "nie".
    | Myślisz ze jestem ładna? - zapytała.
    | Znowu powiedział "nie".
    | Zapytała wiec jeszcze raz:

    | " Jestem w twoim sercu?"
    | Powiedział "nie".
    | Na koniec się zapytała: "Jakbym odeszła, to byś
    | płakał za mną?" Powiedział, ze "nie".
    | Smutne - pomyślała i odeszła.
    | Złapał ja za rękę i powiedział: "Nie lubię Cię,
    | kocham Cię. Dla mnie nie jesteś ładna,
    | tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu,
    | jesteś moim sercem. Nie płakałbym za Tobą,
    | tylko umarłbym z tęsknoty."
    | Dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że
    | Cię kocha.
    | Coś ładnego jutro miedzy 13-16 się zdarzy w Twoim
    | życiu, obojętnie gdzie będziesz w domu, przy
    | telefonie albo w szkole.
    | Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się
    | tą piękną historią - to nie znajdziesz szczęścia w
    | 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
    | Jutro rano ktoś Cię pokocha.
    | Stanie się to równo o 12.00.
    | Będzie to ktoś
    znajomy.
    | Wyzna Ci miłość o 16.00
    |Jeśli ci się nie uda wysłać tego do 20 komentarzy zostaniesz na zawsze sam

    OdpowiedzUsuń